Władze miasta oraz radni za zamkniętymi drzwiami zapoznają się dziś z propozycjami zmian w planie przestrzennym strefy przemysłowej w Lipniku. Mieszkańcy Lipnika i Małych Kóz od godz. 15 będą pikietować pod oknami ratusza w proteście przeciwko ignorowaniu ich głosów. Cel, o który walczą lipniczanie, nie jest według nich wyłącznie problemem dzielnicy, ale i całego miasta.

Wczoraj z przedstawicielami mieszkańców wybraliśmy się na teren, gdzie mają zajść zmiany. Ciągnie się od ZGO wzdłuż ulicy Krakowskiej przez prawie półtora kilometra w stronę Kóz. Tylko niewielka jego część należy do ZGO i SUEZ. Większość obszaru to rejony zielone o bardzo dużym nachyleniu, w które "wgryzają się" zabudowania i z którym od strony Kóz sąsiaduje osiedle domków jednorodzinnych.

Rysują czarne scenariusze

We wschodniej części miała być zbudowana kruszarnia. Prowadzi do niej dojazd z betonowych płyt, a na jednym z dwóch placów leżą materiały budowlane i gruz. Górzysta okolica sprawia wrażenie niezbyt przyjaznej dla inwestycji. W bliskiej odległości widzieliśmy sarnę i zająca. Ta sielanka może, zdaniem mieszkańców, zostać zniszczona przez uciążliwe dla środowiska i ludzi firmy zajmujące się przeróbką odpadów.

Lipniczanie rysują czarne scenariusze dewastacji terenu, wzrostu poziomu zanieczyszczenia powietrza i hałasu, które będą mieć wpływ na całe miasto i okolicę. Dotychczas Ratusz temu zaprzeczał. Skąd więc katastroficzne wizje i nieufność w deklaracje lokalnych władz?

 - Byliśmy w kontakcie z miastem przez blisko dwa lata - wyjaśnia Renata Lejawka z Rady Osiedla Lipnik. - Udało nam się wypracować kilka punktów wykluczających uciążliwości wynikające ze zmiany planu. Tak się działo do lipca 2016 roku. Później przestaliśmy otrzymywać informacje na temat aktualnych ustaleń. Po kilku miesiącach i naszej skardze na opieszałość zastępcy prezydenta, poinformowano nas na piśmie, że nasze partnerskie uzgodnienia nie są dotrzymane.

Urząd zamknął się przed nimi?

Zdaniem pani Renaty, władze obiecały mieszkańcom, że strefa nie będzie uciążliwa. Miały tu funkcjonować drobne usługi i drobny przemysł, lecz okazało się, że plan zakłada istnienie przedsiębiorstw zatrudniających 50 pracowników. Dopuszczono także przeróbkę odpadów w pomieszczeniach. - Po interwencji mieszkańców władze miały się z tego wycofać, ale ostatecznie nie wiemy czy tak się stało - twierdzi nasza rozmówczyni.

Na terenie Lipnika działa już kilka uciążliwych dla mieszkańców inwestycji: Zakład Gospodarki Odpadami z wysypiskiem śmieci, kompostownią oraz sortownią. Mieści się tu również baza techniczna spółki SUEZ. Przez środek dzielnicy, zaledwie kilkadziesiąt metrów od szkoły, domu kultury i kościoła, przebiega obwodnica. Do tych utrudnień mieszkańcy musieli się przyzwyczaić. Teraz mają być kolejne. Ich niepokój związany jest z działalnością prywatnych firm, na które nikt nie będzie miał wpływu. Przykładem jest nielegalne wysypisko opon, które mimo nakazu władz, nie zostało zlikwidowane. Miasto wydaje się być bezradne.

Lipniczanie zdecydowali się pikietować na ulicy, gdyż uważają, że urząd zamknął przed nimi drzwi, niezależnie od deklarowanego publicznie dialogu i otwartości. Do udziału w dzisiejszej pikiecie organizatorzy zapraszają wszystkich bielszczan, którzy chcą, aby mieszkańcy mieli większy wpływ na politykę przestrzenną władz. W Lipniku jak w soczewce ogniskują się szersze problemy związane z rozwojem miasta (o przebiegu pikiety oraz spotkania w sprawie planu dla Lipnika piszemy w artykule Prezydent przerywa transmisję - foto).

Foto: Piotr Bieniecki
Warunki zakupu i wykorzystania zdjęć