Maks na bielskim lotnisku. Widocznego na zdjęciu wózka już nie ma. Ktoś mu go skradł spod drzwi w bloku na osiedlu Polskich Skrzydeł.

Dziś jestem uziemiony. Mój stan zdrowia nie pozwala na samodzielne poruszanie się. Nie pojechałem przez to na rehabilitację… - martwi się 25-latek z Bielska-Białej. Wszystko dlatego, że jakiś okrutnik postanowił ukraść spod jego drzwi... wózek inwalidzki. Pomóżmy Maksowi przywrócić wiarę w ludzi!

Wózek bielszczanina odzyskany! Policja złapała złodzieja, pomógł monitoring

Maksymilian Chrapkowicz mieszka w wieżowcu przy ul. Cieszyńskiej 252 w Bielsku-Białej. Do bezczelnej kradzieży doszło między 6 a 7 lutego (między 22.00 a 14.00). „Wyparował” wózek inwalidzki marki Quickie Life. Złodziej musiał być zdeterminowany, bo Maks mieszka wysoko - na 9. piętrze. A wózek trzymał pod drzwiami w wewnętrznym korytarzu, zabezpieczonym dodatkowymi drzwiami. - Nie było śladów forsowania drzwi. Może po prostu nie były zamknięte w momencie kradzieży - mówi bielszczanin.

Spółdzielnia Mieszkaniowa Strzecha poinformowała portal, że w budynku działa monitoring, a nagranie kradzieży stanowi dowód w sprawie i zostało przekazane funkcjonariuszom policji.

Jak widać, bielszczaninowi nie brakuje poczucia humoru i dystansu. Mimo zła, jakie go spotkało, wierzy, że dojdzie do pełni zdrowia.

Złodziej do tęgich głów najwyraźniej nie należy, bo takiego sprzętu raczej nie sprzeda. - W całej Polsce nie ma takiego wózka. Był dostosowany precyzyjnie do parametrów mojego ciała. Nowy kosztuje grubo ponad 7 tys. zł. - rozkłada ręce pokrzywdzony. 10 lutego minąłby dokładnie rok od czasu, gdy kupił niezbędny mu do funkcjonowania sprzęt. - Jestem uziemiony. Mój stan zdrowia nie pozwala na samodzielne poruszanie się. Nie pojechałem przez to na rehabilitację… Mam jeszcze stary wózek u rodziny na wsi, ale to niemal ruina. Jestem wdzięczny, że pojawiły się już osoby, które chciałby mi odstąpić swój sprzęt, ale docelowo i tak potrzebuję wózka dostosowanego do moich wymiarów i choroby, aby ta nie postępowała - mówi.

Myślał czy to nie głupi żart

Odnalezieniem sprawcy tego haniebnego czynu, a przede wszystkim jego łupu, zajmuje się już policja. - Rozmawiałem już z policjantką, która podeszła do sprawy z dużym sercem, po ludzku, interesując się moją sytuacją - podkreśla. Przyszło mu na myśl, że to nie kradzież, tylko jakiś głupi „żart” czy chuligański wybryk. - Mama i brat jednak obeszli cały blok, żeby sprawdzić czy ktoś nie przeniósł wózka. Niestety, nie znaleźli.

Maks jest młodym człowiekiem pełnym siły, pasji i pozytywnego nastawienia do świata. Tym bardziej wstrząsnęło nim to, co go spotkało.  Jestem raczej spokojny, ale tu emocje sięgnęły zenitu. Nie rozumiem, jak można cokolwiek ukraść, bo rodzice inaczej mnie wychowali. Ale co trzeba mieć w głowie, albo czego nie mieć, aby ukraść komuś wózek? Przecież wiadomo, że od wózka inwalidzkiego zależy kogoś codzienne funkcjonowanie. Nadal mi się to w głowie nie mieści, czuję żal i jest to dla mnie wręcz abstrakcyjna sytuacja.

Bielszczanin to tytan pracy. Do rehabilitacji podchodzi z pełnym zaangażowaniem i wiarą w końcowy efekt. - Rehabilituję się od 2019 roku, czyli od momentu, w którym zostałem zmuszony korzystać z wózka inwalidzkiego. Początkowo były to turnusy rehabilitacyjne nieodpłatne z NFZ oraz ćwiczenia w domu we własnym zakresie. Jednak, aby zwiększyć postępy, trzeba było zintensyfikować rehabilitację i podjąć ją prywatnie. Od tego momentu wraz z kolejnymi dniami rehabilitacji zaczęły pojawiać się kolejne mniejsze sukcesy, które wspólnie tworzą coraz większe efekty pracy - cieszy się.

Rehabilitacja przynosi efekty

Różnica jest znacząca i zauważalna, gdyż coraz więcej, a przede wszystkim pewniej, poruszam się o chodziku. Jestem też bardziej samodzielny - dodaje. I zapewnia, że jego wiara w to, iż za jakiś czas stanie na nogi i będzie w pełni zdrowy, jest niezachwiana. - Będę zdrowy. Nie ma innej opcji.

Maks marzy przy tym o powrocie do dawnych pasji. - Do momentu, w którym choroba przejęła stery nade mną, prowadziłem normalne życie, jak moi rówieśnicy. Czerpałem z życia pełnymi garściami, realizowałem plany, marzenia, pasje i snułem oraz odkrywałem nowe. Moją największą pasją jest motoryzacja oraz muzyka, która towarzyszy mi każdego dnia - ujawnia w rozmowie. Bielszczanin jest dumnym posiadaczem zabytkowego malucha, który czeka na jego powrót do zdrowia w garażu u sąsiadów. - Nie mogę się doczekać, by zacząć go restaurować i jeździć nim samodzielnie na zloty - uśmiecha się.

Ukochane cacko Maksa. Marzy, by wyremontować samochód i samodzielnie jeździć nim na zloty pasjonatów.

* * *

Problemy zdrowotne Maksa zaczęły się cztery lata temu. W wakacje 2019 roku pogłębiły się tak bardzo, że został zmuszony do korzystania z wózka inwalidzkiego. - Nie miałem sił, by poruszać się o własnych nogach. Początkowa diagnoza była dla mnie bardzo trudna - stwardnienie rozsiane. Podjąłem leczenie, które niestety nie pomagało. W międzyczasie drążyłem tę kwestię i szukałem innej możliwości mojej niedyspozycji i tym sposobem od lipca 2020 roku leczę się na boreliozę. Diagnoza została postawiona przez lekarza chorób zakaźnych. Od tamtego momentu stale uczęszczam na rehabilitację - opisuje.

Każdy, kto chciałby pomóc w rehabilitacji bielszczanina, może to zrobić - TUTAJ.

Marcin Kałuski
[email protected]

Zdjęcia z archiwum Maksa Chrapkowicza