Brutalny atak na wolne media dotarł nawet na Podbeskidzie. Według ministra Grzegorza Pudy, jesteśmy niepotrzebni i nie ma dla nas przyszłości, jeżeli nie będziemy przychylni władzy. To rujnowanie jednego z filarów demokracji - ostrzega Mirosław Galczak, prezes Wydawnictwa Prasa Beskidzka i redaktor naczelny Kroniki Beskidzkiej. Zobacz reportaż telewizyjny Beskidzkiej TV.

- Jestem wzburzony rozmową z Grzegorzem Pudą, która miała miejsce podczas święta gminy Porąbka, a także późniejszym postem, który zamieścił na swoim profilu facebookowym, gdzie wszystkiemu zaprzeczył. A krytykował prasę lokalną, Kronikę Beskidzką i jednego z moich dziennikarzy. O lokalnych i regionalnych mediach było powiedziane wprost: są nikomu niepotrzebne i najlepiej, by ich w ogóle nie było. Kto tego człowieka wybrał do parlamentu? Jak poseł i minister może opowiadać takie rzeczy, na trzy miesiące przed wyborami, i to w obecności prezydenta Bielska-Białej? - mówi szef Wydawnictwa Prasa Beskidzka.

- Ze słów, które usłyszałem, wynikało, że pan minister miał zastrzeżenia do Kroniki Beskidzkiej, że nie do końca jest ona bezstronna i że wzmacnia jedną część sceny politycznej. I potem ta wypowiedź, która jest już znana, bo też ją czytałem w mediach, że w zasadzie nie wiadomo czy taka prasa lokalna jest potrzebna. Niedobrze, że takie sytuacje mają miejsce - mówi Jarosław Klimaszewski, prezydent Bielska-Białej.

- Nie słyszałem tej wypowiedzi, więc trudno mi uznać czy taka faktycznie była, czy tak była zinterpretowana. Wiem na pewno, że jest oświadczenie pana ministra, który mówi wprost, że media lokalne są bardzo ważne i potrzebne dla naszej przestrzeni komunikacyjnej i rynku medialnego. (...) Dobrze, że media lokalne zajmują się tym, co dzieje się w kraju i mam nadzieję, że robią to obiektywnie, ale liczę na to, że będą też patrzyły na ręce władzy lokalnej. Nie mam nic do zarzucenia mediom lokalnym - mówi poseł Przemysław Drabek.

- Ta wypowiedź ministra to podważanie istoty funkcjonowania mediów lokalnych, które są najbliżej ludzi. Jestem zdziwiony taką otwartością pana ministra, bo nawet na poziomie krajowym tak arogancka postawa jest rzadko spotykana. Natomiast tu, wprost, do szefa jednego z najważniejszych mediów regionalnych padają takie słowa. To nieprawdopodobne. Jeżeli przychodzi minister i wprost - kawa na ławę - wykłada, że albo będziecie pisać tak, jak sobie tego życzymy, albo was nie będzie, to wtedy rzeczywiście można zacząć się bać. Ale przede wszystkim powinni się bać obywatele - ocenia poseł Mirosław Suchoń.

- Media są potrzebne do tego, by realizować swój obowiązek. To źródło wiedzy dla mieszkańców. Bez mediów nie wiedzielibyśmy, co robią nasi prezydenci, wójtowie, burmistrzowie, starostowie, radni, rząd i premier oraz wszystkie osoby, sprawujące funkcje publiczne. Bylibyśmy ułomni. W latach 80. po to walczyli nasi rodzice i dziadkowie, byśmy byli pełnoprawnymi obywatelami, a wtedy można być w pełni obywatelem, jeśli ma się dostęp do informacji - komentuje poseł Przemysław Koperski.

- Wstydzę się za ministra, że coś takiego powiedział i współczuję red. Galczakowi, że go coś takiego spotkało - mówi poseł Małgorzata Pępek. - To wypowiedź niedopuszczalna. I jeszcze fakt, że jest ministrem. Świadczy to o rozkładzie formacji, z której wykluł się ten rząd - dodaje poseł Mirosława Nykiel.

- Gazety lokalne i regionalne absolutnie są potrzebne. Gdy czytałem wypowiedź pana ministra, przypomniałem sobie lata 80., gdy walczyliśmy o wolność słowa. Pamiętam te czasy, gdy smutni panowie z SB straszyli obywateli, którzy śmieli korzystać z wolności słowa - mówi socjolog Paweł Pajor.

- Prasa zaczęła się rozwijać od małych, lokalnych mediów w Stanach Zjednoczonych, Europie i również w Polsce. Donosiły o najważniejszych zdarzeniach i budowały społeczeństwo obywatelskie. To najważniejszy wyznacznik mediów lokalnych, także zdecydowanie powinny istnieć i być wolne. A co się stanie, jeśli będą upadać? To bardzo duże zagrożenie dla demokracji, no i wracamy do PRL-u - jest jeden organ władzy publicznej i nie mamy dostępu do informacji - wskazuje dr hab. Mirosława Wielopolska-Szymura z Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Medialnej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

- Politycy PiS-u marginalizują media jako takie, uważając, że ich obecność w systemie demokratycznym nie jest niezbędna. Prowadzą podwójną politykę. Z jednej strony udają się tylko do mediów, które są im przyjazne, gdzie opowiadają co chcą, bo nikt ich nie weryfikuje i nie dostają trudnych pytań. A z drugiej strony, prowadzą politykę dyskredytacyjną wobec wszystkich innych mediów, co dotyczy poziomu ogólnopolskiego, jak i lokalnego - mówi Andrzej Andrysiak, prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych.

Autor reportażu TV: Marcin Kałuski