Gdy otwarto największy dom towarowy na Podbeskidziu, ludzie wdarli się między półki w poszukiwaniu dóbr luksusowych, a dzieci z całej okolicy po raz pierwszy w życiu jeździły ruchomymi schodami. Co nam zostało z tamtych lat?

Bitwę pod Klimczokiem pamięta do dziś znaczna część bielszczan. Największy dom towarowy na Podbeskidziu i jeden z największych w PRL otwarto z wielkim hukiem 19 grudnia 1988 roku. Ludzie spodziewali się, że w nowym obiekcie kupią wreszcie deficytowe towary - artykuły gospodarstwa domowego, odzież, buty, itp. Tłok był tak wielki, że w relacji z Bielska-Białej prezenter Dziennika Telewizyjnego gratulował służbom porządkowym sprawnego działania. Dzięki ofiarności MO nie było ofiar.

Co zostało w Klimczoku z tamtych lat? Ruchome schody, które prawie ćwierć wieku temu były atrakcją dla dzieciaków z całego Podbeskidzia, spowszedniały. W epoce galerii handlowych wielkie powierzchnie sklepowe nie są niczym szczególnym. Standardy handlu w PRL kojarzą się za to z aranżacją niektórych stoisk. Drugie piętro świeci pustkami. Remontu domagają się niegdyś supernowoczesne windy. Tylko do stoiska na parterze, gdzie dorabiają klucze, ustawiła się kolejka przypominająca tamte czasy.

Przedstawiamy zapis fragmentu Dziennika Telewizyjnego z 1988 roku oraz współczesne fotografie SDH Klimczok.

Foto: Krzysztof Dubiel