- Niestety, ludzie cały czas mylą to czym naprawdę się zajmuję. Myślą, że to ja decyduję, które drzewa wyciąć, a które zostawić. Oczywiście, że nie podoba mi się to, co się dzieje. Ale proszę pamiętać, że to nie ja stwierdzam zasadność danych inwestycji, w szczególności jeśli chodzi o inwestycje drogowe. Ogrodnik miejski z założenia nie opiniuje takich przedsięwzięć - mówi Dariusz Gajny.

Raz po raz wracają tematy związane z ochroną (a właściwie brakiem ochrony) zieleni w mieście - Lasek Bathelta, ścieżka na Kozią Górę, wycinka drzew planowana przez PKP. Co Pan o tym wszystkim sądzi? Z racji pełnionej funkcji jest Pan często wywoływany do tablicy.

- Mogę jedynie próbować bronić tego, żeby roślinność w obrębie inwestycji ucierpiała w jak najmniejszym stopniu. To nie jest tak, że gdy coś mi się nie spodoba, będę mógł zablokować działania miasta. Mogę jedynie podsunąć jakieś swoje pomysły, sugestie, które będą miały na celu ochronę miejskiej przyrody. Niekoniecznie jednak zawsze zostanę wysłuchany. Zawsze jednak staram się w pewien sposób łagodzić skutki. Mogę jednak zdradzić, że już teraz podejmowane są kroki, by w przyszłości powstał w mieście organ, który będzie w stanie opiniować wszelkie inwestycje jeszcze przed ich zaprojektowaniem.

W udzielonym „Kronice” jednym z pierwszych wywiadów po objęciu stanowiska ogrodnika miejskiego mówił Pan, że w mieście wszystko idzie ku lepszemu, że podejście urzędników się zmienia. Tymczasem jednak wychodzą na jaw kolejne sprawy, w których nie widać troski o dobro przyrody.

- Nadal podtrzymuję to, co wtedy powiedziałem. Ciągle powtarzam, że taka zmiana świadomości to jest proces. Proces musi trwać. Czasami śmieję się, że to potrwa co najmniej pokolenie. Ten proces dotyczy nie tylko urzędników, podejście muszą zmienić też projektanci czy sami mieszkańcy (…). Zmiany zawsze trzeba zacząć od samego siebie. Proszę mi wierzyć, ale to, że nie doszło jeszcze do wycinki drzew wzdłuż torów, to głównie zasługa Urzędu Miasta. Gdyby miało do niej dojść, to ja i zapewne wszyscy pracownicy Wydziału Ochrony Środowiska bylibyśmy pierwsi, którzy by się do tych drzew przypięli.

Całą rozmowę Adama Kanika z ogrodnikiem miejskim Dariuszem Gajnym można przeczytać w nowym numerze „Kroniki Beskidzkiej”, który ukaże się jak zwykle w czwartek. E-wydanie można nabyć na www.prasabeskidzka.pl.

bb

Fot. M. Starowieyska