Wczoraj o godz. 17.52 dyżurny Straży Miejskiej w Bielsku-Białej otrzymał zgłoszenie, z którego wynikało, że odcinek ul. Partyzantów w rejonie skrzyżowania z ul. Michałowicza jest mocno zadymiony. Na miejsce wysłano patrol.

W toku czynności strażnicy miejscy ustalili, że zadymienie pochodzi z komina jednego z budynków. Wezwano straż pożarną. - Gotowałem sobie obiad. Odezwał się sygnał alarmu. Za chwilę wyjazd do akcji… Czasem tak bywa, że posiłek musi poczekać - mówił strażak z JRG1.

 - Po przyjeździe na miejsce zdarzenia i przeprowadzeniu rozpoznania okazało się, że palą się sadze w kominie. Nasze działania polegały na wygaszeniu w kominku i zasypaniu przewodu kominowego piaskiem. Następnie przy użyciu wyciora wyczyściliśmy przewód kominowy. Sprawdziliśmy stężenie tlenku węgla, zagrożenia nie stwierdzono. Kamerą termowizyjną sprawdziliśmy również przewód komina. Okazało sie, że w newralgicznych punktach temperatura sięgała 280 st. C. To jest wystarczająca temperatura, aby przewód kominowy mógł popękać - powiedział nam mł. kpt. Artur Muzyk z JRG1 w Bielsku-Białej.

Strażacy wydali zalecenie nieużywania przewodu kominowego do momentu sprawdzenia instalacji przez zakład kominiarski. - Jeśli przewody kominowe są regularnie czyszczone, a kominiarze wykonują swoją robotę rzetelnie, to w zasadzie nie powinny zapalić się sadze. W kominku palę sezonowanym bukiem. Jak do tej pory, nie było żadnych problemów - skwitował jeden z lokatorów budynku.

Tekst i foto: Mirosław Jamro