Od kilku tygodni Browar Zamkowy w Cieszynie ma nowego właściciela. - Mamy do czynienia z działaniem wrogim - grzmi Michał Leda, dotychczasowy właściciel, który starał się wyprowadzić go na prostą po przejęciu z rąk Grupy Żywiec pod koniec 2020 roku. Obecnie komplet udziałów zgromadził Mirosław Gruszka, współwłaściciela Cisowianki. Nowy prezes, Michał Peschak, mówi wprost: - Przed browarem walka o przetrwanie. Tymczasem na początku lutego spółka została sponsorem Podbeskidzia Bielsko-Biała, a nazwa firmy pojawia się na spodenkach piłkarzy.

Browar Zamkowy w Cieszynie warzy piwo nieprzerwanie od 1846 roku. Założony niegdyś przez rodzinę Habsburgów na Wzgórzu Zamkowym, pod cieszyńską rezydencją, dziś łączy tradycyjne rzemiosło ze współczesnymi interpretacjami stylów piwnych, a wielokrotnie był także nagradzany w konkursach rzemieślniczych złotych trunków. Przetrwał wojny i polityczne zawirowania.

Noc cudów i zmiana prezesa

Na zakręcie znalazł się w 2020 roku, groziło mu zamknięcie. Grupa Żywiec nie widziała już potencjału w jego dalszym funkcjonowaniu. Miał zostać zamknięty, ale ratowaniem go zajęła się rodzina Ledów z Ustronia, poprzez spółkę Felix Investments. Od marca tego roku browar ma jednak nowego właściciela, który do tej pory był mniejszościowym udziałowcem. Kontrolę przejął Mirosław Gruszka, który jest także współwłaścicielem Cisowianki. Sporo osób, w tym burmistrz Cieszyna Gabriela Staszkiewicz, jest zaniepokojonych aktualną sytuacją. Czy są obawy, że browar zostanie zamknięty?

Z funkcji prezesa został odwołany Adam Leda, ojciec Michała Ledy, dotychczasowego większościowego udziałowca. - Stało się tak w wyniku tak zwanej „nocy cudów”. 31 stycznia tego roku jeden udziałowiec posiadał 25 proc. udziałów, a drugi 75. Nagle, 1 lutego, ten udziałowiec, który miał 75 proc. udziałów zniknął, a ten, który miał 25 proc. nagle nabywa całość za symboliczną kwotę dziesięciu tys. zł. Nie wchodząc w szczegóły, dla mnie cała ta sytuacja nosi wszelkie znamiona wrogiego przejęcia.

- I właśnie w ten sposób moja misja uratowania browaru została przerwana. Ponieważ w pewnym sensie nie jestem już tutaj stroną tego procesu, myślę, że dotychczasowi udziałowcy muszą się porozumieć w ten czy inny sposób. Ten konflikt znajdzie swoje rozwiązanie. Dla mnie najważniejszy jest jednak los naszego browaru. Jestem bardzo mocno zaniepokojony o jego przyszłość - zaczyna Adam Leda.

Wcześniej piwo rozlewali w Żywcu

Przypomina najnowszą historię browaru. - 18 grudnia 2020 roku, kiedy nowi właściciele kupili browar od Grupy Żywiec, cały dotychczasowy model biznesowy się załamał. Od 2015 roku, kiedy browar stał się samodzielną jednostką, blisko 90 proc. przychodów pochodziło ze sprzedaży piwa w cysternach dla Grupy Żywiec. Rozlew następował w Żywcu. W styczniu 2021 roku, kiedy pojawiłem się w browarze, blisko 90 proc. biznesu wyparowało i historię musieliśmy pisać na nowo. W styczniu zanotowaliśmy 237 tys. zł przychodu przy aż 1 mln zł kosztów. Całe pierwsze półrocze naszej działalności to było kilka milionów zł strat. Jeśli dodać do tego konieczność spłaty ponad 3 mln zł kredytu w banku oraz utratę głównej marki piwa, to można powiedzieć, że misja uratowania browaru miała charakter samobójczy.

- Nie mogłem liczyć na wsparcie ówczesnych udziałowców. Zdałem sobie sprawę, że tylko intensywne działania marketingowe i poszukiwanie nowych źródeł przychodów pozwolą na postawienie browaru na nogi. Podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu współpracy z Jankiem Błachowiczem i od lipca 2021 roku rozpoczęliśmy kampanię promocyjną jednej marki piwa w nowej odsłonie. Otworzyliśmy bramy browaru i uczyniliśmy go dostępnym dla wszystkich, zarówno mieszkańców, jak i turystów.

