Czwartek to na placu przy ul. Broniewskiego w Bielsku-Białej jeden z tradycyjnych dni targowych. Zazwyczaj w takie dni tłok panował tam od samego rana. 16 marca było jednak raczej pusto. Straganów niewiele, tak samo jak kupujących.

- W soboty jest nieco lepiej - pociesza się sprzedawczyni ze stoiska z mięsem, choć i ona przyznaje, że tak pusto, jak w ostatnim czasie, na targowisku nigdy nie było. - Emeryci to teraz u lekarzy siedzą, a nie na zakupy chodzą - śmieje się inny z handlujących. Ale po chwili przestaje żartować i przyznaje, że od jesieni coraz mniej ludzi przychodzi na zakupy.

- Kiedyś to przed świętami tu się przejść nie dało, były wielkie kolejki przed straganami. Ludzie taszczyli całe siaty z zakupami, a teraz co najwyżej jakąś małą reklamówkę - tłumaczy starsza kobieta, która na jednym ze stoisk kupiła właśnie kilka sadzonek kwiatów do ogródka.

Trudno nie zgodzić się z tą oceną. Nie widać osób obładowanych zakupami, przed straganami też nie ustawiają się ogonki. Jedynie przy jednym z obwoźnych punktów z mięsem stoi kilka osób. Gdzie indziej widać więcej sprzedających niż kupujących, mimo że pogoda tego dnia jest dobra. Czy to efekt drożyzny?

Jakie są ceny na bielskim targowisku sprawdzała „Kronika Beskidzka”. Nowe wydanie lokalnego tygodnika jest już w sprzedaży w dobrych punktach handlowych. E-wydanie można kupić TUTAJ.

map

Zdjęcie: Marcin Płużek