Budowa aquaparku stała się niespełnionym marzeniem bielszczan. Plany budowy sprzed ponad dwóch dekad okazały się niewypałem, przez co bielszczanie zmuszeni są jeździć do Wodnego Parku Tychy. Jak się okazuje, inwestycja sąsiadów już się zwróciła, a niemałą cegiełkę dołożyli także mieszkańcy Bielska-Białej, którzy są w czołowej piątce miast z których do tyskiego aquaparku przybywają goście.

Marzenia o aquaparku w Bielsku-Białej kreślone były jeszcze w czasach prezydentury Bogdana Traczyka. Utworzono w tym celu spółkę Nemo-Wodny Świat, która zbudować obiekt miała na działce przy al. Armii Krajowej. Gdy do władzy w Ratuszu doszedł Jacek Krywult, projekt zarzucono. Powodem takiego stanu rzeczy były problemy finansowe jednego z udziałowców powołanej spółki oraz rosnące koszty samej inwestycji. Dodatkowo działaniami firmy zainteresowała się również bielska prokuratura.

Bielszczanie wśród najlepszych klientów

Inwestycja, której fundamenty długo nie pozwalały zapomnieć o dalekosiężnych planach, w końcu została przykryta lokalami usługowymi i apartamentowcami, a plany związane z budową aquaparku przypominane są jedynie przy okazji kampani wyborczych, pozostając nadal w sferze planów.

Zobacz archiwalny artykuł z fundamentami nieukończonego aquaparku w Bielsku-Białej - ZDJĘCIA

Mieszkańcy Bielska-Białej zmuszeni są zatem do szukania rozwiązań w innych miastach. - Według badań, prowadzonych przez naszych pracowników, goście podający kod pocztowy 43-300 jako swój domowy, to ok. 3,5-4,0 proc. klientów Wodnego Parku Tychy. Bielsko-Biała jest w czołowej piątce miast, z których przyjeżdżają do nas klienci. Liczby te potwierdzają również statystyki naszych mediów społecznościowych i wyszukiwań w Google - podsumowuje ubiegły rok Michał Pawlak, specjalista ds. promocji.

Bielszczan nie przeraża zatem odległość ani ceny biletów - za bilet rodzinny dla trzech osób trzeba tu zapłacić 146 zł, z kolei osoba dorosła zapłaci za godzinę pobytu na basenie 30 zł. Za sukcesem tyskiego aquaparku stać mają nie tylko atrakcje i szeroka promocja, a plan biznesowy opracowany przez spółkę. Nie sztuką jest bowiem wybudować wielomilionową inwestycję, a potrafić ją utrzymać.

Sami produkują prąd

Wśród największych kosztów, wskazywana jest energia elektryczna, a tej Wodny Park Tychy ma aż... nadto. Właściciel obiektu - Regionalne Centrum Gospodarki Wodno-Ściekowej, posiada bowiem własne źródło energii, którym jest biogazownia. Dzięki własnym źródłom, spółka zaoszczędziła w poprzednich latach miliony złotych rocznie, a po podwyżkach cen prądu, oszczędności będą jeszcze większe. To właśnie ceny prądu stają się przyczyną tego, że wiele obiektów w całej Polsce jest obecnie zamykanych.

- Niektórzy przyparci do muru redukują ogrzewanie wody, co z kolei przekłada się na malejącą liczbę klientów - wyjaśnia Michał Pawlak i dopowiada, że na szczęście tyskiej spółce takie rozwiązania nie grożą, wręcz przeciwnie. Inwestorom udało się w zaledwie cztery lata spłacić wszystkie zobowiązania związane z budową obiektu, przez co mogą skupić się na rozbudowywaniu i promocji atrakcji wodnych, co z kolei przekłada się na liczbę odwiedzających. W ub. roku Wodny Park Tychy odwiedziło 600 tys. gości.

Magdalena Pytlarz
[email protected]

Zdjęcie: Nad Dachami