Jesteśmy różni, mamy różne gusty i upodobania. Dotyczą one także wypoczynku. Mamy swoje preferencje co do miejsc, które chcielibyśmy odwiedzić na wakacjach, a także co do sposobów spędzania czasu, gdy już do nich dotrzemy. Jesteśmy bardziej lub mniej aktywni, jedni wolą wypoczynek pasywny, polegający na wylegiwaniu się na leżaku i kąpielach, inni natomiast lubią być w ruchu, uprawiać sport albo zwiedzać, ile tylko się da. Jak to pogodzić?

Wyobraźmy sobie małżeństwo, które studiuje ofertę biura podróży – na przykład na stronie http://dreamtours.pl/. On chciałby do Kenii, ona do Hiszpanii. Każde upiera się przy swoim. Padają najrozmaitsze argumenty, każdy na swój sposób jest słuszny. Trudno też o spotkanie się „w połowie drogi”, czyli o wybór jakiegoś innego kraju, który odpowiadałby obojgu. Kłótnia wisi na włosku, wspólny wyjazd też. A to już nie pierwsze podejście, po prostu oboje są uparci.

Teoretycznie można by im doradzić rzut monetą, ale jeśli się na niego zdecydują i pojadą oboje tam, dokąd wskazał ślepy los, jedno z nich będzie na miejscu nieszczęśliwe. Może nawet zepsuć urlop temu drugiemu.

Może więc zmodyfikować nieco radę i ująć ją tak: pojedziecie i do Hiszpanii, i do Kenii, nie wiadomo tylko, w jakiej kolejności – o tym zadecyduje rzut monetą. Mając w perspektywie następny urlop w wybranym przez siebie kraju, przegrany łatwiej zniesie pobyt tam, dokąd jechać nie chciał.

Na miejscu też trzeba się dogadywać

Są dwie szkoły: jedna mówi „jesteśmy tu razem i spędzamy cały czas razem”. Druga – „a kto tak powiedział?”. Jeśli dwoje ludzi to dwa różne temperamenty, zbiory upodobań i potrzeb, dogadywanie się co do form spędzania czasu na urlopie też może być problemem.

Można więc podzielić urlop np. na dni parzyste (decyduje data w kalendarzu) i nieparzyste. Jedne spędzane są po jej myśli, drugie tak, jak on tego chce. Można się umawiać, że „po śniadaniu idziemy na plażę, bo tak chcesz, ale po obiedzie do miasteczka, bo mnie tam ciągnie”.

Można też na miejscu się na jakiś czas rozstawać. Jeśli jedno z partnerów chce wziąć udział w wycieczce autokarowej i zwiedzać okolicę – niech jedzie. Drugie w tym czasie poczyta sobie książkę na leżaku nad hotelowym basenem, a potem się zdrzemnie, bo lubi.

Najważniejsze jest, żeby nie zepsuć urlopu temu drugiemu: nie marudzić, nie wykłócać się, lecz uznać, że prawo do wypoczynku po swojej myśli mają oboje. Czasem nawet ostentacyjne ziewanie w muzeum odwiedzanym wspólnie, choć tylko jedno z partnerów interesuje się historią, może być bardzo przykre dla tego drugiego. Dobra wola i gotowość do kompromisu – to jest to!