Rozkopana Krakowska. Co się dzieje na placu budowy? ZDJĘCIA
Remont ul. Krakowskiej w Bielsku-Białej trwa i rodzi bardzo wiele emocji wśród naszych Czytelników. Część z nich twierdzi, że na placu budowy niewiele się dzieje, dlatego postanowiliśmy sprawdzić osobiście, jak przebiega remont. Nasz reporter wybrał się na niezapowiedziany spacer po terenie budowy. Zdjęcia robiliśmy w piątek i w poniedziałek o różnych porach dnia.
W miniony piątek około godz. 14 sprawdziliśmy, co dzieje się na odcinku od ul. Południowej do skrzyżowana z ul. Polną. W tym rejonie natknęliśmy się na jedną pracującą koparkę oraz dwie osoby prowadzące pomiary geodezyjne. Gdy podeszliśmy bliżej, większe skupisko pracowników w kamizelkach okazało się ekipą budującą nowe osiedle. Ślady kopania i świeżo odgarnięty śnieg przy drugiej koparce dają pewność, że niedługo wcześniej także ona była w użyciu.
Mobilna grupa w kamizelkach
Wczoraj ok. południa wizytowaliśmy budowę na całym odcinku od Polnej do Wyzwolenia. W górnej części nie odnotowaliśmy większych zmian w porównaniu do piątku: dwie pracujące koparki. W rejonie między obwodnicą a ZGO przy dźwigu uwijali się robotnicy w kamizelkach, wykonywano również prace porządkowe przy użyciu minikoparki. Za to w dolnej części budowy pracowały dwie koparki i kończył pracę inny cięższy sprzęt. Natknęliśmy się też na mobilną grupę kilku panów w kamizelkach oraz mężczyznę ze sprzętem geodezyjnym.
Nie jest więc tak, że na rozkopanej drodze nic się nie dzieje, choć różnie można oceniać skalę utrudnień i liczbę osób pracujących na budowie. Tym bardziej, że znaczna część sprzętu stoi bezczynnie na poboczach. W kilku miejscach droga jest zwężona mimo braku jakichkolwiek robót. Takim newralgicznym miejscem jest fragment między ul. Grabową a Podgórną, od której ruch w stronę obwodnicy odbywa się dwustronnie. Zamknięcie tego kilkudziesięciometrowego odcinka spowodowało, że mieszkańcy ulic pomiędzy Krakowską a Lipnicką, aby dostać się do sklepu lub do obwodnicy, muszą jechać przez centrum Lipnika, gdzie tworzą się korki.
Niecierpliwi kierowcy na czerwonym
Na remontowanej ul. Krakowskiej działa tymczasowa sygnalizacja świetlna, ale dużym problemem jest niedostosowanie jej do realiów. Przez kilka tygodni sygnalizacja na "wahadle" dezorganizowała ruch, w tym pracę pojazdów ZGO, przez co tworzyły się korki, które blokowały zjazd z obwodnicy i wjazd na nią. Znaczną rolę w tym chaosie odgrywali niecierpliwi kierowcy, którzy na wahadło wjeżdżali już po zmianie świateł na czerwone. Problem rozwiązano dopiero kilka dni temu. Wcześniej duże korki tworzyły się na granicy z Kozami oraz przy skrzyżowaniu Krakowskiej z Wyzwolenia. Odnotowano liczne przypadki "tirów" jadących pod prąd.
Utrudniony jest też ruch pieszy. W większości miejsc po tymczasowym usunięciu chodników da się przejść, ale nierówności skutecznie blokują drogę niepełnosprawnym, osobom starszym i rodzicom z wózkami dziecięcymi. Ani dojechać, ani dojść do sklepu lub sąsiada. Na skrzyżowaniu ul. Żywieckiej i Lipnickiej miło obserwować znaczny postęp prac (jest już tam wylewany beton).
Pytania na razie bez odpowiedzi
Czytelnicy za naszym pośrednictwem zadają pytania. Dlaczego zamknięto całą drogę zamiast pracować etapami i oddawać do użytku kolejne fragmenty? Czy możliwe jest prowadzenie robót na kilka zmian? Czy terminy oddania inwestycji są realne? Czy są odcinki, które zostaną oddane wcześniej, czy też droga będzie odblokowana jako całość, tak jak miało to miejsce przy jej zamknięciu? Czy kolejna inwestycja, którą jest remont ul Cieszyńskiej, spowolni tempo robót?
Odpowiedzi na powyższe pytania próbowaliśmy wczoraj uzyskać w biurze projektu, lecz niedostępna była osoba, która mogłaby na miejscu odnieść się do wątpliwości naszych Czytelników. Mamy nadzieję, że w najbliższym czasie otrzymamy rzeczowe wyjaśnienia od wykonawcy robót.
Tekst i foto: Piotr Bieniecki
Oceń artykuł:
43 35Fotoreporter portalu bielsko.biala.pl
Galeria:
Komentarze 38
gminę. Jednak warunkiem koniecznym do wzięcia udziału w przetargu jest
posiadanie rekomendacji, iż w ostatnich 5 latach wykonało się co
najmniej 2 takie zlecenia w budynkach użyteczności publicznej za kwotę
co najmniej 50 tys. Pomimo tego, że na pracach będących przedmiotem
przetargu znam się bardzo dobrze, to nie posiadam rekomendacji z
instytucji użyteczności publicznej. Taki zapis jest w praktycznie każdym
przetargu, jedynie ta kwota się zmienia w zależności od tego co jest
przedmiotu przetargu. Tworzy się więc błędne koło. Żeby mieć
rekomendacje trzeba najpierw wygrać przetarg, ale żeby wygrać przetarg
to trzeba mieć rekomendacje. W efekcie firmy biorące udział w
przetargach tworzą swego rodzaju zamknięty krąg, niedostępny dla innych.
Nierzadko mają miejsce sytuacje, że wręcz dzielą między siebie rynek i
nie wchodzą sobie wzajemnie w drogę. A później miasto się dziwi, że
najniższa oferta na przetargu przekracza 3-krotnie kwotę, którą miasto
miało zamiar na daną inwestycję przeznaczyć. Zyskuje wąska grupa, tracą
wszyscy mieszkańcy.
Poczekaj jak ruszą z Cieszyńską :D
Klauzula informacyjna ›