Koncertował na całym świecie, podziwiany był za kunszt pianistyczny, porównywany do samego Fryderyka Chopina. Na długie lata zapomniano, że pochodził z rodziny żydowskiej wywodzącej się z Bielska. Za sprawą bielskiego dyrygenta Andrzeja Kucybały poznaliśmy bliżej postać wybitnego Jana Smeterlina, który wbrew woli rodziny porzucił studia prawnicze. Jego kariera rozwijała się błyskawicznie i w niedługim czasie stał się jednym z najbardziej liczących się i uznanych pianistów pierwszej połowy XX wieku. Mieszkał w Londynie czy Nowym Jorku, koncertował na całym świecie, a jego talentem zachwycała się królowa Elżbieta II.

Jan Smeterlin, a właściwie Hans Schmetterling, przyszedł na świat 7 lutego 1892 roku w Bielsku. Jego ojcem był żydowski adwokat i rajca miejski dr Julius Schmetterling, który znany był z proniemieckiego nastawienia społeczno-kulturalnego. W przeciwieństwie do poglądów ojca, Hans (później Jan) przywiązany do kultury polskiej, po wyjeździe na studia prawnicze do Wiednia spolszczył imię i nazwisko.

Nauki pobierał u wybitnych mistrzów

Wbrew woli ojca i rodziny porzucił studia prawnicze i rozpoczął pianistyczne pod kierunkiem wybitnych pedagogów - Leopolda Godowskiego i Teodora Leszetyckiego (m.in. nauczyciela Ignacego Paderewskiego). 

- Ta decyzja spowodowała, że ojciec i cała najbliższa rodzina Jana Smeterlina wyrzekli się go, nie utrzymując z nim później żadnych kontaktów. Dopiero pod koniec lat 20., po jego zabiegach przywrócenia tych kontaktów, udało mu się to i nawet zaprosił ojca na koncert do Wiednia - wyjaśnia Andrzej Kucybała, dyrygent i wieloletni dyrektor bielskiej szkoły muzycznej. Rodzice Smeterlina zostali pochowani na cmentarzu żydowskim w Bielsku-Białej, pozostała część rodziny zaginęła w zawierusze wojennej.

Od czasów wiedeńskich Jan Smeterlin swą polskość podkreślał na każdym kroku. Całkowicie odizolował się od swego rodowego pochodzenia, tak że nawet najbliższa rodzina jego żony - w tym siostrzenica Lilian de Arias - o jego pochodzeniu dowiedziała się dopiero niespełna 30 lat po jego śmierci.

- Przywiązanie do kultury narodowej podkreślał w każdym wystąpieniu. Na afiszach i programach koncertowych drukowanych w najdalszych zakątkach świata znajdujemy informację „Polski Pianista”. W 1915 lub 1916 roku wstąpił do Legionów Polskich i służył w nich jako oficer kawalerii aż do zakończenia wojny. W archiwum wojskowym w MON zachowała się jego dokumentacja służby wojskowej - wylicza dyrygent.

Jan, wybitnie utalentowany muzycznie od dziecka, swój pierwszy publiczny koncert zagrał w Teatrze Miejskim w 1889 roku, wykonując Koncert A-dur W. A. Mozarta z działającą w tym czasie w Bielsku Orkiestrą Symfoniczną Niemieckiego Towarzystwa Kulturalnego. Prawdziwą zawodową karierę pianistyczną, już pod nazwiskiem Jan Smeterlin, rozpoczął po wiedeńskich studiach w 1920 roku koncertami w Warszawie, Paryżu, Wiedniu i Berlinie. Dalsza droga artystyczna to Londyn, Nowy Jork i… cały świat.

Koncertował w wielu krajach świata

Pianista osiadł na stałe w Londynie, gdzie kontynuował karierę. Ożenił się z księżniczką Didi z rodu De Arias. Jego kariera rozwijała się i szybło stał się jednym z najbardziej liczących się i uznanych pianistów pierwszej połowy XX wieku. Po II wojnie światowej mieszkał w Londynie i Nowym Jorku. Był bliskim przyjacielem Karola Szymanowskiego, którego wspierał finansowo w jego najtrudniejszym okresie życia. Szymanowski upoważnił Smeterlina do prawykonań wszystkich utworów pianistycznych skomponowanych przez siebie i często pytał go o opinię i uwagi krytyczne dotyczące utworów, które komponował. W większości recitali pianistycznych Jan Smeterlin starał się umieszczać mazurki Szymanowskiego, których był wspaniałym odtwórcą.

W Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego zachowały się listy Szymanowskiego do Smeterlina, do którego zwracał się „Mon cher Smet”. Z listów tych wynika niezbicie, jakim szacunkiem i przyjaźnią muzycy darzyli się wzajemnie. W 1979 roku ukazał się wydany w Londynie przez wydawnictwo Allegro Press zbiór listów i esejów zatytułowany „Karol Szymanowski & Jan Smeterlin - Correspondence & Essays”.

- Smeterlinowi swe kompozycje dedykowali prawie wszyscy współcześni mu kompozytorzy. To bezsporne świadectwo uznania, jakim się cieszył się w środowisku muzycznym - mówi Andrzej Kucybała. Smeterlin koncertował w największych salach koncertowych świata. Podziwiany był za swój kunszt, porównywany do wykonawstwa Chopina. Był jednym z najwybitniejszych odtwórców jego mazurków i etiud. Zachowało się kilkanaście płyt z utworami Chopina nagranych dla największych angielskich i amerykańskich wytwórni.

Ceniony także za talent... kulinarny

- Słuchając dzisiaj tych nagrań z winylowych płyt, podziwiać możemy jego kunszt, wielką wrażliwość na dźwięk, frazowanie i głęboką znajomość twórczości Fryderyka Chopina. Dzisiaj nagrania Smeterlina nie tylko powinny mieć pamiątkowy i historyczny charakter, ale służyć jako wzorzec wykonawczy utworów Chopina dla współczesnych pianistów. Zachowane recenzje z jego koncertów i recitali dają słowny obraz zachwytu krytyków i publiczności, jaki towarzyszył zawsze jego koncertom i recitalom. Na pewno, od lat 20. aż do jego śmierci, w USA i Anglii, Francji, Hiszpanii, Kanadzie, Ameryce Południowej i Japonii był równie wysoko cenionym pianistą jak Ignacy Paderewski czy Artur Rubinstein - dodaje Andrzej Kucybała.

Jan Smeterlin to nietuzinkowa postać, jego pasją było także gotowanie. - We wspomnieniach jego siostrzenicy ta pasja przejawiała się tym, że w czasie przygotowywania potraw do kuchni mógł wchodzić jedynie jego ukochany piesek. Pozostawił po sobie tom przepisów kulinarnych, który został pośmiertnie wydany w Londynie - mówi z uśmiechem Andrzej Kucybała. Jak opowiadała siostrzenica pianisty - pasję kucharską Jana doceniła sama… królowa Elżbieta II. Stało się to, gdy na jednym z przyjęć, na którym była obecna, poczęstował ją ciasteczkami według własnej receptury. Tak zasmakowały królowej, że później pianista musiał przy każdej okazji wypiekać dla niej ten przysmak nazwany - na jej cześć - „Queen’s Cookies”.

Smeterlin zaprzyjaźniony był z najwybitniejszymi postaciami polityki i kultury. Wśród przyjaciół znany był jako osoba niezwykle dowcipna, inteligentna, o szczególnych zdolnościach językowych. Biegle władał aż siedmioma językami - polskim, angielskim, niemieckim, jidysz, włoskim, francuskim i hiszpańskim.

1 września 1939 roku, po napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę, napisał list do premiera Arthura Neville’a Chamberlaina, w którym zwracał uwagę na brak właściwej reakcji Anglii na atak Niemiec na Polskę.

Po wybuchy wojny pisał do premiera

- Już 11 września otrzymał podpisany przez premiera list, w którym Chamberlain wspomina - na wstępie - swoje wrażenia z koncertów Jana. Zapewnia go na koniec: „kraj, w którym się urodziłeś, będzie przez jakiś czas zniewolony, zmartwychwstanie; i nic nie zmieni Twojego kraju z kursu, który wybrał”. Ten imienny list świadczy o tym, jaką estymą i poważaniem w najwyższych kręgach w Anglii cieszył się Jan Smeterlin. Przecież premier w trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się Anglia po wybuchu II wojny światowej, nie znajduje bez szczególnej przyczyny czasu na prywatną korespondencję - zwraca uwagę Andrzej Kucybała.

