Legenda rocka powróciła w znakomitej formie. Koncerty zakończone owacjami
- I jak było? Świetnie, jak zawsze! - tym pytaniem i odpowiedzią, które padały po dwóch koncertach Kazika, można podsumować ten muzyczny weekend w Bielskim Centrum Kultury. Każdy z koncertów trwał ponad dwie godziny.
Kazik Staszewski na scenie muzycznej obecny jest od początku lat 80. Przez ponad 40 lat tworzy i współtworzy imponującą liczbę utworów oraz przebojów z licznymi formacjami w różnych składach: Kultem, KnŻ, El Dupą, Buldogiem, Kwartetem ProForma. Na scenie BCK pojawił się z dwoma z nich. Mimo niedawnej choroby wokalisty i hospitalizowania (bielskie koncerty były jednymi z pierwszych po powrocie do zdrowia) dał jak zawsze świetne show przed publicznością obejmującą przedział wieku od 10 do 90 lat.
Maraton z Kazikiem rozpoczął się w piątek nieco spokojniej, bo z Kwartetem ProForma. Występy w tym składzie, w porównaniu z innymi projektami, mają charakter bardziej kameralny i poetycki. Oprócz utworów stworzonych z ProFormą do uszu widzów popłynęły aranżacje solowe kawałków Kazika, utwory powstałe na podstawie tekstów ojca wokalisty, Stanisława Staszewskiego, a także szeregu innych twórców, w tym Jacka Kaczmarskiego, Kurta Weilla czy Nicka Cave'a. Nie zabrakło szybszych kawałków rozwiązanej już formacji Kazik na Żywo (Tata Dilera) czy solowych 12 groszy. Występ wraz z bisami trwał 2 godziny i 40 minut!
W sobotę było już szybciej. Zespół z multiinstrumentalistą Wojtkiem Jabłońskim w składzie, znanym także z Kultu, zagrał ze Staszewskim repertuar solowy Kazika. Począwszy od przebojów z pierwszej płyty Spalam się z 1991, na kawałkach z pandemicznej płyty Zaraza z 2020 roku. Nie zabrakło cięższych utworów KnŻ, a także m.in. dynamicznej Natalii w Bruklinie El Dupy. Po 2 godzinach i 20 minutach artyści zeszli ze sceny.
W każdy dzień Kazik zaprezentował inny repertuar. Chyba żaden utwór nie powtórzył się. Oba koncerty kończyły się owacjami. Trudno się dziwić - ilość hitów stworzonych przez zespoły w których śpiewał lub śpiewa artysta (w tym Kult) starczyłoby na wypełnienie setów nawet tygodniowego maratonu koncertów. Fani byli zadowoleni, większość wychodziła z uczuciem sytości, lecz nie przesycenia muzyczną ucztą.
Zdjęcia i tekst: Piotr Bieniecki
Oceń artykuł:
81 15Galeria:
Komentarze 29
Powtórzył. Tata dilera był zagrany dwukrotnie w dwóch różnych wersjach przez obydwie formacje podczas obu tych koncertów. Ale to trzeba być jednak trochę bardziej skupionym podczas sztuk...
A koncert z kwartetem wolałbym w Cavatinie...
Wolność. Po co wam wolność ?
Idealnie pasuje do ostatnich ośmiu lat pod rządami PiS i ogólnie nas Polaków.
Pierwszy po chorobie był koncert w Krynicy Zdrój w Pijalni Wody
Klauzula informacyjna ›