Gdyby nie wyskoczył, w tym roku skończyłby 18 lat. We wtorek upadając ze Stalownika śmierć poniósł mieszkaniec powiatu żywieckiego. Dzień przed tragedią policja wystąpiła do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Bielsku-Białej z informacją, że ruiny znów są nieprawidłowo zabezpieczone, choć 2 czerwca umorzono dochodzenie w podobnej sprawie. - Policja postępowania z naszego wniosku umarza, a po kilkunastu dniach wysyła się do nas pismo, że Stalownik jest źle zabezpieczony. Wszystko co ja mogę zrobić, to dać 500 zł mandatu. Takich kar było już wiele - mówi Maria Przybyła, bielski inspektor budowlany.

Boje o właściwe zabezpieczenie ruin Stalownika toczą się od lat. Ostatnie postępowanie prowadzone przez policję dotyczyło okresu od kwietnia do grudnia 2021 roku. Wniosek skierował Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Bielsku-Białej Maria Przybyła. - Kilka tygodni temu byłam przesłuchiwana z tego powodu na policji - przyznaje. Decyzja w sprawie zapadła 2 czerwca - dochodzenie zostało umorzone.

Zamurowane ściany ponownie rozkuto

Jak dowiedział się nasz portal, w toku postępowania nie został przesłuchany właściciel obiektu. Do Tomasza Ż. kierowana była korespondencja listowna. Trzy tygodnie po umorzeniu postępowania policja wysłała pismo również do PINB. Poinformowała w nim, że ruiny dawnego szpitala przy ul. Stalowej są ponownie niewłaściwie zabezpieczone. Problem ten sam od lat - prowizoryczne ogrodzenie z metalowej siatki jest przerwane, a w ścianach znów są dziury. Dokument został wysłany dzień przed wtorkową tragedią.

Wczoraj, gdy skontaktowaliśmy się z Marią Przybyłą, pismo leżało na jej biurku. - Policja postępowania z naszego wniosku umarza, a po kilkunastu dniach wysyła się do nas pismo, że Stalownik jest źle zabezpieczony. Wszystko co ja mogę zrobić, to dać 500 zł mandatu. Takich kar było już wiele, ale one nie robią na właścicielu wrażenia. Większe możliwości ma policja - tłumaczy. W jej biurze znajduje się kilka segregatorów dotyczących Stalownika. Ostatnie pismo od właściciela budynku jest datowane na 15 czerwca, ale do PINB pocztą dotarło we wtorek, a więc w dniu tragedii.

Procesy w sprawie zabezpieczenia ruin

Co się w nim znajdowało? - To pismo z informacją, że obiekt został zabezpieczony, załączono zdjęcia rezultatów wykonanych prac - słyszymy. Jeśli wierzyć w informacje przedstawione przez właściciela Stalownika, to od momentu zamurowania ścian do kolejnego wykucia w nich dziur i zniszczenia prowizorycznego ogrodzenia terenu nieruchomości upłynęło nie więcej niż pięć dni - tyle czasu mija od daty pisma Tomasza Ż. do daty pisma policji o złym zabezpieczeniu ruin, które trafiły do PINB.

W ostatnich latach właściciel Stalownika trzykrotnie odpowiadał przed bielskim sądem w sprawie nienależytego zabezpieczenia ruin opuszczonego szpitala. Raz został uniewinniony, dwukrotnie ukarany. Za pierwszym razem wymierzono mu karę pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz grzywnę, a za drugim ukarano tylko grzywną w kwocie 7,5 tys. zł, bo 51-latek postanowił dobrowolnie poddać się karze, na co zgodziła się prokuratura. Tomasz Ż. to postać, wobec której toczyło się lub toczy kilka innych postępowań prokuratorskich m.in. w Zakopanem, Nowym Sączu oraz Krakowie.

Wtorkowy śmiertelny wypadek będzie przedmiotem postępowania prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową Bielsko-Biała-Południe. Śledztwo prowadzone będzie w kierunku namowy lub pomocy w samobójstwie. Zarządzona została sekcja zwłok nastolatka, który skoczył z budynku.

Bartłomiej Kawalec