Był menedżerem grupy Dezerter. Wymyślił „Fryderyki”, nagrodę polskiego przemysłu muzycznego. Pisał dla „Wyborczej”, a potem dla prawicowego tygodnika, Jacek Kurski zrobił go dyrektorem Dwójki TVP, a teraz minister Gliński - dyrektorem bielskiego Studia Filmów Rysunkowych.

Zdjęcie z 29 kwietnia. Minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński przekazuje akt nominacji. Maciej Chmiel w kraciastej jasnej marynarce, uśmiechnięty od ucha do ucha. Właśnie został szefem Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku Białej na pięcioletnią kadencję. Przez ostatnie 12 miesięcy pełnił obowiązki. Funkcję objął 1 maja. Przebył długą drogę: od menedżera punkowego alternatywnego zespołu Dezerter w latach 80. do nominata PiS-owskiej władzy.

Chcemy go o tę drogę zapytać. Spotykamy się w zabytkowej willi Rotha, siedzibie SFR. Chmiel po powitaniu siada na podłodze. Chyba włącza ładowarkę. Na szczęście, potem siadamy już przy stole.

Jak się zaczęło z Dezerterem? - Przychodziłem na rozmaite koncerty, które były wówczas organizowane w klubach bardziej i mniej podziemnych. Moim niezwykle cennym zasobem wówczas był magnetofon kasetowy firmy Sankei, który mój kochany tata kupił mi za 180 dolarów, a to była wtedy fortuna. Nagrywałem te koncerty. To była klasyczna, filmowa scena: akurat wychodziłem z jednego z koncertów, na którym byli też muzycy zespołu Dezerter. Podeszli do mnie we czterech. Usłyszałem: Słuchaj Chmiel, potrzebujemy menedżera. Zgodzisz się do nas przystać? - wspomina Maciej Chmiel.

Obszerną sylwetkę dyrektora Studia Filmów Rysunkowych publikuje „Kronika Beskidzka”. Lokalny tygodnik jest już w sprzedaży.

WM

Foto: z archiwum Macieja Chmiela