Pandemia z dnia na dzień odmieniła nasze życie. Nie tylko zawodowe, ale również rodzinne. Przebywanie i praca przez całą dobę w czterech ścianach własnego domu okazały się dla wielu związków prawdziwym wyzwaniem. Wypracowany przez lata rytm rytuałów nagle przestał się sprawdzać, bo nie ma żadnej możliwości ucieczki od problemów. Ale każdy związek może wynieść z pandemii jakąś wartość. Dla jednych będzie to scalenie rodziny poprzez spędzanie razem większej ilości czasu, a dla innych próba rozwiązania problemów zamiatanych przez lata pod dywan.

Według najnowszych badań, ludzki mózg jest niezwykle towarzyski. Na drodze ewolucji homo sapiens stał się jednym z gatunków ssaków społecznych, a więc zależnych od relacji z innymi. W społeczeństwach pierwotnych życie w izolacji mogło skończyć się śmiercią głodową. Poczucie samotności na dłuższą metę jest więc w naszej naturze odczuwane jako bolesne i nieprzyjemne. Bliskość innych ludzi daje poczucie bezpieczeństwa i możliwość wzbogacenia swoich doświadczeń w relacjach społecznych. Izolacja spowodowana pandemią wpływa więc zarówno na osoby samotne, jak i będące w związkach.

Zamknięci w czterech ścianach

Współczesne rodziny wychowujące małe dzieci żyją w szybkim tempie. Rodzice pracują co najmniej osiem godzin dziennie, często potem biorąc nadgodziny, a po pracy wożą dzieci na setki zajęć dodatkowych, żeby miały dobrą przyszłość. Pandemia sprawiła, że zostaliśmy zmuszeni do dzielenia jednej przestrzeni przez siedem dni w tygodniu i konfrontowania się z problemami, których na co dzień nie dostrzegaliśmy. Wypracowany przez lata rytm rytuałów w związku nagle przestał się sprawdzać, bo nie ma żadnej możliwości ucieczki od problemów - np. w pracę czy spotkanie z przyjaciółmi. Jednocześnie partnerzy, którzy potrzebują szczerych rozmów, w tej sytuacji mogą ich oczekiwać częściej niż dotąd.

- Taka sytuacja jest jak laboratorium naszych emocji. Emocje i potrzeby, które zwykle dzieją się w większej przestrzeni, tutaj będziemy konfrontować, tutaj będziemy ich doświadczać bardzo intensywnie. Z takiego doświadczenia możemy wyjść wzmocnieni: poznając lepiej swoje potrzeby, oczekiwania i ograniczenia - tłumaczy psycholog dr hab. Magdalena Śmieja.

Nie przeszkadzajmy sobie

Nie wszystkie rodziny radzą sobie dobrze w izolacji. Zdalne nauczanie dzieci wprawdzie oszczędza czas, który pochłaniały dojazdy, ale jednocześnie wymaga od rodziców większego zaangażowania. Nasilają się konflikty między małżonkami, które dotąd pozostawały niewyjaśnione. Czas pokaże, czy zgodnie z zapowiedziami naukowców pandemia pomnoży liczbę rozwodów w skali światowej. Czy jest jakiś sposób, żeby uniknąć konfliktów w rodzinie?

- Nowa sytuacja wymaga od nas ustalenia nowych zasad. Musimy nauczyć naszego partnera i dzieci, że w czasie zdalnej pracy i nauki sobie nie przeszkadzamy. Dużo daje też rozpoczęcie wspólnej nowej aktywności po nauce i pracy, np. zumba czy nagrywanie podcastów - dodaje dr hab. Magdalena Śmieja.

Bardzo duży wpływ na nasze relacje rodzinne ma także umiejętność radzenia sobie ze stresem. Jedną z metod, która w tym pomaga jest samoświadomość i myślenie prowokatywne.

Prowokacja przez śmiech

- Śmiech jest niezbędnym elementem podejścia prowokatywnego. Poprzez poczucie humoru możemy prowokować do omawiania trudnych tematów. Ważne są trzy zasady (według DE Shazera): Jeśli coś się sprawdza, nie naprawiaj tego. Jeśli coś działa, rób tego więcej. Jeśli to, co robisz nie działa, nie rób tego więcej, zrób coś innego - mówi coach Joanna Czarnecka.

Z kolei samoświadomość można budować poprzez relaks i zastanowienie się nad tym, co się czuje i czego potrzebujemy. Ważna jest codzienna, nawet niewielka porcja ruchu.

Każdy związek może więc wynieść z pandemii jakąś wartość. Dla jednych będzie to scalenie rodziny poprzez spędzanie razem większej ilości czasu, a dla innych próba rozwiązania problemów zamiatanych przez lata pod dywan.

Agnieszka Pollak-Olszowska

Foto: gov.pl