- Ważnym tematem na dzień dzisiejszy jest poruszenie kwestii wsparcia ubogich m.in. przez tzw. jadłodzielnie. Dochodzi do sytuacji, że przed lodówkami ustawia się kolejka, czekając na posiłek. Wielokrotnie, kiedy z żoną coś dostarczamy, półki w lodówce świecą pustkami - pisze Czytelnik. Czytając jego post, można wysnuć wniosek, że choć bielszczanie masowo włączyli się w pomoc uchodźcom z Ukrainy, najwyraźniej zapomnieli, że są także inni potrzebujący. Czy rzeczywiście tak jest?

Mijają trzy lata, odkąd w Bielsku-Biała ruszyła ciekawa inicjatywa społeczna - „Jadłodzielnia Foodsharing Bielsko-Biała”. Jej idea polega tym, że zamiast marnować i wyrzucać żywność, której mamy nadmiar, możemy zostawić ją w specjalnych lodówkach postawionych na bielskich osiedlach. Z początku inicjatywa cieszyła się dużym zainteresowaniem. W ostatnim czasie jednak lodówki są najczęściej praktycznie puste. Sprawę zasygnalizował nam jeden z Czytelników.

Czytaj: Ustawili lodówkę na ulicy. Niech żywność nie trafia na śmietnik!

Półki w lodówce świecą pustkami

- Ważnym tematem na dzień dzisiejszy jest poruszenie kwestii wsparcia ubogich m.in. przez tzw. jadłodzielnie. Staram się nakłaniać znajomych do wspierania tej inicjatywy, tym bardziej, że coraz więcej osób korzysta z tej opcji wsparcia. Dochodzi do sytuacji, że przed lodówkami ustawia się kolejka, czekając na posiłek. Wielokrotnie, kiedy z żoną coś dostarczamy, półki w lodówce świecą pustkami. Co dla mnie oznacza, że dużo jest biorców, a mało dawców. Nie wierzę, że tematu nie da się rozwinąć. Zapewne u wielu naszych mieszczan zalega jedzenie, które może spożytkować ktoś inny. Prośba jest zatem taka, aby Państwo nagłośnili temat i przypominali o takiej formie pomocy systematycznie, dzięki temu ograniczymy ubóstwo i głód w XXI wieku. Ja cieszę się, że wspieramy uchodźców, inwestujemy w rozwój miasta, ale jako społeczność musimy wspierać też siebie nawzajem, a inicjatywa dzielenia się jedzeniem jest zacna i pomaga tym, którym obecna sytuacja nie sprzyja - czytamy w wiadomości, która otrzymał portal.

Czy rzeczywiście jest tak, że w obecnej sytuacji zapomnieliśmy, że wśród nas są także inne osoby potrzebujące pomocy? O kwestię zaopatrzenia „Jadłodzielni” zapytaliśmy organizatorów akcji.

Czytaj: Żywność z lodówki szybko znika. Biorą bezdomni i ci, którym nie starcza do pierwszego

- Lodówki nie są napełniane według harmonogramu. Jeśli ktoś ma nadmiar jedzenia, to je przynosi. Czasem dostajemy coś ze sklepów, wtedy zapełniają wolontariusze. Nie ma reguły. Ciągle panuje też przekonanie, że to są miejsca, w których pomagamy, a w rzeczywistości to one mają pomóc w tym, żebyśmy nie marnowali żywności. Chcielibyśmy, żeby naturalnym odruchem każdego kto kupił za dużo jedzenia albo za dużo ugotował, albo wyjeżdża i chce opróżnić domową lodówkę było przyniesienie tego do Jadłodzielni. Chcielibyśmy, żeby nikt nie wstydził się z niej zabierać produktów. Jadłodzielnia jest dla wszystkich, niezależnie od statusu czy zasobności portfela. Każdy może coś włożyć i każdy może coś wyjąć - mówią wolontariusze.

Głodni wciąż otrzymują zupę

Rację ma nasz Czytelnik, który twierdzi, że osób napełniających lodówki „Jadłodzielni” jest wciąż zbyt mało. Nie można jednak powiedzieć, że w bielszczanach zginęła chęć niesienia pomocy lokalnej społeczności. Pomimo trwającej wojny w Ukrainie i tłumnie przybywających do nas uchodźców, którym oczywiście również należy pomagać, inne lokalne inicjatywy wciąż mają się dobrze. Np. w każdą niedzielę nieopodal ratusza głodni wciąż otrzymują zupę.

- Zupowy garnek w całej swojej szerokości, długości i głębokości już ponad trzy lata, każdej niedzieli, napełniany jest tym, co ważne i kluczowe dla ciała, jak i ducha osób potrzebujących. A o to, żeby było czym napełniać dba wielu - darczyńców, wolontariuszy, ludzi wspierających materialnie, jak i duchowo. Kluczowa w tym wszystkim jest dobra współpraca - informują organizatorzy „Zupy za Ratuszem”.

Wolontariuszy rozdających zupę można spotkać co niedzielę o godz. 18 w parku koło bielskiego magistratu. Natomiast ideę foodsharingu wspomóc można w „jadłodzielniach” przy LO Żeromskiego (od ul. Grota-Roweckiego), na osiedlach Złote Łany (ul. Podgórze na tyłach LO im. Asnyka), Wojska Polskiego (ul. Stawowa 29), Karpackim (ul Matusiaka 3 obok apteki) a także w Straconce (ul Górska 133 przy ośrodku zdrowia).

Adam Kanik