Białoruskie standardy panują w Radzie Miejskiej - uważa radny Janusz Okrzesik. Słowa te padły, bo radni odrzucili złożony dzień przed sesją wniosek o wprowadzenie pod obrady uchwały w sprawie wyboru Małgorzaty Zarębskiej do prezydium. Maksymilian Pryga wyjaśniał, że wniosek odrzucono, bo radna Zarębska... jest nieobecna i nie bierze udziału w obradach. - Robicie kampanię wyborczą - mówiła przewodnicząca Dorota Piegzik-Idydorczyk. Tomasz Wawak wyjaśniał, że klub chciał uzasadnić swój wniosek. - Złamała pani pewne zasady - grzmiał radny Jerzy Bauer.

Wszystko miało miejsce w trakcie dyskusji nad projektem budżetu. Krytykował go radny Janusz Okrzesik, który mówił m.in. o zwijaniu się MZK czy wyłączonym oświetleniu w nocy. -Słaby budżet - mówił i dodawał, że radni prezydenta „robią co chcą”. Rzeczywiście mają 14 głosów w 25-osobowej Radzie Miejskiej.

Wniosek złożony dzień przed sesją

Słowa radnego Okrzesika były nawiązaniem do odrzuconego na początku sesji wniosku, by wprowadzić do porządku obrad uchwałę. Projekt zakładał, że Małgorzata Zarębska zostanie wiceprzewodniczącą Rady Miejskiej w Bielsku-Białej. Wniosek zgłoszono wczoraj (na dole strony). W uzasadnieniu czytamy, że Niezależni.BB nie mają przedstawiciela w prezydium, jego powołanie będzie „powrotem do normalności”.

Na słowa odpowiedział Maksymilian Pryga. - Klub nie robi co chce, ale realizuje postulaty mieszkańców. Wiem, że jak ktoś jest w opozycji, a inną narrację przedstawiał jako koalicjant, to jest to dla niego wygodne. Proszę spojrzeć uczciwie na inwestycje w pana okręgu wyborczym - apelował Pryga. Roman Matyja przytoczył dane, że samorząd do MZK dopłaca kwotę blisko 70 mln zł i nie dostrzega „zwijania się”. - Jak słuchałem pana, to wydaje mi się, że żyjemy w dwóch różnych światach - mówił Matyja do Okrzesika.

Janusz Okrzesik wyjaśniał, że w budżecie znalazł się zapis o redukcji niektórych kursów. - Rzeczywiście, chyba żyjemy w dwóch różnych światach. Pan akceptuje te białoruskie standardy, ja nie - rzucił Okrzesik, co wywołało poruszenie wśród radnych. - Tak, białoruskie standardy - dodał z przekonaniem.

Kandydatka na sesję nie dotarła

- Jak można głosować nad kandydaturą osoby, której nie ma na sali? - pytał Pryga, bo Małgorzata Zarębska cały czas była nieobecna. - Panują normalne, europejskie, polskie standardy - dodawał. Okrzesik wyjaśniał, że głosowanie dotyczyło wprowadzenie punktu do porządku obrad, a nie wyboru kandydatki.

Na koniec sesji w sprawach różnych głos zabrali m.in. Tomasz Wawak i Jerzy Bauer. - Złamała pani pewne zasady, nie dopuściła pani do głosu osoby, która chciała uzasadnić wniosek - mówił radny Bauer dodając, że przy innej uchwale wniosek uzasadniano. Dorota Piegzik-Izydorczyk wyjaśniała, że nie ma obowiązku ustnego uzasadniania. - Wniosek wpłynął wczoraj, był udostępniony radnym z uzasadnieniem. Można go było przeczytać, nie musi wybrzmieć przed głosowaniem - przekonywała przewodnicząca.

- Gdybyście kandydaturę traktowali poważnie, to byście go złożyli co najmniej siedem dni przed sesją i byłby wprowadzony (wnioski złożone później muszą zostać przegłosowane na początku sesji - red.)Robicie sobie kampanię wyborczą - dodawała Dorota Piegzik-Izydorczyk. Prawidłowe zastosowanie przepisów przez przewodniczącą Rady Miejskiej w Bielsku-Białej potwierdził mecenas Jacek Biel. Sprawczyni całego zamieszania - radna Małgorzata Zarębska, była nieobecna. Nie wzięła udziału w obradach. 

Bartłomiej Kawalec
[email protected]