W poniedziałek w Podbeskidziu ruszyły rozmowy prezesa Krzysztofa Przeradzkiego z pracownikami. Pomysłem nowego zarządcy jest m.in. redukcja administracji - osoby z pionu marketingu otrzymały nowe warunki pracy, które są nie do zaakceptowania i zmuszają do zwolnienia, a dyrektor sportowy Sławomir Cienciała i Marek Sokołowski dostali dobę na przyjęcie warunków rozstania. Nim rozmowy dobiegły końca, w klubie pojawił się kontroler z inspekcji pracy. Według informacji portalu, wynagrodzenia otrzymują tylko pracownicy na umowie o pracę. Kto prowadzi własną działalność i wystawia spółce fakturę, ten ostatnią wypłatę dostał za październik.

Niemal dwa tygodnie temu nowym prezesem Podbeskidzia został Krzysztof Przeradzki. Kibice nadal nie poznali nowego prezesa, ani jego planu na dalsze funkcjonowanie klubu pogrążonego w kryzysie sportowym i finansowym. W poniedziałek w spółce rozpoczęły się rozmowy, których założeniem jest najprawdopodobniej cięcie kosztów i redukcja zatrudnienia. Nowy prezes myśli także o wycofaniu drużyny czwartoligowych rezerw, ale - jak ustaliliśmy - w tej sprawie weto postawił trener Dariusz Marzec.

Doba na przyjęcie warunków

Jak nieoficjalnie ustalił portal, propozycję rozstania otrzymali dyrektor sportowy Sławomir Cienciała i skaut Marek Sokołowski. Obaj panowie dostali dobę na zaakceptowanie przedstawionej im propozycji, jeśli się nie zgodzą, to usłyszeli, że mogą o swoje pieniądze walczyć na drodze sądowej. Skontaktowaliśmy się z jednym z nich, ale odmówił nam komentarza w tej sprawie. Drugi był w poniedziałek nieuchwytny.

Trzecia osoba z pionu sportowego, która wykonywała pracę administracyjną, otrzymała propozycję przejścia do działu marketingu. Trudno powiedzieć czy z niej skorzysta, bo pracownicy z tego pionu otrzymali nowe warunki pracy z kategorii „nie do zaakceptowania”. Z naszych informacji wynika, że to system prowizyjny, w ramach którego pracownicy mają być rozliczeni nawet z kosztów ich pracy, którym ma być... światło zapalone w biurze. W te informację trudno było nam uwierzyć, ale potwierdziło je kilka osób. 

Zwolnienia nie musi obawiać się rzecznik prasowy oraz kierownik ds. bezpieczeństwa. Są niezagrożeni nie ze względu na docenienie ich pracy przez nowego prezesa, ale przez fakt, że obsadzenia tych stanowisk wymaga podręcznik licencyjny. PZPN nie wymaga od klubów fotografa czy kamerzysty realizującego vlogi i wiele wskazuje na to, że w tym zakresie także spodziewane są cięcia nowego zarządcy.

Auta służbowe mają stać

Nowy prezes zabronił korzystać pracownikom z samochodów służbowych, wcześniej mogli nimi na przykład jechać po pracy do domu. Klub ma kilka aut, które otrzymał od sponsora, ale sam je tankuje i wprowadzone ograniczenie to szukanie oszczędności. O ile ten zakaz jest zrozumiały, to absurdalne jest, że na mecz ze Zniczem Pruszków pracownicy mogli wziąć auto służbowe, ale tylko jedno. Do auta nie zmieścił się rzecznik prasowy, który relację na żywo robił najpewniej z domu oglądając mecz w Polsat Box.

Gdy w czwartek skontaktowaliśmy się z Krzysztofem Przeradzkim, by przedstawić jego osobę oraz plan wyjścia z kryzysu, po raz drugi usłyszeliśmy odmowę. Nowy prezes tłumaczył się natłokiem pracy i zbliżającym się terminem złożenia sprawozdania finansowego. Zaproponowaliśmy spotkanie przed ostatnim meczem ligowym ze Zniczem Pruszków. Nowy prezes na mecz się nie wybierał, więc zaproponował nam rozmowę... z byłym prezesem. Bogdana Kłysa faktycznie spotkaliśmy w Pruszkowie.

Nie dyrektor, a doradca?

Zwolnienie pionu sportowego, to szykowanie miejsca pod nowych pracowników. W zeszłym tygodniu na rozmowach w klubie był Kamil Kosowski. 46-latek ma bogate piłarskie CV, występował m.in. w Wiśle Kraków czy Górniku Zabrze, na krajowych podwórkach zdobywał tytuły mistrza Polski oraz sięgał po Puchar Polski. Występy w europejskich pucharach stały się w jego przypadku przepustką do gry w niemieckim 1.FC Kaiserslautern, angielskim Southampton, włoskim Chievo Verona czy hiszpańskim Cadiz.

Skrzydłowy przez wiele lat grał w reprezentacji Polski, brał udział w mistrzostwach świata w Niemczech w 2006 roku. Kosowski kilka lat temu otworzył biznes w Bielsku-Białej - został właścicielem pączkarni w centrum miasta, ale nie ma doświadczenia jako dyrektor sportowy - krótko pełnił taką funkcję w Rozwoju Katowice, ale było to w 2015 roku. Od wielu lat pisze felietony dla „Przeglądu Sportowego” oraz jako ekspert i komentator występuje w Canale+. W klubie ma zostać kimś w rodzaju doradcy zarządu.

Bartłomiej Kawalec
[email protected]