Dni Noszaka, twarzą Jan Błachowicz

- Zorganizowaliśmy wiele imprez masowych - własnych oraz obcych. Rozpoczęliśmy budowę własnej sieci sprzedaży w formie restauracji w Tychach i Kończycach, a w planach były kolejne. Wszystkie te działania spowodowały gwałtowny wzrost sprzedaży kluczowego piwa, które było lokomotywą ciągnącą sprzedaż pozostałych piw cieszyńskich. Stały się powszechnie rozpoznawalne i obecne na półkach wielkich sieci dystrybucyjnych, a szczególnie w granicach naszego regionu. To był priorytet. Browar Cieszyński to przede wszystkim browar regionalny z ambicją zdobywania nowych rynków, w tym zagranicznych - mowa o Czechach, Niemczech, Anglii, a nawet Korei Południowej. Tymi działaniami nie tylko udało nam się odnowić produkcję i nie tylko uratować istniejące miejsca pracy, ale i stworzyć nowe - mówi Adam Leda.

- Nasze produkty zdobywały kolejne nagrody na imprezach branżowych. 2022 rok to kolejne wyzwania - wojna, inflacja, wzrost cen energii i surowców, a przede wszystkim postępujące zubożenie społeczeństwa, sprowadziły na naszą branżę, jak i całą gospodarkę olbrzymie problemy, a mimo wszystko udało nam się osiągnąć 24 mln przychodu ze sprzedaży piwa versus 15 mln z roku poprzedniego - podkreśla.

Odwołany prezes: Przychody rosły

Odwołany prezes Adam Leda głośno dzieli się swoimi wątpliwościami. - Poświęciłem temu browarowi dwa lata mojego życia, oddałem serce, cały swój wysiłek i kreatywność poświęciłem jego rozwojowi. Dzisiaj widzę, że wszystko to, co udało nam się wspólnie z mieszkańcami naszego regionu stworzyć, odchodzi w przeszłość i nie znajduje uznania w oczach nowych właścicieli. Dziwi mnie to, ponieważ właśnie ta strategia powodowała rosnącą sprzedaż piwa i znajdowała uznanie w oczach mieszkańców i konsumentów. Papier wszystko przyjmie, można opowiadać różne rzeczy, ale moja intuicja podpowiada mi, że los naszego browaru został przesądzony. W browarze nie warzy się już dzisiaj piwa - przekonuje.

- Zamiast tego prezes Peschak organizuje regularne polowanie na mnie, aby udowodnić tezę, że wszystkie moje działania to okres pełen niekompetencji, niegospodarności i podejmowania samych złych decyzji. Nie mam z tym problemu. Boli mnie tylko, że inne działania stoją w miejscu. Mam nadzieję, że się mylę, a browar, wspierany przez mieszkańców naszego regionu, po raz kolejny udowodni swoją siłę. Niestety moja intuicja podpowiada mi, że los browaru pod nowymi właścicielami został przesądzony. Obawiam się, że browar, który warzy piwo nieprzerwanie od 175 lat, który przetrwał obie wojny światowe, inwazję bolszewicką, komunę oraz okres transformacji, może nie przetrwać przejęcia przez właścicieli Cisowianki - mówi wprost Adam Leda.

Mniejszościowy udziałowiec miał zapis

Dzięki jednemu punktowi w umowie, podpisanej przy zakupie browaru od Grupy Żywiec, udziały w lutym tego roku przejął Mirosław Gruszka, który do tej pory miał ich 25 proc. Po przejęciu 75 proc. udziałów od rodziny Ledów ma komplet. - Browar był wreszcie na dobrych torach. 2023 byłby dobrym rokiem i browar zostałby podźwignięty w zaledwie trzecim roku funkcjonowania pod naszymi „skrzydłami”, mimo pandemii, inflacji i wojny, które bardzo niekorzystnie wpłynęły na jego działalność. To oczywiście nie oznacza, że sytuacja finansowa browaru już była rewelacyjna, ale w perspektywie kilku miesięcy zostałaby całkowicie ustabilizowana. Mamy do czynienia z działaniem wrogim. Zabrali nam wszystko wykorzystując, jak to się mówi, mały druczek. Nie to jest jednak ważne, bo stanowi niejako tylko nasz problem.

- Są to sprawy do rozstrzygnięcia między udziałowcami. Sęk w tym, że wrogie przejęcie browaru nie nastąpiło dlatego, że źle nam szło. Mogę się tylko domyślać dlaczego w ogóle ono nastąpiło. Obawiam się jednak, że skutkiem tych działań będzie upadek browaru i to jest w tej chwili najważniejsze. Obawiam się, że dla nowych właścicieli wartością jest sama nieruchomość. A reszta? Z niepokojem obserwujemy, że reszty może po prostu nie być - żadnej tradycji, żadnych festiwali, żadnej działalności na rzecz regionu. Może gdzieś będzie warzone jakieś piwo - mówi Michał Leda, prezes spółki Felix Investments.

