Kilka godzin muszą odczekać w kolejce zespoły ratownictwa medycznego na przekazanie pacjenta z ambulansu do SOR w Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku-Białej. W sobotnie popołudnie i wieczór oczekiwało dziesięć ambulansów z pacjentami!

W kolumnie ambulansów oczekujących na przekazanie pacjenta są zespoły ratownictwa medycznego z Bielskiego Pogotowia Ratunkowego, z Katowic oraz Cieszyna. Jak dowiedział się nasz portal, we wszystkich dziesięciu karetkach stojących w kolejce są pacjenci w różnym wieku i różnej płci.

Przekazanie pacjenta to nie wszystko

- Jeśli stan pacjenta jest w miarę stabilny, nic się nie dzieje, to jakiś czas można poczekać - tłumaczy ratownik ze Śląska. Krótką wymianę zdań z innym ratownikiem przerywa wołanie o pomoc, które dobiega z ambulansu.

Około godz. 21.00 na przekazanie pacjenta czeka jeszcze karetka, która podjechała pod SOR o godz. 16.00. “Zdanie” pacjenta zajmuje godzinę, półtorej. - Samo przekazanie pacjenta to nie wszystko. Później trzeba zdezynfekować ambulans - mówi inny ratownik. 

- W Katowicach nie ma ani jednego wolnego miejsca - słyszymy. W kolumnie przed SOR jest także charakterystyczny, kanciasty ambulans BPR, który jeździ jako dodatkowy. - Wzięliśmy dyżur z własnej woli, chcemy odciążyć kolegów - relacjonuje bielski ratownik. Zdenerwowania nie ukrywa medyk z wieloletnim stażem. - Pracuję w pogotowiu grubo ponad ćwierć wieku, ale takich "jaj" jak są teraz, to jeszcze nie widziałem.

Przyjechał na sygnałach z Cieszyna

Mija kilkanaście minut odkąd przyglądamy się sytuacji przed SOR. Odjechały dwa ambulanse, a w kolejce stanęły następne trzy. Ostatni, na końcu kolumny, przyjechał na sygnałach z Cieszyna. Nie wiadomo, do której godziny będzie musiał czekać zanim "zda pacjenta".

- Jesteśmy na dyżurze od rana, nie wiem, kiedy wrócimy do siebie - przyznaje młody ratownik ze Śląska. - Przezornie zabrałem z sobą jedzenie - dodaje. Idziemy w kierunku drzwi do SOR - tam, gdzie stoi karetka z Bielska-Białej. Minęło ponad pięć godzin oczekiwania, a pacjent nadal w ambulansie.

Tekst, foto i film: Mirosław Jamro