Piotr Krzyżowski imponująco rozpoczął swoją wyprawę do Nepalu. W zaledwie cztery dni pokonał 7-dniowy trekking i dotarł do Everest Base Camp na wysokości 5364 m n.p.m. Celem jest samotne zdobycie Lhotse bez wspomagania się tlenem.

Krzyżowski do Katmandu dotarł 17 kwietnia pod wieczór, a już dwa dni później kwietnia zameldował się w Pangboche na wysokości 3950 m n.p.m. Krzyżowski jest znany z szybkiego poruszania się w górach wysokich, a jego organizm posiada wyjątkową umiejętność szybkiego adaptowania się do wysokości.

W sobotę spotkał się z Lamą w pobliskim klasztorze i odebrał błogosławieństwo na dalszą drogę, a po pokonaniu ponad 1 tys. m przewyższenia, dotarł do wioski Lobuche położonej na wysokości 4950 m n.p.m. Początkowy plan zakładał dotarcie do Everest Base Camp 22 kwietnia, cel osiągnął dzień wcześniej.

- Powrót do Nepalu po pięciu latach jest ekscytujący! Widoki wynagradzają wszystko - Himalaje są oszałamiające - przyznaje Krzyżowski. Celem tegorocznej wyprawy himalaisty z Bielska-Białej jest samotne zdobycie Lhotse, bez użycia tlenu z butli i bez wsparcia Szerpów. To niezwykle trudne i wymagające wyzwanie, ale Krzyżowski jest pozytywnie nastawiony i zdeterminowany, aby je pokonać. Pierwsze dni wyprawy pokazują, że jest w doskonałej formie i świetnie aklimatyzuje się do wysokości.

bb

Zdjęcia: Piotr Krzyżowski