Końcem marca w Bielsku-Białej odbył się dwudniowy Beskidzki Kongres Kultury. Zaproszono specjalistów, zorganizowano wiele prelekcji i wydarzeń towarzyszących. Kongres był jednym z przedsięwzięć w ramach starań o Europejską Stolicę Kultury. Miasto musiało za to sporo zapłacić, ale zdaniem urzędników – było warto.

Beskidzki Kongres Kultury odbywał się w Bielsku-Białej w dniach 21 i 22 marca pod honorowym patronatem ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza i prezydenta Jarosława Klimaszewskiego. W ramach wydarzenia można było wziąć udział w sesjach plenarnych i panelach, spotkać się z animatorami kultury, twórcami i wymieniać się z nimi doświadczeniem, wiedzą czy ideami.

Tego typu wydarzenie zorganizowano w naszym mieście po raz pierwszy. Było to największe przedsięwzięcie w regionie, wszystko po to, by wykonać kolejny krok w kierunku konkurowania o Europejską Stolicę Kultury 2029. Była to również próba dyskusji nad obecnym stanem kultury w Bielsku-Białej i w Polsce, zwłaszcza w odniesieniu do instytucji i środowisk twórczych. Zaproszono w tym celu wielu prelegentów.

Spotkania odbywały się w Cavatina Hall, Teatrze Polskim, Domu Kultury Włókniarzy oraz Bielskim Centrum Kultury. Takie wydarzenie musiało sporo kosztować i z tym pytaniem do władz Bielska-Białej zwróciła się radna Barbara Waluś z PiS. W odpowiedzi wiceprezydent Adam Ruśniak przekazał, że Beskidzki Kongres Kultury cieszył się ogromnym zainteresowaniem osób, dla których rozwój kultury jest istotny, a potwierdzają to opinie uczestników i obserwatorów. W kongresie wzięło udział wiele osób nie tylko z miasta.

- Wagę tego przedsięwzięcia potwierdza fakt, że do dzisiaj prowadzone są dyskusje i rozmowy będące kontynuacją tematów podejmowanych na Kongresie - dodał Ruśniak. Kosztów jednak nie podał. Ze względu na to, że organizatorami Beskidzkiego Kongresu Kultury był Urząd Miejski, MDK i BCK, dla rzetelnego przedstawienia i omówienia kosztów wydarzenia zaprosił radną na rozmowę do Ratusza.

Nas również ta informacja zaciekawiła, dlatego zasięgnęliśmy języka w Ratuszu. Jak się okazuje, sale, w których odbywały się wydarzenia wynajęte były nieodpłatnie. Na pozostałe składniki - wynagrodzenie prelegentów, wyżywienie, zabezpieczenie i obsługę techniczną wydano 220 tys. zł. Do tego dochodzą jeszcze wynagrodzenia występujących artystów, ale te regulują osobne umowy. Czy było warto?

- W wydarzeniu wzięły udział tysiące uczestników. Osiągnęliśmy wszystkie założone cele, czyli zbudowaliśmy wizerunek miasta jako ważnego ośrodka kultury, z dobrym środowiskiem artystycznym i zapleczem kulturalnym. Przedstawiliśmy swoje postulaty, czego efektem są dalsze rozmowy. Impreza dobrze oceniona została w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego a Bielsko-Biała otrzymało wizytówkę wysokiej jakości, rzetelnego kandydata do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury - mówi naczelnik Przemysław Smyczek.

ak