Trudna decyzja o przejęciu spółki 

O „wrogie przejęcie” zapytaliśmy Mirosława Gruszkę. - To nie jest prawda. Nie nastąpiło wrogie przejęcie. Do tej pory byłem mniejszościowym udziałowcem, ale podjąłem trudną decyzję o wejściu w pełne posiadanie browaru zgodnie z przysługującymi mi uprawnieniami, aby uratować browar przed finansowym upadkiem, oraz aby spróbować uratować pieniądze, które w browar zainwestowałem ponad dwa lata temu - komentuje. Nowym prezesem został Michał Peschak. To postać w cieszyńskim browarze dobrze znana, ale czy dobrze zapamiętana? To on był ostatnim prezesem, kiedy właścicielem była jeszcze Grupa Żywiec.

Zapytaliśmy więc Michała Peschaka wprost, czy uważa, że jest odpowiednią osobą do postawienia go na nogi? - Browar Zamkowy Cieszyn był zbyt małym zakładem produkcyjnym bez możliwości rozwoju dla tak dużej grupy, jak Grupa Żywiec i Heineken. Był też obarczony wyższymi kosztami produkcji niż inne browary. Będąc częścią Grupy Żywiec, nie mógł liczyć na jakiekolwiek inwestycje, bo zazwyczaj wydaje się pieniądze na to, co priorytetowe i daje największy zwrot. W grupie kapitałowej, gdzie było pięć innych browarów, a każdy wielokrotnie większy od browaru w Cieszynie, pieniądze zawsze płynęły do innych zakładów.

Piękna historia Browaru Cieszyn

- Nie chodziło o to, czy browar w Cieszynie był rentowny, czy nie, bo plan dojścia do rentowności był. Dylemat był jednak inny. Jeżeli kiedykolwiek będzie rentowny, to i tak będzie bardzo ciężko przeznaczyć na niego środki, bo zawsze priorytety będą inne. Powodowało to, że nie będzie on doinwestowany i zawsze będzie stał na samym końcu. Natomiast w rękach prywatnych ten browar ma szansę, a czy ja jestem tam odpowiednim człowiekiem na stanowisku? Nie ma ludzi nieomylnych i idealnych. Każdy popełnia błędy, ale kluczowe jest, żeby wyciągać wnioski i się uczyć. Z branżą piwną jestem związany od 2004 roku.

- Browar Zamkowy poznałem w 2008, pracowałem w nim od 2017. Później współpracowałem z panem Adamem do końca zeszłego roku. Rozstaliśmy się w listopadzie. W połowie lutego otrzymałem telefon od obecnego właściciela z zapytaniem, czy mam czas oraz ochotę wrócić do Cieszyna i pomóc w prowadzeniu browaru. Nie czuję, żebym przez to wbił panu Adamowi nóż w plecy - mówi Michał Peschak. 

Nowy prezes opowiedział nam także o wątkach historycznych, w tym o problematycznym umiejscowieniu zakładu w centrum Cieszyna pod względem produkcji, inwestycji i jego rozbudowy, a co za tym idzie - możliwości cenowej konkurencji z większymi browarami w kraju, która skazana jest na porażkę. - Ta historia XIX-wieczna zdecydowała również o powodach, dla których Browar Żywiec jest drugim co do wielkości browarem w Polsce - został posadowiony z dala od historycznego centrum miasta. Umiejscowienie browaru w Cieszynie praktycznie w centrum miasta i na wzgórzu rodziło pewne reperkusje, jak brak możliwości rozbudowy po II wojnie światowej czy później w latach 90. przez Heinekena - mówi prezes Peschak.

Browar będzie walczył o przetrwanie?

- Browar w Cieszynie cały czas ma problemy finansowe i jest daleko od tego, żebyśmy mogli powiedzieć, że jest stabilnie. Pewną pracę już wykonano przez ostatnie dwa lata, ale żeby zyskał pewną przyszłość na najbliższe dekady, jest tej pracy do wykonania jeszcze więcej. Przed browarem walka o przetrwanie, a na tym chyba zależy każdemu, na pewno nam jako pracownikom. Ale jest to trudny kawałek biznesu, którym bardzo starannie trzeba zarządzać - przekonuje w rozmowie z nami Michał Peschak.

Z wypowiedzi nowego prezesa, który przytaczał wiele przykładów browarów, m.in. tych z Bydgoszczy czy Bielska-Białej, które zostały zamknięte, można było odnieść wrażenie, że całość sprowadza się do jednego. Browar w Cieszynie nie jest opłacalny, będzie trudno osiągnąć jego opłacalność, więc prędzej czy później może podzielić los wielu mniejszych zakładów produkujących złocisty trunek i zostanie zamknięty. Czy tak jest faktycznie? - Browar może być opłacalny, ale potrzebuje sporo nakładów pracy, finansowych, sporo czasu, a to wszystko i tak jest obarczone dużym ryzykiem. Aktualnie działalność nie jest zagrożona, ale nie jest też oczywista. Zakład jest w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Prowadzimy restrukturyzację samego browaru, pomysłu funkcjonowania i planujemy, co dalej. Jest silna determinacja ze strony obecnego właściciela, żeby to miejsce przetrwało - zapewnia Michał Peschak. Nie wiadomo, jakie piwne marki wprowadzone na rynek przez cieszyński browar przetrwają restrukturyzację.

