Około godz. 5.25 na ul. Szczyrkowskiej w Mesznej doszło do zderzenia osobówki z samochodem dostawczym. Pomimo wysiłków ratowników, nie udało się uratować 28-letniego kierowcy opla. Pasażerowi nic się nie stało.

Do zdarzenia doszło na wysokości skrzyżowania z ul. Handlową (granica Bystrej i Mesznej). - Gdy przyjechaliśmy na miejsce zdarzenia okazało się, że doszło do zderzenia samochodu osobowego z dostawczym. Kierowca i pasażer z samochodu osobowego byli już poza pojazdem. Trwała reanimacja kierowcy. Nasze działania polegały na zabezpieczeniu i oświetleniu miejsca zdarzenia. Po zakończeniu czynności policyjnych i zabraniu uszkodzonych aut, droga zostanie uprzątnięta - powiedział nam st. kpt. Roman Marekwica, dowódca zmiany JRG1 w Bielsku-Białej.

Pomimo wysiłków ratowników, nie udało się przywrócić czynności życiowych kierowcy opla. Lekarz pogotowia stwierdził zgon. Pasażerowi nic się nie stało. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że 28-letni mieszkaniec Lipowej, poruszając się oplem w kierunku Bielska-Białej, pomimo podwójnej linii ciągłej i padającego deszczu, wyprzedzał na łuku drogi osobową toyotę, w wyniku czego doszło do czołowego zderzenia z samochodem dostawczym volkswagen. Wskutek zderzenia opel zjechał na trawiaste pobocze z prawej strony jezdni i uderzył w drzewo - poinformował portal podkom. Krzysztof Stankiewicz, zastępca naczelnika wydziału ruchu drogowego KMP w Bielsku-Białej

Na miejscu wypadku drogowego pracowali policjanci pod nadzorem prokuratora. W trakcie obsługi zdarzenia wezwano ambulans, ratownicy udzielili pomocy jednej osobie. Odcinek ul. Szczyrkowskiej był zablokowany w obu kierunkach. Policja wyznaczyła objazdy. Utrudnienia trwały blisko cztery godziny. W akcji uczestniczyły dwa zastepy straży pożarnej z JRG1, dwa z OSP Meszna, dwa zespoły ratownictwa medycznego oraz patrole policji. - Wyobraźni nie da się nauczyć - powiedział jeden z ratowników uczestniczących w akcji.

- Mieszkam przy ul. Agrestowej, tuż obok miejsca wypadku. Na odcinku ul. Agrestowej nie ma drożnego rowu melioracyjnego. Cała woda spływa na ul Szczyrkowską, a następnie do potoku. Albo robią się duże kałuże, albo lodowisko. Jak na razie, nie ma mocy sprawczej, aby to zmienić - podkreślał mieszkaniec pobliskiej posesji.

Tekst i foto: Mirosław Jamro