Sześć zastępów straży pożarnej wysłano po otrzymaniu zgłoszenia, z którego wynikało, iż przy ul. Mirowskiej w Kaniowie do żwirowiska wpadł mężczyzna. Pomimo kilkudziesięciominutowych wysiłków rodziny i ratowników, 35-latka nie udało się uratować.

Zniknięcie syna zauważył ojciec. Pomimo nawoływań, nie dawał znaku życia. Mężczyzna poszedł na żwirowisko. W miejscu zainstalowania pompy wodnej, w wodzie, znalazł syna. Ojciec wraz z kobietą, będąc w wodzie, rozpoczęli resuscytację krążeniowo-oddechową 35-letniego mężczyzny i powiadomili służby ratunkowe.

Oficer dyżurny MSK otrzymał zgłoszenie o godz. 17.39. - Po przybyciu zastępu OSP Kaniów strażacy na desce ortopedycznej wyciągnęli mężczyznę z wody i kontynuowali jego reanimację, którą przejął zespół ratownictwa medycznego. Ze względu na złe samopoczucie ojca wezwano drugą karetkę pogotowia ratunkowego. Mężczyzna został zabrany do szpitala w Wilkowicach - powiedział nam asp. sztab. Józef Stec z Posterunku Zamiejscowego JRG2 w Czechowicach-Dziedzicach.

Jak dowiedział się nasz portal, 35-latek osierocił liczną rodzinę. Mężczyzna miał niezbędną zgodę na pobór wody z terenu żwirowni i mógł przebywać na tym terenie. Trawiasty brzeg akwenu niedaleko miejsca zdarzenia ma około dwóch metrów wysokości i jest nachylony o około 70-80 stopni.

W akcji uczestniczyły zastępy straży pożarnej z Posterunku Zamiejscowego JRG2 w Czechowicach-Dziedzicach, OSP Kaniów, OSP Bestwina, dwa zespoły ratownictwa medycznego oraz policja. Do dyspozycji ratowników była także łódź i ponton. Działania straży pożarnej zakończono o godz. 20.27. Szczegółowe okoliczności zdarzenia ustala policja pod nadzorem prokuratora.

Tekst i foto: Mirosław Jamro