To już postanowione. Wkrótce z krajobrazu centrum Bielska-Białej zniknie charakterystyczny obiekt, który przynosił ulgę pokoleniom bialan i bielszczan. Plan przebudowy placu Wojska Polskiego zakłada zburzenie jedynego w tej części miasta i najstarszego w Bielsku-Białej podziemnego szaletu. Z naszych źródeł wynika, że toaleta została wybudowana w latach 20. ub. wieku na polecenie Mieczysława de Inesa, komisarza rządowego o kompetencjach burmistrza. Dlatego jeszcze po wojnie szalet określano mianem "inesówki".

W dostępnych źródłach historycznych nie znaleźliśmy informacji od kiedy podziemny szalet służy potrzebom mieszkańców miasta. Wiadomo, że plac od początku był jednym z dwóch placów targowych w Białej. Aby kontrolować stan sanitarny w okolicy, potrzebne było miejsce, gdzie kupcy i mieszkańcy mogą załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne.

Budowa na polecenie komisarza

Spotkaliśmy się też z opinią, że toaleta powstała w czasach PRL, po przebudowie w latach 60. Na wielu zdjęciach placu z lat 20. i 30. ub. wieku próżno szukać szaletu, jednak obiekt będący prawdopodobnie podziemną toaletą znaleźliśmy w tym miejscu na archiwalnej pocztówce dostępnej TUTAJ.

Jeden z naszych rozmówców, pasjonat historii miasta, twierdzi, że toaleta została wybudowana w dwudziestoleciu międzywojennym na polecenie Mieczysława de Inesa, który pełnił wtedy funkcję komisarza rządowego o kompetencjach odpowiadających burmistrzowi. Według ustnych przekazów, jeszcze po wojnie szalet określano mianem "inesówki". W tamtych czasach obiekty użyteczności publicznej tego typu często potocznie nazywano imionami ich budowniczych czy fundatorów.

Finansowany przez miasto szalet na placu Wojska Polskiego jest już ostatnim takim obiektem w Bielsku-Białej. Codziennie korzysta z niego do 20-30 osób, które płacą za wizytę symboliczną złotówkę. Budowle o podobnym przeznaczeniu istniały w przeszłości koło dworca głównego oraz przy ul. Sempołowskiej, ale zostały zrównane z ziemią. Szalet na placu Żwirki i Wigury nieopodal poczty i teatru jest nieczynny.

Ulica Moczowa w centrum miasta

Tradycyjne wygódki publiczne zastępowane są przez małe szalety samoobsługowe. W centrum Bielska-Białej znajdują się dwa takie obiekty: u zbiegu ulic Kącik i Krasińskiego oraz obok Sądu Okręgowego nieopodal Rynku. Dwa inne znajdują się na Bulwarach Straceńskich oraz jeden na Błoniach. Niewiele jak na miasto odwołujące się do tradycji małego Wiednia. Bielszczanie i turyści podczas pobytu "na mieście" chodzą za potrzebą do galerii handlowych i lokali gastronomicznych. Mniej kulturalnym lub bardziej zdesperowanym wystarczają krzaki lub okoliczne bramy.

Przed remontem Rynku na początku XXI wieku ówczesne władze miasta zapewniały, że szalet powstanie w jednym z okolicznych budynków, ale skończyło się na deklaracjach. Konserwator zabytków nie zgodził się na usytuowanie nowego szaletu w pobliżu Rynku, który stawał się rozrywkowym centrum miasta. W rezultacie samoobsługowy szalet powstał kilkaset metrów dalej, obok sądu. Czy jest to dobre rozwiązanie? Raczej nie, bo nie bez powodu zacieniona uliczka prostopadła do Schodowej jest potocznie określana jako "ulica Moczowa".

Obecne władze Bielska-Białej zapewniają, że po likwidacji podziemnego szaletu na placu Wojska Polskiego nowy obiekt o identycznym przeznaczeniu powstanie w jednym z pobliskich budynków. Pozostaje nadzieja, że jego lokalizacja i funkcjonalność dopasowane będą do specyfiki dziennego i nocnego życia Białej. W przeciwnym wypadku pobliskie bramy mogą być jeszcze bardziej zagrożone niż dzisiaj.

Tekst i foto: Piotr Bieniecki