Jeśli ktoś ma prawo mówić o trudnym dzieciństwie, a jest sporo osób, które tym właśnie tłumaczą swoje życiowe potknięcia, to na pewno jest to bielszczanin Michał Chrobak. Tyle, że on niczego tym nie tłumaczy, choć aniołem nie jest. Jest za to „Antybohaterem”.

Tak właśnie uwiecznił go w swoim filmie dokumentalnym zatytułowanym „Antybohater” reżyser Michał Kawecki. Obraz niedawno zaprezentowano na Krakowskim Festiwalu Filmowym w ramach międzynarodowego konkursu filmów dokumentalnych (był drugim polskim filmem w konkursie). Zebrał sporą ilość pochwał, a nawet oficjalne wyróżnienie. Teraz zostanie pokazany na międzynarodowych festiwalach.

Cóż jest takiego wyjątkowego w „Antybohaterze”? Wydaje się, że szczerość opowieści o losach niezwykłego człowieka. O jego walce z własnymi słabościami opowiedzianej bez owijania w bawełnę. Kim jest Michał Chrobak, że na kanwie jego losów powstał film?

Z Michałem spotykam się drugi raz w życiu, tym razem właśnie z powodu filmu. Bo kiedy go zobaczyłem, uświadomiłem sobie, że już kiedyś dawno temu odwiedziłem go jako małego chłopca. Był rok 2003, miał ledwie osiem lat i przejawiał wielki talent do narciarstwa. O spotkanie poprosiła wówczas jego babcia. Chodziło o znalezienie jakiejś formy pomocy dla jej wnuczka. Wnuczka szczególnego, bo chłopiec nie miał dłoni ani nóg poniżej kolan. Taki się urodził.

Teraz stoję więc znowu przed tymi samymi drzwiami na parterze jednej z bielskich, starych kamienic. Pukam. Otwiera mi uśmiechnięty od ucha do ucha młody mężczyzna, podaje rękę. Ściskam ją i myślę, że to chyba ja mam w głowie jakiś defekt skoro przez moment czuję się jakby winny tego, że mogę tę rękę uścisnąć, a on mojej - nie…

Dla niego to było normalne. Chciał jeździć na nartach - nauczył się. Chciał jeździć motocyklem - zdobył uprawnienia. Tak samo było z prawem jazdy na samochody osobowe. I całą masą innych spraw. Babcia Michała zmarła w listopadzie ub. roku. Od tej pory mieszka sam, ze swoim ukochanym psem. Narciarstwo traktuje już tylko jako hobby.

- Musiałem zrezygnować z kadry, bo z czegoś trzeba było żyć - mówi nie bez nuty żalu w głosie. Trudno się dziwić, zdobywał tytuły mistrza Polski wśród osób niepełnosprawnych. - Wiesz, ze stypendium sportowego w kwocie 300 zł nie opłaciłbym nawet tego skromnego mieszkania - tłumaczy.

Całą opowieść o Michale Chrobaku można przeczytać w „Kronice Beskidzkiej”. Nowy numer lokalnego tygodnika jest już w sprzedaży. E-wydanie można kupić TUTAJ.

KJ

Foto: Kuba Jarosz