Część mieszkańców Bielska-Białej skarży się, że nasze miasto ma niewiele do zaoferowania turystom. Pod artykułami w portalu pojawiają się komentarze wskazujące, że stolica Podbeskidzia poza górskimi okolicami posiada tak naprawdę skromny potencjał turystyczny. A jeśli już, to wszystkie atrakcje godne uwagi są po prostu drogie. Sprawdziliśmy, czy rzeczywiście tak jest. Czy turysta dysponujący kwotą tysiąca złotych jest w stanie zapewnić sobie ciekawy weekend w Bielsku-Białej?

Tysiąc złotych na wypoczynek dla osoby młodej czy w średnim wieku to całkiem pokaźna kwota, szczególnie, jeśli chodzi o spędzenie weekendu w atrakcyjnym mieście na południu Polski. Bez zbędnej rozrzutności powinno wystarczyć zarówno na wynajem pokoju hotelowego, zaspokojenie podstawowych potrzeb, a także zapewnienie rozrywki.

Oczywiście, znajdą się tacy, którzy powiedzą, że to żadne pieniądze, jeszcze inni muszą za taką kwotę przeżyć cały miesiąc. Nie o to jednak chodzi. Możemy nawet przyjąć, że naszym turystą jest osoba z zagranicy, która ma do dyspozycji odpowiednik tysiąca złotych. Jego głównym celem jest poznanie mających świetną opinię górskich tras rowerowych Enduro.

Dzień pierwszy

Podróż rozpoczynamy od poszukiwania noclegu. Załóżmy, że turysta przyjeżdża do miasta w piątek i zamierza wyjechać w niedzielę. Wynajęcie apartamentu dla jednej osoby bądź pokoju w trzygwiazdkowym hotelu na weekend kosztuje obecnie średnio 400 zł. Czasami w cenę wliczone jest śniadanie. Wychodzi ok. 200 zł za noc. Po uregulowaniu rachunku turyście zostaje 600 zł.

Aby poruszać się po pagórkowatym mieście, warto zadbać o środek transportu. Z taksówki lepiej na starcie zrezygnować, gdyż koszt 20-30 zł za każdy kurs mógłby mocno nadszarpnąć budżet przjezdnego. Miejski Zakład Komunikacyjny w Bielsku-Białej oferuje co prawda promocyjny bilet weekendowy w cenie 10 zł, który ważny jest w soboty i niedziele, ale aby go nabyć, trzeba posiadać kartę „Rodzina +”. Pozostaje więc zakup biletu 24-godzinnego za 14 zł (każdego dnia trzeba nabyć kolejny). Wynajęcia samochodu nie braliśmy pod uwagę.

Po zakwaterowaniu w hotelu turysta może wybrać się na bezpłatny koncert na bielskiej starówce. Jeśli zgłodniał, po zakończeniu występów ma do dyspozycji kilka restauracji na Rynku. Ceny za danie wahają się w granicach 40-60 zł. Nasz gość musi się liczyć z tym, że na kolację wraz z napojami na starówce wyda co najmniej 100 zł. Na koniec dnia zostanie mu więc niespełna 500 zł.

Dzień drugi

Drugiego dnia wstaje wcześnie rano, by spełnić swoje marzenie o wypróbowaniu bielskich tras Enduro. Po to m.in. tutaj przyjechał. Wypożyczenie dobrej klasy roweru elektrycznego wraz z osprzętem kosztuje ok. 300 zł za dzień. Przez cały ten czas turysta jeździ po okolicznych górskich ścieżkach, zatrzymując się raz po raz na odpoczynek i napój chłodzący w punktach gastronomicznych. Wydaje kolejne 100 zł.

Po tych wydatkach budżet znacząco się skurczył, kolejny dzień dobiega jednak końca. Ewentualnie, jak to przy wakacyjnej sobocie, kusi kolejny koncert na Rynku. Wstęp bezpłatny, ale turysta wybiera się jeszcze na późny seans do jednego z bielskich kin - koszt biletu ok. 30 zł.

Dzień trzeci

W niedzielę trzeba wymeldować się z hotelu. Zanim odjedzie wieczorny pociąg nasz turysta decyduje się jeszcze zwiedzić miasto. Spacer na szczęście niewiele kosztuje (napoje, lody). Do wyboru jest jeszcze wyprawa w góry, np. na Szyndzielnię. Teoretycznie na koniec dnia w portfelu zostanie jeszcze kilkanaście złotych.

W Bielsku-Białej jest drogo?

Czy był to udany weekend? Zapewne, tak. Może nie licząc faktu, że po zapewnieniu sobie miejsca do spania oraz wynajęciu roweru, gdyż przejażdżki na górskich trasach Enduro były głównym celem pobytu turysty w naszym mieście, na przeżycie zostało mu mniej niż 1/3 założonej kwoty. Czy to oznacza, że w Bielsku-Białej jest drogo?

Cóż, w Krakowie czy Warszawie, które kuszą niezmierzoną liczbą atrakcji, weekend mógłby być jeszcze droższy, bo i dzieje się tam więcej. Zauważmy też, że turysta tylko raz wybrał się na kolację do lokalu gastronomicznego. Wydatki na pozostałą żywność nie zostały uwzględnione, ale kilka konserw przywiezionych ze sobą mogłyby spiąć budżet.

Podsumowując: teoretycznie w Bielsku-Białej można spędzić ciekawy weekend za tysiąc złotych, ale na wielu przyjemnościach trzeba oszczędzać. Pytanie tylko, czy kwota ta i tak nie jest wygórowana nawet jak na bielskie warunki.

Adam Kanik