W ostatnich tygodniach wielu mieszkańców naszego regionu przyjęło pod swój dach uchodźców z Ukrainy. Julia i Tomasz Mencfel z Mazańcowic od dwóch tygodni goszczą w swoim domu czteroosobową rodzinę pochodzącą z Winnicy - miasta położonego w środkowej części objętego wojną kraju.

Jak mówią gospodarze, nie robią tego dla pieniędzy czy sławy, tylko dlatego, że tak należy. Dlatego, że wymaga tego zwykła ludzka przyzwoitość. Rodzina państwa Mencfel z dnia na dzień powiększyła się dwukrotnie. Razem z dwójką swoich dzieci byli jednymi z pierwszych osób w powiecie bielskim, które przyjęły pod swój dach uchodźców z Ukrainy - 31-letnią nauczycielkę języka angielskiego Marinę, jej matkę Walentinę oraz dwóch synków - 3-letniego Daniła i 8-letniego Saszę. Od tej pory ich życie stanęło na głowie, ale nie mają wątpliwości, że gdyby zaszła taka potrzeba, postąpiliby tak samo ponownie.

- Kiedy stanęli po raz pierwszy w naszych drzwiach, pomyślałam: Boże, przecież to są tacy sami ludzie, jak my. Dzisiaj oni są w potrzebie, jutro to możemy być my. Moja mama zawsze powtarza, że zbierasz to, co sam zasiejesz, dlatego właśnie trzeba siać dobro - mówi pani Julia. Dzieciaki z miejsca się zaprzyjaźniły, bariera językowa, jak przekonują domownicy, w tym przypadku praktycznie nie istnieje.

Danił i Szasza mają już za sobą pierwsze dni w polskim przedszkolu i szkole. Ich matka, pani Marina, cieszy się, że cała czwórka trafiła właśnie do domu Julii i Tomasza Mencfel. - Czuję się tutaj bardzo bezpiecznie i komfortowo. Otrzymaliśmy dach nad głową i prawdziwą rodzinę - zachwala.

Więcej na temat można przeczytać w „Kronice Beskidzkiej”. Nowy numer lokalnego tygodnika ukaże się w czwartek. E-wydanie już teraz można kupić na www.prasabeskidzka.pl.

AK

Foto: Z archiwum domowego