Czy wkrótce na Mount Everest pojawi się herb Bielska-Białej? Władze miasta aktywnie wspierają śmiałków, którzy w pogoni za marzeniami chcą zdobyć najwyższy szczyt świata. Nowatorski pomysł dwóch bielszczan nabiera rozpędu, przygotowania do wyprawy już trwają. Tylko u nas szczegóły projektu pt. „Dokonać niemożliwego. Od zera do ośmiotysięcznika”. Prezydent Jarosław Klimaszewski oraz jego zastępca Adam Ruśniak są za!

Drugiej takiej historii próżno szukać. Dwóch bielskich nauczycieli postawiło sobie za cel w kilka lat przygotować się do zdobycia Mount Everest. Bielszczanie Łukasz Adamczyk i Sebastian Sojka nie mają żadnych doświadczeń ze wspinaczką wysokogórską, a ich dorobek w zdobywaniu szczytów kończył się... na wjeździe gondolą na Szyndzielnię.

Początek trudnej drogi z czekanem

- Choć pochodzę z Bielska-Białej nigdy wcześniej nie byłem miłośnikiem gór. Zawsze unikałem wycieczek w góry, a moim największym osiągnieciem był wjazd kolejką na Skrzyczne czy Szyndzielnię. Teraz żałuję, że nie korzystałem z uroków otaczających nas terenów, późno pokochałem górskie klimaty - przyznaje Łukasz Adamczyk, nauczyciel matematyki, dyrektor i współwłaściciel prywatnego LO w Bielsku-Białej.

Oczywiście, wspinaczka w Himalajach zasadniczo różni się od beztroskiej przejażdżki koleją linową. Skąd więc niecodzienny pomysł, żeby podjąć przygotowania do arcytrudnej wyprawy na „dach świata”? Obaj śmiałkowie przyznają, że są ludźmi, którzy lubią podejmować wyzwania i próbować nowych rzeczy. Dwa miesiące temu podjęli więc decyzję i jak się okazuje, nie było to czcze gadanie. To dopiero początek ich trudnej drogi z czekanem w ręku.

- Gdyby jakiś czas temu ktoś mi powiedział, że jako zupełny laik będę chciał wspinać się w Himalajach, to zapytałbym go czy wszystko u niego w porządku, a dziś jak widać staje się to coraz bardziej realne. To w sumie trochę jak z biznesem. Gdy postanowiliśmy otworzyć Liceum Ogólnokształcące, osiągnęliśmy ten zamiar praktycznie w rok. Wszystko wynika z chęci i konsekwencji w działaniu. Zdajemy sobie sprawę, że przed nami jeszcze mnóstwo pracy, ale wierzymy, że za powiedzmy trzy lata będziemy w stanie wspinać się w Himalajach - tłumaczy pan Łukasz.

Sukcesy na tatrzańskich szlakach

Od dwóch miesięcy ich codzienność została całkowicie podporządkowana przygotowaniom do wyprawy, które finansują z własnych środków. Trening obejmuje zarówno pracę nad sobą, jak i przyswajanie spraw merytorycznych. Wszak, co warto powtórzyć, do tej pory w temacie himalaistyki i wspinaczki wysokogórskiej byli zupełnymi laikami.

- Wszystkiego uczymy się od zera, próbujemy jak najwięcej się dowiedzieć i pracować nad sobą. Przerabiamy dosłownie wszystko - poprzez książki o Jerzym Kukuczce, filmy o wspinaczkach na YouTube, chodzenie po okolicznych górkach, morsowanie i ścianki wspinaczkowe. Przechodzimy konsultacje lekarskie, mamy odpowiednią dietę, ćwiczenia biegowe, treningi narciarskie, siłowe i wydolnościowe. Bardzo wiele chodzimy, niemal codziennie jesteśmy w górach. Pierwsza była Kozia Góra, później Pilsko, Babia Góra, itd. Mamy za sobą pierwsze sukcesy na tatrzańskich szlakach. Ostatnio udało nam się zdobyć Zadni Mnich, czyli największą iglicę w Tatrach (2172 m n.p.m. - red.) i lodospad Kuluar Kurtyki. Chcemy przejść wszystkie szczeble przygotowania łącznie ze zdobyciem licencji GOPR i TOPR. Przez to udało mi się zrzucić prawie 20 kg - śmieje się nasz rozmówca.

Na początku wiele osób sceptycznie podchodziło do pomysłu, ale widząc upór śmiałków z czasem stali się ich kibicami. Jak się okazuje, do fanów projektu należą również włodarze Bielska-Białej. W sieci pojawił się nawet film nagrany na jednym z tatrzańskich szczytów, w którym Sebastian Sojka i Łukasz Adamczyk dziękują za wsparcie… prezydentowi Jarosławowi Klimaszewskiemu i jego zastępcy Adamowi Ruśniakowi.

Co tydzień kolejny szczyt

- Odbieramy wiele życzliwych telefonów, dzwonili do nas nawet Jarosław Klimaszewski i Adam Ruśniak, którzy mocno trzymają kciuki i wierzą, że uda nam się spełnić to marzenie - usłyszeliśmy.

Przygotowania odbywają się pod czujnym okiem światowej sławy przewodnika wysokogórskiego Andrzeja Miklera, gdyż jak mówią śmiałkowie, całkowicie zdają sobie sprawę z ryzyka związanego z ekstremalnym zdobywaniem gór. Bezpieczeństwo ponad wszystko! Kiedyś jednak trzeba będzie spróbować wspiąć się wyżej niż Beskidy, a nawet Tatry, by poczuć klimat najbardziej zbliżony do „dachu świata”. Co zatem w najbliższych planach?

- Co tydzień zdobywamy kolejny szczyt w Tatrach. Później będziemy próbować całodobowych wypraw po Beskidach, żeby mentalnie przygotować się na bardzo długie wędrówki. W następnej kolejności chcielibyśmy zdobywać Alpy i Kaukaz. Myślimy szczególnie o Mont Blanc i Elbrusie w sierpniu - zdradza Łukasz Adamczyk.

Adam Kanik

Foto: www.facebook.com/dokonacniemozliwego