Mogą wycofać niektóre produkty

- Przyglądamy się portfolio, patrząc na perspektywę finansową każdego piwa, bo na koniec dnia musimy mieć plan wyprowadzenia browaru na finansową prostą. Tego nie da się zrobić, nie dokonując pewnych zmian. Być może z tych produktów, do których browar dopłaca, będzie trzeba w dłuższej perspektywie zrezygnować. Będziemy musieli wybrać złoty środek pomiędzy ciekawą ofertą a tą ekonomicznie do utrzymania - wskazuje prezes. Adam Leda w swojej wypowiedzi sugeruje, iż warzenie piwa w browarze zostało aktualnie wstrzymane. Informacje te dementuje Michał Peschak.

- Produkcja cały czas trwa. Jedynie problemy finansowe, przez które browar przechodzi, powodują, że nie wszystkie rzeczy dochodzą do nas na czas - wyjaśnia. Trudno nie wspomnieć także o zainicjowanych przez byłego prezesa imprezach: Dniach Noszaka, organizowanym na terenie browaru Yass Festivalu, o utworzeniu muzeum Śląska Cieszyńskiego w Kończycach, współpracy marketingowej z Janem Błachowiczem czy umowie sponsorskiej z bielskim klubem piłkarskim TS Podbeskidzie. Trzeba przyznać, że działo się sporo.

Na szczegóły jest zbyt wcześnie

Browar mocno wyszedł do ludzi i otworzył się dla wszystkich, przez co - wydaje się - budował pozytywny PR. Czy to się zmieni? - Musimy bardzo mocno skupić się przede wszystkim na produkcji piwa i działalności piwowarskiej. Potrzebujemy bardzo krytycznie podejść do przedsięwzięć, które generują znaczne koszty, a nie przynoszą bezpośrednich przychodów. Po prostu nas na to nie stać. Nie chciałbym udzielać w tym momencie definitywnej odpowiedzi, z czego będziemy musieli zrezygnować - komentuje prezes.

O dokapitalizowanie spółki, a także jej przyszłość zapytaliśmy Mirosława Gruszkę. Czy przejmując udziały, miał w planach wpompowanie gotówki, która postawi browar na nogi? - Planuję kontynuować działalność piwowarską browaru stopniowo wzmacniając jego kondycję finansową. Zależy mi na utrzymaniu ciągłości działania najdłużej nieprzerwanie działającego browaru w Polsce. Planuję wzmocnić browar finansowo i wyprowadzić go z czasem na prostą. O szczegółach na tym etapie nie mogę mówić.

Samorząd deklaruje współpracę z każdym

- Pracujemy obecnie nad strategią produktową browaru, tak aby istotnie zwiększyć wolumen produkcji i poprawić jego sytuację ekonomiczną. Prace są w toku i na dzisiaj nic więcej nie potrafię jeszcze powiedzieć - tłumaczy Mirosław Gruszka. Zapytaliśmy także, czy zagrożone jest funkcjonowanie browaru w dotychczasowej formie, ogłoszenie upadłości oraz czy nowy właściciel nie zamierza browaru sprzedać? - Nie mamy takich planów. Browar będzie dalej działał i warzył piwo - uspokaja Mirosław Gruszka. 

Gabriela Staszkiewicz, burmistrz Cieszyna, niepokoi się sytuacją. - Drżę, żeby browar w Cieszynie nadal działał i żebyśmy nie musieli przechodzić przez to, co parę lat temu. To jest dla mnie najważniejsze. Po rozmowie otrzymałam zapewnienia od pana Michała Peschaka obecnego prezesa, że piwo w Cieszynie będzie warzone. Czekam z niecierpliwością na spotkanie z nowym właścicielem, bo chciałabym porozmawiać na temat funkcjonowania, planów i obecności browaru przy okazji organizacji imprez kulturalnych.

Pani burmistrz deklaruje również swoje wsparcie. - Będę współpracować ze wszystkimi, którzy będą chcieli zachować Browar Zamkowy w Cieszynie i produkować piwo w naszym mieście. Mam nadzieję, że ktoś przychodzi tu z pomysłem na browar, a nie z pomysłem, żeby go zamknąć.

Artur Jarczok
[email protected]
Wszystkie wypowiedzi naszych rozmówców zostały przez nich autoryzowane.