Urodzony w Bielsku znany artystka i satyryk Bohdan Smoleń mówił, że artystyczne zamiłowania zawdzięcza ukochanej mamie. Pani Elżbieta była choreografem, ale także nauczycielką języków obcych. Niedawno do redakcji zgłosił się pan Waldemar, jej były uczeń, który przekazał nam notatki spisane przez panią Smoleniową. Znalazł je podczas porządkowania różnych dokumentów w swoim domu.

To kilkanaście starannie spisanych stron, w tym tłumaczenia, a zasady gramatyczne. - Pierwszy kontakt z panią Smoleń miałem w 1958 roku. Trafiłem do niej przez mojego gimnazjalnego kolegę, który pracował w fabryce margaryny i pobierał lekcje języka niemieckiego. Lala Smoleniowa, bo tak ją nazywano, była człowiekiem nadzwyczaj pogodnym i pogodzonym ze swoim stanem zdrowia - mówi pan Waldemar.

Ciężko zachorowała w młodym wieku

Elżbieta Smoleń w wieku 28 lat zachorowała na chorobę Heinego-Medina. Była sparaliżowana od szyi w dół. Lekcji udzielała w pozycji leżącej, a notatki z ogromną starannością spisywała za pomocą trzech palców jednej ręki. - Irytowało ją to, że nie była w stanie w pełni kontrolować swoich dzieci. Bohdan i jego młodsza siostra mieli bardzo dużą swobodę i matka im tej swobody nie ograniczała, zresztą nie była w stanie.

Bohdan Smoleń urodził się 9 czerwca 1947 roku w Bielsku. Rodzina mieszkała niedaleko Rynku, przy ul. Celnej - tuż nad komisariatem milicji. Jego ojciec Bronisław był rymarzem, pochodził z Bielska, natomiast mama była krakowianką. Zresztą rodzinna historia Elżbiety była niezwykle ciekawa. 

- Pradziadek był Włochem, prababka Austriaczką. Mieszkali na Węgrzech, gdzie moja babcia się urodziła, a później wyszła za mąż za Rosjanina i zamieszkała w Krakowie - mówił Bohdan Smoleń w rozmowie z portalem www.bielsko.biala.pl. I dodawał: - Wspaniała matka. Potrafiłem po nocy w Krakowie wsiąść w trabanta i przyjechać do Bielska-Białej tylko po to, aby wypić z mamą kawę. Umiałem od niej przyjąć wszystko, co mi powiedziała. To była jedyna kobieta, która mi mogła zwrócić uwagę.

Choreograf i nauczyciel wielu języków

W innym z wywiadów wspominał mamę tak: Była choreografem i nauczycielem języków. Uczyła ludzi chyba z pięciu języków. Równocześnie tłumaczyła prace doktorskie. Była poetką i organizowała grupy poetyckie, między innymi była współzałożycielką grupy „Skarabeusz”, w której funkcjonowali różni poeci.

Mama bardzo popierała zainteresowania estradowe Bohdana Smolenia. Kiedy młody Bohdan przebywał na studiach w Krakowie, a później założył Kabaret „Pod Buda”, pisała teksty dla syna.

W jaki sposób nasz rozmówca trafił do pani Smoleń? - Byłem już po studiach. Pracowałem w przemyśle. Obszary mojej współpracy to było NRD i Związek Radziecki. Szczególnie ważne okazały się rozmowy z Niemcami. Nie było zbyt wielu tłumaczy języka niemieckiego, więc musiałem opanować niemiecki. Dzięki pani Smoleń udało się to do tego stopnia, że jeździłem do Niemiec bez przedstawiciela handlu zagranicznego i swobodnie załatwiałem różne sprawy. To było ponad pół wieku temu.

