Adam Kanik, dziennikarz portalu bielsko.biala.pl udał się dziś wczesnym rankiem w kierunku wschodniej granicy kraju, by dostarczyć najpotrzebniejsze artykuły uchodźcom z Ukrainy znajdującym się w punktach recepcyjnych w pobliżu przejścia granicznego w Medyce. Reporter wraz kolegą podróżują samochodem osobowym, do którego spakowali dary zebrane we własnym zakresie oraz przekazane przez hojnych bielszczan. Poniżej relacja z podróży ze zdjęciami.

Wśród przewożonych produktów znajdują się m.in. ubrania dziecięce, zabawki, koce, lekarstwa i opatrunki, a także żywność. - Pomysł wyjazdu pojawił się zupełnie spontanicznie, z dnia na dzień podjęliśmy decyzję. Nie wystarczy tylko przyglądać się wydarzeniom na świecie, ale trzeba zacząć działać. Na naszych oczach pisze się historia i w dużej mierze to od nas samych zależy, jak ta historia będzie wyglądać - mówi Adam Kanik.

Bielszczanie pozostają w ścisłym kontakcie z przewodniczącą Towarzystwa Przyjaciół Bielska-Białej i Podbeskidzia Grażyną Staniszewską. Jeśli zajdzie taka potrzeba, w drodze powrotnej do Bielska-Białej mogą zabrać ze sobą trzy osoby.

- Osobiście nie wyobrażam sobie znaleźć się w sytuacji, jakiej doświadczają obecnie tysiące Ukraińców, również moich kolegów i koleżanek po fachu. Dlatego też uznałem, że warto połączyć pracę zawodową oraz pomoc ludziom w potrzebie, aby pokazać Czytelnikom dramat narodu walczącego z inwazją - dodaje dziennikarz portalu.

Poniżej relacja z podróży:

Godz. 7.30 - wyjazd z Bielska-Białej. W Medyce powinniśmy być ok. południa, ale tempo jazdy zależy od warunków panujących na drogach.

10.30 - jesteśmy pod Tarnowem. Podróż przebiega bez problemów.

12.55 - dojeżdżamy na miejsce. W okolicy Tarnowa mijaliśmy kolumnę wozów strażackich ze śląskimi rejestracjami. Jest mnóstwo samochodów z Niemiec, Polski i Czech oklejonych ukraińskimi flagami. w okolicach Rzeszowa spotkaliśmy kilka busów z rejestracjami SBI opisanych jako "konwój humanitarny".

14.20 - po godz. 13 dotarliśmy na przejście graniczne w Medyce. Na miejscu tłumy ludzi, kolejni ciągle przybywają - głównie kobiety z dziećmi. Rozdaliśmy dzieciakom pluszaki, w ten sposób choć trochę mogliśmy je rozweselić. Pozostałe dary przekazaliśmy wolontariuszom. Twierdzili, że niczego nie brakuje, ale przyjęli wszystko z wdzięcznością. Powiedziano nam, że medykamenty i opatrunki zostaną wysłane na Ukrainę. Pozostałe rzeczy będą rozdysponowane na miejscu.

16.04 - na granicy spędziliśmy ok. dwóch godzin. Przy pomocy wolontariuszy udało nam się napisać na kartonie w języku ukraińskim "3 osoby do Bielska-Białej". Dzięki temu poznaliśmy pochodzącą z Kijowa panią Darynę, która wraz z 70-letnią matką Lubą chce dostać się do Katowic, a stamtąd polecieć do Barcelony, gdzie mieszka ich znajomy.

16.07 - Daryna prowadziła w Kijowie biuro podróży. W czasie pierwszych ostrzałów rakietowych miasta ukrywała się w schronie, gdzie zajmowała się przygotowanie koktajli Mołotowa. Następnie razem z matką pociągiem przedostały się do Lwowa. Stamtąd autobusem przyjechały do Polski.

16.09 - dzięki uprzejmości Towarzystwa Przyjaciół Bielska-Białej i Podbeskidzia udało się naprędce zorganizować lokum, gdzie przez najbliższe kilka dni kobiety będą mogły odpocząć po wyczerpującej podróży zanim ruszą dalej. Brat Daryny został w Kijowie, służy w armii ukraińskiej.

16.20 - Jesteśmy w drodze do Wilkowic, gdzie nasze pasażerki czeka przesiadka.

19.43 - wszystko poszło zgodnie z planem. Panie Daryna i Luba dotarły bezpiecznie do Wilkowic. Dziękujemy wszystkim, którzy włączyli się w naszą akcję pomocową.