- Inspiracje czerpię z wyobraźni, z obserwacji i mimochodem podsłuchanych rozmów. Życie pisze najciekawsze scenariusze, trzeba tylko umieć je dostrzec. Najtrudniejsze przy tworzeniu powieści jest dla mnie unikanie dygresji. Często łapię się na tym, że zdryfowałam bardzo daleko od głównego wątku i zagłębiłam temat mogący być oddzielną fabułą. Z Hanną Greń, bielszczanką, autorką mrocznych kryminałów i thrillerów, rozmawia Artur Jarczok.

Jak zaczęła się Pani przygoda z pisaniem?

- Zaczęła się już w dzieciństwie, ale przez długie lata nie przynosiła żadnych efektów. Zaczynałam pisać, lecz nigdy niczego nie ukończyłam. Zmieniło się to dopiero w 2013 roku, gdy postanowiłam napisać opowiadanie na konkurs. Wymyśliłam fabułę i zasiadłam do komputera, ale już po trzech dniach zorientowałam się, że nie mam najmniejszych szans zmieścić tej historii w wyznaczonym limicie znaków. Postanowiłam zrezygnować z udziału w konkursie i napisać powieść. Wtedy jeszcze nie myślałam o publikowaniu, to miał być jedynie test, próba udowodnienia samej sobie, że potrafię.

Od kiedy fascynują Panią kryminały?

- Kryminały zaczęłam czytać już w podstawówce. To wtedy pokochałam je wieczną i niezmienną miłością. Nadmienię, że moją pierwszą poważną próbą pisarską, podjętą w wieku jedenastu lat, było właśnie pisanie kryminału.

Czy fani mogą liczyć, że w księgarniach będą pojawiać się kolejne serie i kontynuacje?

- Myślę, że mogę moich fanów uspokoić co do losów ulubionych bohaterów. W maju ukaże się „Miasto głupców”, czyli czwarta część cyklu z Dionizą Remańską. Publikacja piątej i ostatniej części przewidziana jest na jesień. Obecnie pracuję nad długo wyczekiwaną trzecią częścią „Śmiertelnych wyliczanek”, potem mam zamiar zasiąść do kontynuacji „Północnej zmiany” o roboczym tytule „Kolekcjoner Dorot”. Tu zdradzę, że akcja nadal będzie rozgrywać się w latach osiemdziesiątych, lecz w przeciwieństwie do części pierwszej na pierwszy plan wysunie się wątek kryminalny.

Całą rozmowę z Hanną Greń można przeczytać w aktualnym, świątecznym wydaniu „Kroniki Beskidzkiej”. Liczący aż 112 stron numer dostępny jest w punktach z prasą, a e-wydanie można kupić TUTAJ.

MN

Foto: Copyright Ogniskova