Przez blisko dwie godziny usiłowano w nocy otworzyć drzwi do jednego z mieszkań w bloku w Komorowicach. Troje dzieci nie dawało znaku życia, obudziły się dopiero, gdy na miejsce przyjechała policja, a później straż pożarna.

Minionej nocy małżeństwo z małym dzieckiem z powodu problemów zdrowotnych udało się do szpitala (pomocy wymagał mężczyzna). W domu pozostała trójka małoletnich. Gdy wrócili, okazało się, że drzwi do mieszkania są zamknięte od wewnątrz, w zamku tkwi klucz, a dzieci nie otwierają drzwi.

W celu dostania się do mieszkania do pomocy wezwano mężczyznę z kręgu rodziny. Solidne drzwi wraz z zamkiem i specjalnymi dodatkowymi ryglami skutecznie stawiły opór. W czasie próby otwarcia drzwi, zamek rozwiercono, co obudziło dzieci. Niestety drzwi już nie udało się otworzyć od wnętrza kluczem.

Zgłoszenie wpłynęło z WCPR o godz. 3.36, z jego treści wynikało, że rodzic nie może dostać się do mieszkania od dwóch godzin, a w lokalu są dzieci. - Po dojeździe na miejsce okazało się, że w mieszkaniu dzieci zamknęły się od wewnątrz i pomimo dwugodzinnej próby rodzicom nie udało się dostać do mieszkania. Nasze działania polegały na wejściu do mieszkania przy użyciu drabiny mechanicznej i otwarciu drzwi przy pomocy sprzętu hydraulicznego - powiedział nam asp. sztab. Janusz Dyduch z JRG1 w Bielsku-Białej.

- Najprawdopodobniej dzieci były zbyt zmęczone, zasnęły twardym snem i nie obudziły ich żadne hałasy. Proszę sobie wyobrazić, co myśli rodzic, widząc, że w mieszkaniu świeci się światło, a drzwi nikt nie otwiera - mówił mężczyzna z kręgu rodziny. - Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, no może poza tym, iż trzeba będzie wymienić drzwi - dodał. W tym przypadku nie było konieczności natychmiastowego otwarcia drzwi z uwagi na zagrożenie życia, z dziećmi był kontakt słowny zarówno przez drzwi, jak i przez okno.

W akcji uczestniczyły dwa zastępy straży pożarnej z JRG1 i policja.

Tekst i foto: Mirosław Jamro