Jedna z nich jest bielszczanką, druga pochodzi z Wrocławia. Połączyła je miłość do podróży, a ich sposób na życie stanowić może inspirację dla wielu osób. Jak same przekonują, „wystarczy tylko chcieć” i wtedy wszechświat sprzyjać będzie osiąganiu celów. To historia o spełnianiu marzeń, nawet tych najbardziej niecodziennych, która rozpoczyna się na łodzi w Amsterdamie, gdzie zamieszkały.

Justyna i Wizzy - tak nazywają się bohaterki tego artykułu, które nie boją się podejmować odważnych działań, by spełnić swoje marzenia. Wydawać by się mogło, że nie mają dla nich znaczenia sprawy przyziemne, takie jak praca czy posiadanie własnego domu. Najważniejsze, że robią to co kochają, czyli podróżują i poznają nowych ludzi. Dom jest wszędzie tam, gdzie są one, a praca zawsze się jakaś znajdzie. Ostanie pół roku spędziły w Amsterdamie, gdzie pracowały i oszczędzały pieniądze na kolejne wojaże. Mieszkały na łodzi.

Przyzwyczaiły się do „bujania”

- Pomysł zamieszkania na łodzi pojawił się zupełnie przypadkiem. Wizzy po prostu od zawsze chciała mieszkać w Amsterdamie. Nie zastanawiając się długo, znalazłyśmy pracę przez internet, spakowałyśmy się i pojechałyśmy. Na miejscu ciągle trafiałyśmy na ogłoszenia łodzi mieszkalnych, uznałyśmy więc, że tak musi być - opowiada bielszczanka Justyna.

Początki życia na wodzie, jak opowiadają Polki, wcale nie były łatwe. Z czasem jednak udało im się przyzwyczaić do ciągłego „bujania” i nauczyły się w pełni obsługiwać to wymagające lokum. - Zimą było bardzo zimno, cały czas wilgoć i grzyb, ale radziłyśmy sobie. W Holandii mnóstwo osób mieszka w ten sposób. Porównując do wynajmu zwykłego mieszkania, przy takim metrażu, jaki miałyśmy na łodzi pewnie koszt byłby dwa razy większy. Wspomnienia z łodzi są bardzo miłe, cisza i spokój wynagradzały wszelkie niedogodności - relacjonują podróżniczki.

Dziewczyny z natury nie potrafią wysiedzieć zbyt długo w jednym miejscu, dlatego Amsterdam okazał się być tylko przystankiem. Po domu na wodzie przyszedł czas na… dom na kółkach. - Zaczęłyśmy się zastanawiać, co robić później. Z powodu pandemii podróżowanie jest bardzo utrudnione. Pomyślałyśmy więc, dlaczego nie zacząć podróżować busem i mieszkać w nim. Zupełnie nie znając się na motoryzacji, znalazłyśmy ogłoszenie i kupiłyśmy busa. Wybór padł na 17-letniego citroena jumpera, nieco sfatygowanego, ale nie z takimi rzeczami dziewczyny sobie radziły. Wyremontowały go praktycznie same jak najmniejszym kosztem, korzystając przy tym z filmów instruktażowych na YouTube.

Mają nowy mobilny dom

- Wiele osób mówi nam - wow! Spełniacie nasze marzenia. Ale najzabawniejsze jest to, że wcale o tym nie marzyłyśmy. My po prostu chcemy podróżować, to jest nasza największa pasja. Pomysł z busem był zupełnie spontaniczny. Oglądałyśmy filmiki i uczyłyśmy się, powtarzałyśmy sobie, że skoro inni ludzie potrafili, to my też damy radę - mówią.

I rzeczywiście, dały. Niemal pełnoletni pojazd zmienił się nie do poznania. Wyeliminowana została cała rdza, wymieniona podłoga i ścianki, wstawiony stelaż z łóżkiem i szafki, zamontowany schowek na rowery. Teraz to prawdziwy dom na czterech kółkach. W części prac podróżniczki mogły liczyć na pomoc przychylnych ludzi. - To wspaniałe, że ciągle spotykamy na swojej drodze życzliwe osoby. Oni wszyscy pojawiają się znikąd! Te sympatyczne zbiegi okoliczności utwierdzają nas w przekonaniu, że wystarczy tylko chcieć.

Nowy, mobilny dom otwiera przed dziewczynami kolejne możliwości. Aktualnie przebywają w Polsce, gdzie w oczekiwaniu na „twardy” dowód rejestracyjny zwiedzają wcześniej nieznane im zakątki. Co będzie dalej? To zależy od ich fantazji. - Gdy tylko będziemy mogły, pojedziemy zwiedzać Bałkany. Chorwacja, Serbia, Albania - to nasz najbliższy cel. Co później, zobaczymy. Być może pojedziemy na winobranie do Francji, potem do Portugalii. Chciałybyśmy też odwiedzić USA i Kanadę. Z pewnością zobaczymy kawał świata. Wiemy jedno - damy radę! Bo mamy cudownych ludzi wokół, którzy nas wspierają. To daje nam jeszcze większy power do działania!

Poczynania odważnych podróżniczek można śledzić na Facebooku i Instagramie.

Adam Kanik