Choć oficjalnie żaden z bielskich lokali gastronomicznych nie dołączył do ogólnopolskiej akcji #OtwieraMY, to kilka restauracji znalazło sposób, aby kontynuować działalność nie tylko w formie sprzedaży posiłków na wynos. Funkcjonują niejawnie. Nie ogłaszają w mediach, że są otwarte, jednak każdy komu na tym zależy trafi do nich bez trudu. Portal rozmawiał z przedstawicielami kilku, choć nie mamy wątpliwości, że jest ich dużo więcej.

Nie trzeba wysiłku, aby znaleźć w Bielsku-Białej lokal, gdzie podobnie jak przed pandemią można smacznie i w miłej atmosferze posilić się przy stoliku. Z naszej wiedzy wynika, że funkcjonuje ich co najmniej kilka. Tak naprawdę wystarczy przejrzeć media społecznościowe, popytać znajomych czy spacerując po mieście zajrzeć w niektóre witryny, aby odnaleźć swój cel.

Nie potrzebują reklamy

Dzięki poczcie pantoflowej lokale i ich goście mogą sobie wzajemnie pomagać. Portal bielsko.biala.pl dotarł do czterech miejsc, którym niestraszne są sankcje sanepidu czy kontrole policji. Nie boją się, bo jak twierdzą ich właściciele lub personel, służby nie mają podstaw do kontroli, ponieważ oficjalnie sprzedaż posiłków odbywa się wyłącznie na wynos.

Restauracje przyjmują klientów tylko z polecenia bądź stałych bywalców. Jak usłyszeliśmy w kilku miejscach, reklamy im nie potrzeba, dlatego mając na uwadze dobro restauratorów, nie publikujemy lokalizacji ani też nie zdradzamy szczegółów, które mogłyby pozwolić na identyfikację lokalu. W telefonicznych rozmowach bądź w mediach społecznościowych pytaliśmy ich, jak udaje im się obchodzić przepisy bez dekonspiracji.

- Czy jest pan z sanepidu? Jeśli nie, to zapraszam, na którą zarezerwować stolik? - usłyszeliśmy rozbrajająco szczery głos w słuchawce telefonu. - Pracujemy, ale nieoficjalnie, szefostwo nie chce tego rozgłaszać, ponieważ nie chcą mieć kontroli na głowie. Gości nam nie brakuje. Wszyscy, którzy o nas wiedzą zawsze mogą przyjść i smacznie zjeść na miejscu. Raz nawet zdarzyło się, że kontrola się pojawiła. Ktoś musiał donieść, może któryś z sąsiadów. Akurat przy stoliku siedziało trzech klientów, ale udało się nam wybrnąć mówiąc, że czekają na odbiór zamówienia na wynos - mówi osoba odpowiedzialna za rezerwacje.

Kto ma wiedzieć ten wie

W kolejnym lokalu rozmowa idzie jak po grudzie, zapewne z obawy przed możliwymi przykrymi konsekwencjami. - Reklamy nam nie potrzeba. Pracy nie brakuje, kto ma wiedzieć, że jesteśmy otwarci, ten wie. Ludzie chętnie przychodzą - informuje lakonicznie właściciel.

Nieco więcej do powiedzenia ma gospodarz jednej z bardziej znanych restauracji w mieście. - Przyjmuję w zasadzie tylko znajomych klientów, stałych bywalców. Zawsze zadaję pytania, jeśli ktoś zna odpowiedź, to jest umawiany. Kontroli się nie obawiam, ponieważ goście siedzą w części lokalu niewidocznej od wejścia. Poza tym z mojej wiedzy wynika, że wedle obowiązującego prawa rutynowa kontrola musi być zapowiedziana. Wyjątkiem są sytuacje, gdy istnieje zagrożenie zdrowia, a ja ufam, że nikt z moich gości na mnie nie doniesie. Nawet jeśli, to zawsze mam przygotowane „umowy o dzieło”. Goście mogą wtedy chwilowo zostać recenzentami potraw. Oczywiście, przyjmujemy też zamówienia na wynos. Dzięki tym rozwiązaniom mogę żyć na poziomie zbliżonym do tego sprzed pandemii.

Reżim sanitarny obowiązuje

Zdaniem właścicieli lokali, gdzie klienci obsługiwani są przy stolikach, obecne czasy wymagają nietypowych rozwiazań i tylko taki sposób funkcjonowania może uchronić przed bankructwem. Restauratorzy zapewniają, że fakt, iż przyjmują gości nie świadczy o tym, że nie przestrzegają zaleceń sanitarnych.

- Osobiście dezynfekuję stoliki, staram się, aby w lokalu nie było tłumów w tym samym czasie. Płyny do dezynfekcji rąk dostępne są w każdym kącie. Ale bądźmy poważni, skoro ludzie co tydzień mogą siedzieć ściśnięci jeden przy drugim w kościele, to dlaczego nie mieliby raz na jakiś czas przyjść i zjeść w spokoju posiłek w gronie rodziny czy znajomych - powiedział nam właściciel czwartej otwartej restauracji.

Aby wszystko było jasne, oczywiście nikogo nie namawiamy do otwierania lokalu wbrew przepisom. Decyzja w tej sprawie jest zawsze indywidualnym wyborem właściciela, który jest odpowiedzialny nie tylko za swój biznes, ale także za klientów. Tekst ma charakter informacyjny o zjawisku, które jak się okazuje, nie jest znowu tak rzadkie w skali kraju.

Adam Kanik