- Niestety, historia naszego kraju po II wojnie światowej nie pozwoliła Janowi Smeterlinowi na odwiedziny Polski. Był zaciekłym przeciwnikiem komunistów, których uważał za całe zło świata i deklarował, że dopóki w jego kraju rządzą komuniści, jego noga w nim nie stanie - wyjaśnia bielski muzyk.

Nie tylko postać Smeterlina jest ciekawa, ale i sama opowieść o tym, jak po latach udało się przywrócić pamięć o jego pochodzeniu. - To był koniec lat 90. Szkoła muzyczna mieściła się wtedy przy ul. Schodowej. Sekretarka oznajmiła mi, że chce ze mną rozmawiać jakaś Angielka. Byłem zaskoczony, ale od razu zaprosiłem panią do gabinetu. Moje zdziwienie było tym większe, gdy usłyszałem, że mam do czynienia z lady Lilian de Arias, elegancką damą, skoligaconą z wielkimi rodami królewskimi Szwecji, Liechtensteinu czy Luksemburga, która na dodatek powiedziała, iż szuka informacji o swoim stryju, wybitnej sławy pianiście, który urodził się w Bielsku. W ten właśnie sposób dowiedziałem się, że Smeterlin pochodził z naszego miasta. Trudno było uwierzyć, że nikt w naszym środowisku muzycznym tego nie wiedział. Ale, jak się okazało, losy muzyka sprawiły, że zatarły się za nim niemal wszystkie tropy - opowiada Andrzej Kucybała. 

- Lady Lilian powiedziała mi wtedy o swoim wielkim szacunku dla stryja, który był bezdzietny i zajął się jej wychowaniem. Los sprawił, że choć ona sama szukała wiadomości na jego temat, to nam oddała wielką przysługę, uświadamiając, jaka osobistość urodziła się właśnie w Bielsku - dodaje dyrygent.

Fortepianiu nie udało się sprowadzić

Andrzej Kucybała kontynuował znajomość z arystokratką. Zaprosił ją na uroczystość otwarcia nowego budynku szkoły muzycznej przy ul. Wyspiańskiego. Gdy wraz ze szkolną orkiestrą bywał w Londynie, otrzymywał od niej zaproszenia na herbatę i gościł w gabinecie Jana Smeterlina. Dzięki temu lady Lilian de Arias przekazała szkole zbiór pamiątek po stryju, w tym nuty z jego odręcznymi zapiskami. - Złożyła też zbiór płyt, piękny album ze zdjęciami i wycinkami z prasy oraz koncertowe afisze. Czułem się zaszczycony, gdy to wszystko odbierałem w londyńskim gabinecie pianisty - podkreśla Andrzej Kucybała.

Szczodrość arystokratki nie miała granic, zaoferowała szkole dar w postaci… fortepianu Smeterlina. - W tamtych czasach Steinway wypuszczał jedynie instrumenty w czarnym kolorze. Tymczasem na specjalne zamówienie pianisty firma zrobiła dla niego fortepian wykonany z orzecha kaukaskiego. Niestety, sprowadzenie tak dużego instrumentu z Anglii byłoby bardzo drogie. Swego czasu nikt nie był zainteresowany wsparciem tej inicjatywy, która ostatecznie upadła - przypomina muzyk.

Przykład Jana Smeterlina powinien nam wszystkim uzmysłowić, że pochodzenie rodzinne, etniczne i wyznaniowe nie ma żadnego znaczenia. Jesteś i stajesz się obywatelem takiego kraju, jakim tworzy cię kultura i przywiązanie do niej. Jan Smeterlin był po prostu obywatelem polskim i świata, bez względu na to, jakim posługiwał się paszportem. I takim należy go zapamiętać, przywracając pamięć o nim w jego rodzinnym mieście oraz oddając należny mu hołd - puentuje dyrygent z Bielska-Białej.

Jan Smeterlin zmarł 18 stycznia 1967 roku w Londynie, niedługo po powrocie z Nowego Jorku, gdzie mieszkał w ostatnich latach swojego życia. We wrześniu wydarzenie poświęcone pianiście zorganizowała Książnica Beskidzka. Uświetnił je recital chopinowski wybitnie uzdolnionego bielszczanina Mateusza Dubiela, zeszłorocznego laureata 51. Ogólnopolskiego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina.

Marcin Kałuski
[email protected]

Zdjęcia: z archiwum A. Kucybały; M. Kałuski, P. Sowa/Urząd Miejski w Bielsku-Białej