Roznegliżowani turyści przemierzający zimą górskie szlaki robią ostatnio furorę. Czy niedawna historia z Babiej Góry okaże się wystarczającą przestrogą dla amatorów mocnych wrażeń?

Patrząc na roznegliżowanych „morsów” przemierzających górskie szlaki, podziwiamy ich hart i odporność na chłód. Ale  jest też coś, co zmusza do refleksji. Chodzi o brak pokory dla gór, które potrafią być szalenie groźne. Nawet te niewielkie, kapuściane - jak niegdyś pogardliwie określali Beskidy miłośnicy gór wysokich. Czy cokolwiek złego - można zapytać - może się nam stać na beskidzkich szlakach, które znamy na pamięć?

Otóż może. Nawet w Beskidach pogoda może załamać się w mgnieniu oka i nie różnić od tej panującej zimą w Tatrach. A wtedy nawet turysta ubrany po szyję w ciepłą sportową odzież  może mieć problem z dotarciem w bezpieczne miejsce, a co dopiero ten przemierzający szlak „na golasa”.

Ci, którzy uprawiają ten sposób „morsowania” twierdzą, że do wypraw są znakomicie przygotowani i na pewno sobie poradzą. Być może oni tak, ale widać, że ta „zabawa” staje się coraz bardziej popularna. Naśladowców przybywa, a nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, czym ryzykują, wybierając się w negliżu na górskie przechadzki, co pokazał przypadek turystki zdobywającej w letnim stroju Babią Górę.

Beskidy już pokazały, jak groźne mogą być. 28 grudnia 1980 roku na Pilsku grupa 16 młodych ludzi, uczestników obozu sportowego, wybrała się w dresach i butach do biegania na przebieżkę kondycyjną. Trasa wiodła z Korbielowa przez szczyt Pilska na przełęcz Glinne, skąd miał ich zabrać autobus. Ten szlak pokonywali już wcześniej, wydawało się, że nic złego nie może się zdarzyć. Stało się inaczej. Trzech uczestników tamtej wyprawy przypłaciło ją życiem.

Tę smutną historię przypomina „Kronika Beskidzka”. Nowe wydanie lokalnego tygodnika ukaże się tradycyjnie w czwartek. E-wydanie można nabyć na www.prasabeskidzka.pl.

MAP

Na zdjęciu: Babia Góra, fot. Bogdan Szpila