Nie żyje asp. sztab. Krystian Pukocz, ikona bielskiej drogówki. - Będzie nam go brakowało - mówią policjanci z WRD w Bielsku-Białej. Twardy policjant przegrał walkę z chorobą.

Był cenionym pracownikiem wydziału ruchu drogowego KMP w Bielsku-Białej. Szkolił i wychowywał wielu policjantów z tutejszej drogówki.

- Powszechnie wiadomo, że kto się narodził, umrzeć musi. Ta magiczna przestrzeń miedzy cudem naszych narodzin a fenomenem śmierci pospolicie zowie się życiem. Od nas samych zależy, czym to życie wypełnimy i jak je sobie poukładamy. To od nas zależy, z czym staniemy oko w oko z tymi, którzy przyjdą na nasze pogrzeby. Pośród niewielkiego wnętrza kaplicznego w Pszczynie, w przepięknym zabytkowym i bliskim ludzkim sercom mieście, nam żywym przychodzi dzisiaj przypomnieć, postawić przed oczy, opłakać, pożegnać i w ostatnią drogę, jak się to kiedyś ładnie mówiło, „na mogiłki” odprowadzić jakże drogiego Waszym sercom i umysłom zmarłego Krystiana Pukocza. Miał skończone 58 lat, odszedł od nas dzień po świętach. Przypomnimy dziś to życie „z lotu ptaka”, aby zobaczyć, co z tego wszystkiego między nami zostało - mówił Bolesław Lewandowski, mistrz ceremonii z Bielska-Białej.

Zmarły asp. sztab. Krystian Pukocz był żonaty, ojciec dwóch synów. Był domatorem, złotą rączką. Nie lubił polityki, dystansował się od spraw jego zdaniem niepotrzebnych. Człowiek pogodnego usposobienia, uśmiechnięty. Niezrównany wychowawca, nauczyciel dzieci i młodzieży. Związany był z Tychami, Pszczyną i Bielskiem-Białą. Przez całe życie powiązany był z ruchem drogowym, u początku swej kariery pośrednio m.in. jako kierowca i mechanik. 16 lutego 1991 wstąpił do policji i od tego czasu pełnił służbę w wydziale ruchu drogowego KMP w Bielsku-Białej. Pracował w zespole obsługi zdarzeń drogowych, co było zgodne zarówno z jego wykształceniiem, jak i charakterem i psychiką. Miał łatwość nawiązywania kontaktu z ludźmi, doskonale sobie radził z różnymi sytuacjami na drogach. W pracy na drodze każdy go znał, każdy przecież pamięta go jako „tego policjanta z wysoko postawioną czapką na głowie”. Nie wyobrażał sobie, że może kiedyś pójść na emeryturę. Uważał że, emerytura jest nie dla niego.

 - 27 października br. sparaliżowało mu nogi. Lekarze, którzy analizowali ten przypadek mówili, że nie zetknęli się z sytuacją, aby w tak nagły sposób objawiła się choroba. Okazało się, że był to bardzo złośliwy rak płuc. Lekarze bezradnie rozkładali ręce, kazali mu się żegnać spiesznie z życiem i światem. Mówili: może przed panem dwa tygodnie, więcej na pewno nie. Był twardy i hardo walczył z chorobą. Dobrze się stało, że nie umarł w szpitalu, że nie umarł pośród obcych sobie ludzi, za parawanem, na korytarzu, bo może na sali nie ma miejsca… Umierał pośród swoich - mówił mistrz ceremonii pogrzebowej.

O zmarłym mówili Jego przełożeni. - Pracował ponad 23 lata w ruchu drogowym. Najbardziej doświadczony i z najdłuższym stażem, profesjonalny. Wszystkie zdarzenia obsługiwał z dużym zaangażowaniem. Jego wiedza w zakresie mechaniki i przygotowanie zawodowe dawały mu zawsze właściwą ocenę przebiegu zdarzenia. Można powiedzieć, człowiek ikona bielskiej drogówki: ciepły, życzliwy, znakomity fachowiec. Znał się na robocie. Nauczył trudnego rzemiosła wielu policjantów z drogówki. Praktycznie 80 proc. policjantów z WRD, to byli ludzie, którzy „przeszli przez ręce Krystiana”.; Zawsze wszystko robił na najwyższym poziomie. Młodszych policjantów uczył, że praca to pasja, a pasja to profesjonalizm. Był osobą, która młodszym kolegom wskazywała właściwą drogę. Niestety, mistrza już nie ma, będzie nam go brakowało.

Zgodnie z wolą zmarłego, asp. sztab. Krystian Pukocz został pochowany na cmentarzu św. Jadwigi w Pszczynie, 2 stycznia br.

Tekst i foto: Mirosław Jamro