Wczoraj w Teatrze Lalek Banialuka w Bielsku-Białej miała miejsce premiera spektaklu „Ślub”. Dramat powstał w trakcie emigracji Witolda Gombrowicza w 1946 roku, realizatorzy spektaklu zmierzyli się z najbardziej nieujarzmionym i metaforycznym utworem pisarza. Główny bohater, Henryk, jest żołnierzem, który po latach wojennej tułaczki śni o powrocie do domu. Niestety, nawet we śnie jego dom już nie jest domem, a rodzice i narzeczona nie są ludźmi, którymi byli przed wojną.

- Chciałbym raz w sezonie mieć propozycję dla młodzieży i dorosłych. To kierunek, w którym konsekwentnie prowadzę teatr. Wcześniej były Proces, Augustus, teraz Ślub. Ta propozycja, o której rozmawiałem z reżyserką Agaty Biziuk już dwa lata temu, jest sama w sobie trudna, stanowi wyzwanie. Świat poszedł w taką stronę, że postrzegamy tutaj bardzo dużo aktualnych rzeczy, które poszerzają interpretację gombrowiczowską - mówi podczas konferencji prasowej Jacek Popławski, dyrektor Teatru Lalek Banialuka.

Gombrowiczowskie gęby

Ciekawym zamysłem reżyserki była wierność tekstowi klasyka, połączona z wachlarzem artystycznych możliwości, dostępnym jedynie w teatrach lalkowych. Skoro Henryk wraca z wojny, to oczywistym jest, iż się zmienił, utracił część siebie, tożsamość i niewinność. Autorzy spektaklu nie zapomnieli o ważnych dla Gombrowicza pojęciach formy i gęby. Świat otaczający bohatera nieustannie się transformuje.

Ojciec wpierw jest karczmarzem, potem staje się królem, zatem nakładanie metaforycznych „gęb" w formie silikonowych masek staje się symbolem powojennego chaosu. - Fakt, że ta premiera ma miejsce w teatrze lalek - w tej konkretnej obsadzie twórczej, artystycznej - jest dla nas ważny. Gęby gombrowiczowskie to u nas maski. Forma, którą przybiera to przedstawienie, może być znakomicie przekazana właśnie w takim miejscu, jak teatr lalek. Będzie to więc realizacja inna niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni - surowych, ascetycznych realizacji poprzedników Agaty Biziuk - dodaje dyrektor bielskiego teatru.

Taka realizacja inscenizacji Gombrowicza nie była by jednak możliwa bez genialnej roli Radosława Sadowskiego i pozostałych aktorów, występujących w tej wymagającej sztuce. Autorzy spektaklu wchodzą w dyskusję z klasykiem, tworząc niezwykle plastyczną rzeczywistość postapokaliptyczna, gdzieś pomiędzy jednym konfliktem zbrojnym, a tym, który człowiek toczy wewnątrz siebie jako jednostka będąca ofiarą tych nawałnic.

Zbrukanie i ból

Kobiety podczas wojen często zostają dotknięte piętnem zbrukania, a często mężczyźni wracający z wojen dopuszczali się tego zbrukania właśnie. Czy po takich doświadczeniach można powrócić do punktu wyjścia? Co się działo z Henrykiem podczas wojny? A co z jego narzeczoną? ”Ja jestem syn wojny” wykrzykuje Henryk rodzinie czy też marom, które stworzył jego zmęczony umysł. Ta autodefinicja głównego bohatera nosi w sobie wielki manifest i ból. Jest niejako kluczem do tej inscenizacji.

- W tekście Gombrowicza odnaleźć można wiele odwołań do pewnych systemów filozoficznych, politycznych, psychoanalitycznych, co daje twórcom szerokie pole interpretacyjne. My dostosowujemy interpretację „Ślubu" do dzisiejszych realiów, myślimy o tym, co ten tekst mówi dziś do nas najgłośniej, podążymy więc tropem ofiary wojennej, która dla nas staje się bohater dramatu. Uważam, że sięgając do klasyków, powinniśmy szukać interpretacji, która dotyka nas najwrażliwiej, która mówi o nas samych - mówi reżyserka spektaklu Agata Biziuk.

Ciekawą stroną tej inscenizacji są również scenografia i plakat autorstwa Mariki Wojciechowskiej, która ukazuje świat Henryka jako nieskończony, chaotyczny koszmar. ,,Ślub” w Teatrze Lalek Banialuka to trudny spektakl, pozbawiony fabuły i momentami chaotyczny, którego widzowie biorą udział niejako w rytuale, w świecie stwarzanym przez bohatera, gdzie nadzieje i oczekiwania zderzają się z figurą zdeformowanej rodziny.

Agnieszka Pollak-Olszowska
[email protected]

Zdjęcie: Teatr Lalek Banialuka