Obfite opady śniegu dają się we znaki drogowcom, kierowcom i pieszym. Kiedy siedzi się w ciepłym samochodzie, można się denerwować na korki albo śliską nawierzchnię i utyskiwać na drogowców, że „jak zwykle zima ich zaskoczyła”. Inaczej sprawa wygląda, gdy nie korzysta się z auta, a pokonanie kilku przecznic kończy się przemoczeniem butów i zaciekami na cholewkach z soli i piachu. Za otoczenie posesji odpowiadają właściciele, więc dbają o bezpieczeństwo przechodniów niestety często w dość zaskakujący sposób, który z logiką niewiele ma wspólnego.

Odśnieżanie, jak się okazuje, to zajęcie nie byle jakie. Operatorzy sprzętu do odśnieżania dysponują różnymi technikami zimowego utrzymania chodników, wśród których dominuje posypywanie śniegu piaskiem lub solą. W tym pierwszym przypadku przechodnie czują się jak na plaży, brnąc przez chodniki jak przez wydmy.

Ale dzięki piaskowi, wbrew oczekiwaniom posypującego, śnieg nie staje się bardziej przyjazny dla pieszego. Owszem, trudniej się poślizgnąć, co można zaliczyć na korzyść operatora, za to można sobie nadwerężyć łydki, a nawet w głębokiej mieszance śniegu i piasku skręcić kostkę. W przypadku, kiedy śnieg posypany jest solą, nadwerężenie łydek nie grozi, ale przemoczenie butów i widoczne ślady po soli już tak. Cierpią też czworonogi, które kulejąc z powodu soli boleśnie wżerającej się im w poduszki łap, zbierają pełne współczucia spojrzenia przechodniów.

Na placu Ratuszowym chyba przyczepę soli wysypano jeszcze zanim ktokolwiek machnął łopatą. Solna breja miejscami zamieniła się w słone kałuże. Niektóre chodniki zostały oczyszczone niemal do betonu. Trudno zrozumieć intencje ekip odśnieżających, którzy powierzchnie, z których usunięto grożący poślizgiem śnieg posypują sporą ilością piachu. Czyżby operator chciał w ten sposób zapewnić sobie pracę na po roztopach? W końcu ktoś te tony piachu będzie musiał wywieźć.

Ale nie ma co narzekać. Dobrze, że miasto jest odśnieżane, że dba się o bezpieczeństwo pieszych. Fajnie byłoby jednak, gdyby było to robione z głową, na czym skorzystałaby przyroda, nasze czworonogi oraz nasze buty.

Tekst i foto: Agnieszka Ściera-Pytel