Wiele różnych pojazdów przejechało w piątek po południu obok potrąconego kota na ul. Krakowskiej w Bielsku-Białej. Niestety, żaden z kierowców nie zainteresował się losem zwierzaka. Czy w obliczu nieszczęść związanych z pandemią koronawirusa staliśmy się mniej wrażliwi na krzywdę braci mniejszych?

Do potrącenia kotka doszło najprawdopodobniej około południa. Zwierzak leżał na ulicy niedaleko chodnika w rejonie skrzyżowania ul. Krakowskiej z ul. Przybyszewskiego. W kierunku centrum miasta jechał sznur różnych aut, ale kierowcy omijali zwierzę i nikt nie zatrzymał auta, by sprawdzić, czy kot jeszcze żyje.

Zadzwoniliśmy do jednej z bielskich lecznic weterynaryjnych, aby dowiedzieć się, co należy zrobić, aby sprawdzić, czy zwierzak żyje. Ciało było jeszcze ciepłe, ale niestety wszystko wskazywało, że kot nie przeżył kolizji z samochodem. Powiadomiono schronisko Reksia. - Jeżeli kot nie żyje, to proszę dzwonić do Straży Miejskiej, my już zwłok zwierząt nie usuwamy - usłyszeliśmy w słuchawce. Powiadomiono dyżurnego Straży Miejskiej, który przekazał bezpośredni numer kontaktowy do pracowników ZGO zajmujących się usuwaniem martwych zwierząt z terenu miasta.

- Jeżeli ktoś znajdzie potrąconego kota lub psa, należy przyłożyć dłoń do boku zwierzęcia i sprawdzić, czy są wyczuwalne ruchy klatki piersiowej. Można także przyłożyć palce do tętnicy szyjnej, aby wyczuć tętno zwierzęcia. Jeżeli zwierzę jest chude, to po uciśnięciu ogona od strony spodniej także można wyczuć tętno czworonoga, ale to nie jest łatwe. Kolejnym sposobem na sprawdzenie funkcji życiowych potrąconego kota lub psa jest sprawdzenie odruchu rogówkowego. Aby to zrobić, należy postukać palcem w kącik przyśrodkowy oka lub w rogówkę oka, czy zwierzę reaguje - powiedziała nam lekarka weterynarii.

Tekst i foto: Mirosław Jamro