Pięć zastępów straży pożarnej, pogotowie gazowe i policję wysłano wczoraj po południu po otrzymaniu zgłoszenia w sprawie silnego zapachu gazu na klatce schodowej wieżowca przy ul. Cieszyńskiej w Bielsku-Białej. Strażacy ewakuowali cztery osoby dorosłe i dwójkę dzieci.

Ulatniający się gaz wyczuł mężczyzna. - Na klatce schodowej w ogóle nie dało się oddychać, tak było dużo gazu. Natychmiast pootwierałem okna i zacząłem stukać do drzwi sąsiadów - relacjonował nam mieszkaniec bloku. Sąsiad próbował użyć dzwonka do drzwi, ale zaraz dostał reprymendę, żeby tego nie robił ze względów bezpieczeństwa - dodał nasz rozmówca.

Oficer dyżurny MSK otrzymał zgłoszenie o godz. 15.22. - Zgłaszający zaprowadził nas na miejsce i przekazał, że w pobliżu dwóch mieszkań czuć gaz. W pierwszym nikt nie otworzył drzwi, dlatego weszliśmy przez okno. Wewnątrz nikogo nie było. Tam nie było wycieku gazu. Drzwi do drugiego mieszkania otworzyła nam staruszka, która twierdziła, że u niej wszystko jest w porządku. Tam też nie było czuć gazu - powiedział nam kpt. Bartłomiej Ćwiertnia z JRG2 w Bielsku-Białej.

Następnie strażacy sprawdzili inne mieszkania wieżowca. Najpierw na piętrze, na którym najbardziej było czuć gaz, a później w kolejnych. Okazało się, że staruszka wprowadziła ich w błąd, bo to w jej mieszkaniu wyciekał gaz, ale kobieta zdążyła wywietrzyć przed przyjazdem służb. Strażacy ustalili, że gaz wycieka z kuchenki starego typu, która nie ma żadnych zabezpieczeń. Dodatkowo nieszczelne były połączenia prowadzące do kuchenki. Stężenie gazu na łączeniach rur w mieszkaniu wyniosło od kilkuset do 1000 ppm.

Mieszkanie starszej pani zostało odcięte od gazu. O nieszczelnościach instalacji na pierwszym pietrze poinformowano firmę zajmującą się obsługą sieci gazowej w tym wieżowcu. W akcji uczestniczyły trzy zastępy straży pożarnej z JRG2, po jednym z JRG1 i OSP Stare Bielsko, pogotowie gazowe i policja. Akcja służb trwała około półtorej godziny. Policjanci obecni na miejscu przekażą dzielnicowemu, żeby odwiedził starszą lokatorkę i sprawdził, czy nie potrzebuje pomocy.

Tekst i foto: Mirosław Jamro