Już od ośmiu lat dwoje starszych mieszkańców Bielska-Białej walczy, aby obok ich domu i baru nie przejeżdżał ciężki sprzęt budowlany. Przejeżdżać nie powinien, bo nie ma w tym miejscu drogi do tego przeznaczonej. Każdy ma tu jednak własne racje.

- To prawdziwe kuriozum - mówi pani Ewa. - To chyba jedyne takie miejsce w mieście, gdzie po kawałku drogi przeznaczonej wyłącznie dla pieszych jeździć mogą bezkarnie, za przyzwoleniem władz i wszystkich świętych, ciężarówki i maszyny budowlane!

Dom i parcela państwa L. znajdują się przy ul. Krakowskiej, niedaleko granicy Bielska-Białej z Kozami. Już sam ten fakt sprawia, że nie jest to najspokojniejsze w świecie miejsce. Niemniej właściciele - pani Ewa i jej mąż, oboje dobiegający już siedemdziesiątki - obrócili to na swoją korzyść, uruchamiając przed laty mały kameralny bar z domowym jedzeniem.

- Mieszkało nam się tu naprawdę dobrze - opowiada gospodyni. - Zresztą ta ziemia jest w naszej rodzinie od blisko siedemdziesięciu lat. Wszystko szlag trafił jednego dnia, który był efektem decyzji władz miasta i radnych. Wtedy właśnie obok naszego domu pierwszy raz przejechała wypełniona po brzegi ciężarówka. Wszystko tu drgało, kurzyło się i… był strach.

Gehenna starszych ludzi to efekt uchwalenia w 2012 roku przez bielskich radnych strefy przemysłowej rozciągającej się pomiędzy ulicą Krakowską a torami kolejowymi. Strefa powstała, ale bez drogi dojazdowej do niej. Wyznaczono jedynie miejsce, w którym droga ma się znajdować - około stu metrów dalej w kierunku Kóz, za domem pani Ewy i jej męża.

Już w 2013 roku małżeństwo zwróciło się z prośbą do władz miasta o ustawienie przy wjeździe na ciąg pieszych odpowiedniego znaku o zakazie wjazdu dla ciężkich pojazdów. Ratusz jednak nie zgodził się, tłumacząc że przedsiębiorca musi jakoś dojeżdżać do swojego terenu. - Nikt specjalnie nie nęka tych ludzi, chociaż oni tak by to chcieli widzieć - tłumaczy przedsiębiorca. - Mam służebność przejścia i przejazdu obok ich posesji, chciałem ułożyć płyty, aby się nie kurzyło, ale nie było o tym mowy. Zamiast tego oni utrudniali mi od początku przejazd, ustawiając różne przeszkody. Przecież muszę jakoś dojeżdżać do swojej własności.

Kto ma rację? Więcej o sprawie pisze „Kronika Beskidzka”. Nowe wydanie lokalnego tygodnika pojawi się w sprzedaży w czwartek. E-wydanie można nabyć na stronie www.prasabeskidzka.pl.

KJ

Foto: Kuba Jarosz