Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt jest krakuską z pochodzenia, bielszczanką z wyboru. Absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie (studia wokalno-aktorskie). Od blisko czterech lat artystka Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. W ostatnim czasie grała w spektaklach „Wyspa Kalina” w reż. Agaty Puszcz oraz „Pół żartem, pół sercem” w reż. Witolda Mazurkiewicza.

Z Wiktorią Węgrzyn-Lichosyt o jej podejściu do zawodu i dotychczasowej karierze rozmawia Zbigniew Lubowski

Bielscy widzowie mieli okazję usłyszeć Panią w scenicznych produkcjach wokalnych w monodramie „Wyspa Kalina”. Z dużym sukcesem wcieliła się pani w postać Kaliny Jędrusik, niezwykłej aktorki, ekstrawaganckiej artystki i obyczajowej skandalistki z czasów PRL.

- Bardzo lubię śpiewać na scenie. Piosenki z bogatego dorobku Kaliny Jędrusik (nie lubię banalnego określenia „piosenka aktorska”) są zaś wyjątkowo frapujące. Wyróżniają się wartościowymi tekstami Jeremiego Przybory, Agnieszki Osieckiej, Wojciecha Młynarskiego. Kocham po prostu „piosenki z tekstem”. A śpiew zawsze był dla mnie środkiem wyrazu - sposobem prezentowania emocji.

Fizyczne podobieństwo do Kaliny Jędrusik odegrało istotne znaczenie w bielskim spektaklu.

- Ale nie chciałabym jednak być tylko utożsamiana z produkcjami wokalnymi. Każde zadanie aktorskie staram się wykonywać jak najlepiej. Powiem zupełnie otwarcie: rajcują mnie takie wyzwania artystyczne, które niekoniecznie wiążą się ze śpiewaniem. Bardzo sobie cenię sytuacje, w których widzowie potrafią docenić moje aktorstwo dramatyczne, a nie tylko śpiew.

Jak to się stało, że rodowita krakuska trafiła w 2017 roku do bielskiego teatru?

- W wieku 27 lat skorzystałam z oferty dyrektora Witolda Mazurkiewicza, który zaproponował mi aktorski etat w bielskim zespole teatralnym. Nie żałuję tego kroku i artystycznej przeprowadzki z Krakowa. Wraz z mężem pokochałam Bielsko. Jestem tu szczęśliwa i spełniona w sensie artystycznym. Mówię to z absolutną szczerością i otwartością. Przyjeżdżają do bielskiego teatru reżyserzy, którzy pracują dla najlepszych scen w Polsce. Zespół jest świetnie zgrany. Nie ma w nim żadnych konfliktów o destrukcyjnym charakterze. Przyjemnie się funkcjonuje w takich warunkach. Tylko obecna pandemia psuje nam szyki.

Czy swoją artystyczną przyszłość widzi Pani w Bielsku-Białej?

- Sądzę, że nie będę aktorką przez całe życie. Niewykluczone, że zajmę się w przyszłości zupełnie czym innym. Założę - dla przykładu - agencję koncertową, ale niekoniecznie w Bielsku. Jeśli pandemia okaże się wyjątkowo dokuczliwa, to mogę zająć się myciem okien. Bardzo dobrze myję okna, nie pozostawiając żadnych smug. Będę pobierała 25 zł za wypucowanie jednego okna. Dla klienta to będzie niezła gratka. Przyjdzie do niego uśmiechnięta kobieta, która przy okazji mycia okien pogada jeszcze o teatrze.

Całą obszerną rozmowę z Wiktorią Węgrzyn-Lichosyt można przeczytać w „Kronice Beskidzkiej”. E-wydanie lokalnego tygodnika jest dostępne TUTAJ.

ZL

Foto: Krzysztof Więcek