Mało kto wie, że przed wojną w Bielsku dużą popularnością cieszyły sę rajdy motocyklowe. Ścigano się na torach, ale także ulicach i w terenie. W latach 30. polski żużel miał dwóch dominatorów - Alfreda i Erwina Gayerów z Bielska. Niemcy reprezentowali barwy motocyklowego klubu z rodzinnego miasta i Strzelca Cieszyn. Obaj blisko sto lat temu dominowali na krajowym podwórku, a ich karierę przerwał wybuch II wojny światowej, po której osiedli zagranicą. Do rodzinnego Bielska wrócili krótko przed śmiercią. Przyjaźnił się z nimi Józef Fuczik, ojciec Antoniego, który w odziedziczonym po seniorze warsztacie naprawia maszyny do szycia.

Motocyklowe zmagania w Bielsku swój początek mają w 1928 roku, gdy Stanisław Migdacz założył Beskidzki Klub Motorowy. Jednym z pierwszych utytułowanych zawodników klubu był Leopold Baron. Motocyklista w okresie międzywojennym był najlepszym zawodnikiem wyścigów ulicznych, a także zawodów żużlowych.

Wygrywali w różnych kategoriach

W mistrzostwach Polski, które odbyły się w 1933 roku w Mysłowicach, został mistrzem kraju w klasie 350 ccm. Z powodzeniem startował w ulicznych wyścigach dookoła Bielska, gdzie nie miał sobie równych w tej kategorii. W popularnych wyścigach brał udział również Jan Bathelt z BKM, znakomity zawodnik okresu międzywojennego, który świetnie radził sobie w kategorii o pojemności 500 ccm.

Uliczne wyścigi motocyklowe w Bielsku skupiały utalentowanych zawodników z całego regionu. Przyjeżdżali tutaj również startować motocykliści z Warszawy. Wydarzenia przyciągały liczną widownię. W zmaganiach regularnie brał także udział zespół złożony z dwóch Niemców - byli nimi Alfred oraz Erwin Gayer. W latach 30. zeszłego wieku Gayerowie byli jednymi z najlepszych motocyklistów w Polsce.

Tytuły mistrzów kraju zdobywali w wyścigach drogowych, górskich, na torze oraz żużlowych - wszędzie gdzie ścigały się motocykle. Bracia Alfred i Erwin byli bielszczanami, ale w niektórych zawodach występowali też jako reprezentanci klubu motocyklowego z Cieszyna. W latach 30. zdobyli ogółem kilkanaście tytułów mistrza i wicemistrza Polski. Jeżeli nie zwyciężali, to zajmowali inne miejsca na podium.

Ich przyjacielem był Józef Fuczik 

Po pierwsze byli utalentowani, a po drugie startowali w kilku kategoriach - od najmniejszych do największych motocykli. Najczęściej jednak startowali na sprzęcie marki DKW. Było ich na to stać, ponieważ byli synami majętnego bielskiego fabrykanta - Franza Gayera, którego zakłady mieściły się przy dzisiejszej ul. 1 Maja. Ich domem rodzinnym był obecny DK Włókniarzy. Gayerowie jako jedni z pierwszych mieli profesjonalną przyczepę do wożenia motocykli. Byli właścicielami kamienicy w Bielsku, którą wynajmowali.

W jednym z artykułów, na który się natknęliśmy poszukując informacji na temat braci Gayerów córka Alfreda, mieszkająca w Niemczech mówi: - Obaj, czyli tato oraz wujek Erwin, byli wielkimi pasjonatami sportów motocyklowych chyba aż do swojej śmierci. Tato oraz wujek faktycznie przed wojną byli dobrymi zawodnikami i dla klubów ze Śląska zdobywali wiele sukcesów w zawodach, w których występowali. Wielokrotnie słyszałam opowieści, że nierzadko bywały zawody, w których obydwaj jako pierwsi, specjalnie jadąc obok siebie, mijali linię mety. Dawało im to, jako młodym przecież chłopakom, wielką frajdę i oczywiście podziw publiczności oglądającej zawody - czytamy w portalu po-bandzie.com.pl.

Startowali m.in. w zawodach o Złoty Kask w Poznaniu czy mistrzostwach Bydgoszczy. Brali udział w zawodach w Hajdukach Wielkich, czeskiej Ostrawie czy Pardubicach. W 1935 roku w mistrzostwach Polski w Bydgoszczy w klasie 250 ccm wygrał Erwin Gayer przed bratem Alfredem. Erwin zajął również drugie miejsce w finale bez podziału na klasy. Przyjaźnił się z nimi Józef Fuczik, ojciec Antoniego, który w odziedziczonym po ojcu warsztacie przy ul. Komorowickiej w Bielsku-Białej do dzisiaj naprawia maszyny do szycia.

Pasją pana Józefa również były motory. Gayerowie podarowali mu motocykl, na którym później startował razem z nimi w ulicznych mistrzostwach Polski m.in. w Bydgoszczy, Warszawie i Katowicach. - Tatuś przed wojną pomagał im na warsztacie. Miał do tego smykałkę. Zakolegowali się, ścigali się na rowerach, później kupili mu motocykl - „dekawkę” z kompresorem. Stworzyli trzyosobowy zespół. Jeździli bardzo dobrze, we wszystkich rodzajach wyścigów. Mieli swoich kibiców - wspomina opowieści ojca Antoni Fuczik.

Tragiczny wypadek przez fotografa

Częścią historii motocyklowej w Polsce jest słynny wyścig w Strudze pod Warszawą w 1935 roku. Wydarzył się wtedy straszny wypadek. Fotograf wybiegł przed linię mety i nie zdążył się cofnąć. Aparat uderzył w głowę motocyklistę, który zginął na miejscu, drugi przewrócił się i jego motocykl uderzył w tłum. Zginęło kilka osób, kolejne zostały ranne. Gayerowie i Fuczik dojechali do mety później, nie brali udziału w kraksie.

Kto wie, co byłoby dalej z karierami braci Gayer, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Podobnie jak milionom innych osób tak i im wojna pokrzyżowała sportowe ambicje. Zostali wcieleni do wojska i wysłani na front. Później Alfred został w Niemczech, startował tam w zawodach, przyjeżdżał do Polski. Erwin znalazł się w Austrii, tam spłodził dwie córki i prowadził wziętą drogerię. Nie wrócili na stałe do Bielska, ale ich rodziny cały czas utrzymują kontakt. Alfred co prawda powrócił do sportu motorowego, ale już nie w takim wymiarze, jak w Polsce i nie z takimi sukcesami. Może brakowało mu Erwina i Józefa. Sam miał mówić, że to już było kompletnie nie to samo. W zawodach brał udział jeszcze na początku lat 50.

Bracia mieli wielki sentyment do rodzinnego Bielska, ale odwiedzili je dopiero w 1987 roku. Młodsza córka Alfreda, który zmarł w 1992 roku, do dziś utrzymuje kontakt z rodziną Fuczików. Jego brat Erwin zmarł kilka lat później. - Gayerowie to byli dobrzy, przyjemni ludzie. Rodzinnie żyli. Szczególnie matka, to była bardzo dobra kobieta. Ona dbała o mojego tatusia jak o swoich własnych synów - mówi Antoni Fuczik.

Adam Kanik
[email protected]

Na zdjęciu: bracia Gayer i Józef Fuczik, fot. z archiwum rodziny Fuczików.