Sklep zoologiczny przy ul. Krasińskiego otwarty został w 1957 roku. Starsze pokolenie bielszczan z pewnością zna to miejsce nieopodal placu Chrobrego, do którego wielu z nas w dzieciństwie zaglądało, by z otwartymi ustami podziwiać rybki czy papugi. - Sklep zakładał dziadek, potem prowadziła mama - wspomina Radosław Płucienniczak i mówi łamiącym się głosem: - Obok zamknął się mięsny i fryzjer. Niby jest to centrum, ale klientów brakuje… Z końcem stycznia sklep po 65 latach przestanie istnieć.

- Olbrzymią atrakcją dla dzieciarni, a nie mniejszą dla dorosłych, jest od kilku miesięcy sklep zoologiczny Z. Zastąpiłły przy ul. Krasińskiego. Od kanarków do sów, od czarujących rybek do groźnych, jadowitych węży - oto (…) tej oryginalnej placówki - pisała „Kronika Beskidzka” w 1957 roku, gdy dziadek pana Radosława otwierał sklep nieopodal placu Chrobrego. Przed laty nosił nazwę „Bokser”, niektórym bielszczanom znany jako „Złota rybka”.

Po szkole przychodziłem do sklepu

Był to najprawdopodobniej drugi sklep z artykułami dla zwierząt otwarty w Bielsku-Białej (wcześniej uruchomiony został tylko zoologiczny przy ul. Cyniarskiej). - Jesteśmy sklepem rodzinnym, który przechodził z pokolenia na pokolenie. Na początku lat 70., gdy zmarł mój dziadek Zygmunt, prowadzenie sklepu przejęła moja mama Urszula - wspomina pan Radosław. - Po lekcjach w szkole przychodziłem do sklepu i pomagałem mamie. Od 2006 roku sam zajmuję się sklepem. To całe moje życie - przyznaje z dumą.

W rodzinnych pamiątkach zachowała się klisza zamówiona przez dziadka pana Radosława, która była wyświetlana w 1957 roku jako reklama sklepu przed seansami w bielskich kinach

Ostatnie miesiące są trudne dla właściciela sklepu. W środę w Facebooku pojawiła się informacja, że z końcem stycznia zoologiczny przestanie istnieć. Post został ponad 400 razy udostępniony, bielszczanie wymieniają się pod nim wspomnieniami związanymi z tym miejscem. - Niedawno szedłem tamtędy i z zaciekawieniem patrzyłem czy sklep ten jest nadal. I jak widać jest nadal jako jedna z niewielu pozostałości z dawnych czasów. Jako dziecko zawsze tam wchodziłem i oglądałem wszystkie zwierzątka, szczególnie rybki i ptaki - pisze pan Bogdan.

Obok zamknął się mięsny i fryzjer

Pani Dorota „spędziła pół dzieciństwa” w sklepie zoologicznym przy Krasińskiego. - Właściciele przez te lata mieli ogromną cierpliwość do wystających godzinami i przypatrujących się zwierzętom dzieci. Miałam nawet czelność narzekać, że stojący na ladzie pojemnik z robalami brzydko pachnie. Właściwie dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak ważne było dla mnie to miejsce - przyznaje dziś z sentymentem.

- Jak ja lubiłem (dawno, dawno temu) stać przed wystawą tego sklepu albo wejść do środka i obserwować rybki i inne zwierzątka - to już wspomnienie przywołane przez kolejnego bielszczanina. Wśród licznie pojawiających się komentarzy nie brakuje wpisów przywołujących w pamięci kupione w tym miejscu pierwsze rybki, chomika czy po prostu pozdrawiających „wyjątkowego pana Radka”.

Właściciel sklepu niestety potwierdza smutną informację. - Pandemia mnie zabija - nie tyle zdrowotnie, co sklep. Obok mnie zamknął się sklep mięsny i zakład fryzjerski. Niby jest to centrum miasta, ale jest to jednak troszeczkę z boku i klientów brakuje… Ludzie zamknięci w domach częściej korzystają ze sklepów internetowych. Z końcem października wszystko stanęło, obroty są za małe i cierpi na tym moja rodzina. Złożyłem już dokumenty w ZGM, który zgodził się na wcześniejsze rozwiązanie umowy. Musiałby stać się jakiś cud... - mówi nie ukrywając łez pan Radosław.

Bartłomiej Kawalec

Na zdjęciu: Urszula Płucienniczak przed sklepem przy Krasińskiego w 1968 roku