Z bliska obserwował dorastającą gwiazdę

- Pierwszy raz spotkaliśmy się z panią Smoleń w latach 1958-59. Razem z kolegą byliśmy bardzo zainteresowani wspólnymi lekcjami języka niemieckiego.Później na skutek innych obowiązków życiowych ten kontakt się urwał, ale wrócił w latach 1965-66. Zostałem wtedy poinformowany, że mam szansę wyjechać na praktykę do Republiki Federalnej Niemiec. W związku z tym wróciłem do nauki niemieckiego u pani Smoleń. I faktycznie w listopadzie 1967 roku wyjechałem na tę praktykę do Niemiec Zachodnich.

W czasie tych wizyt miał okazję poznać małego Bohdana, przyszłą gwiazdę polskiej sceny kabaretowej. - Były dwa takie okresy, podczas których obserwowałem dzieci państwa Smoleń. W czasie tego pierwszego mieszkali na ul. Żeromskiego. Idąc ulicą Żeromskiego i Piastowską, w kierunku Grunwaldzkiej, po prawej stronie jest taka dosyć duża willa - państwo Smoleń zajmowali tam mieszkanie na parterze.

- Bohdan miał wtedy 11 lat. Z racji tego, że zajęcia odbywały się w pokoju dziennym, nawet można powiedzieć w salonie, w którym te dzieci na co dzień również żyły, miałem z nimi kontakt. Spędzałem tam czas przy biurku, obok łóżka pani Smoleń, a kawałek dalej dzieci spełniały swoje obowiązki domowe i szkolne. Siostra Bohdana była młodsza, miała w tamtym czasie sześć albo siedem lat. U Bohdana można było już zaobserwować zamiłowanie do żartów. Lala Smoleniowa zauważyła talent satyryczny syna, z czego była zadowolona. Później Bohdan zdał maturę i dostał się na studia w Krakowie - wspomina.

Pani Smoleń pisała teksty dla Bohdana

Gdy pan Waldemar po raz drugi uczęszczał do pani Smoleń na lekcje niemieckiego, to Bohdan miał już ok. 20 lat. Był studentem, rozpoczęła się jego przygoda z Kabaretem „Pod Budą”. - Odwiedzał mamę, która martwiła się, że syn tak bardzo przedłuża okres studiów z powodu zainteresowania kabaretem. W późniejszych latach nie miałem już kontaktu z Bohdanem, bo jednak dzieliła nas duża różnica wieku. Byłem starszy o 15 lat, byłem pracownikiem fabryki na kierowniczym stanowisku. Gdy przychodziłem na lekcje w tych późniejszych latach, a syn przyjeżdżał do matki, to zamienialiśmy dosłownie kilka zdań.

Bohdan Smoleń przyznawał, że chętnie korzystał z talentu mamy. - Udało mu się zaangażować mamę w działania satyryczne teatru. Pani Smoleń zaczęła pisać teksty, które teatr „Pod Budą” wykorzystywał. Widać było, że Bohdan trochę zachęcił mamę albo zainspirował do pisania tekstów satyrycznych.

Pan Waldemar z szacunkiem wspomina swoją nauczycielkę. - Była bardzo pogodna, choć była świadoma sytuacji, w której się znajdowała. Była bardzo zdyscyplinowana, postanowiła opanować dwa języki - niemiecki i rosyjski - do tego stopnia, żeby móc ich nauczać. Potem nauczyła się również języka angielskiego i też dawała lekcje. Była poliglotką. Niemieckiego i rosyjskiego nauczyła się z konieczności, bo musiała zapracować na dom. Zarobek męża nie dawał możliwości utrzymania rodziny na odpowiednim poziomie. Została wyjątkowo niesprawiedliwie potraktowana przez los. Postępująca choroba w jakimś stopniu zrujnowała radość jej życia, chociaż pani Smoleń tego smutku nie pokzywała i nie oczekiwała współczucia. Była całkowicie samodzielna. Była szalenie dzielną kobietą - kończy nasz rozmówca.

Małgorzata Irena Skórska
[email protected]