Ograniczona możliwość kontaktu, diagnoza na podstawie zdjęcia, zalecenie udania się do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego i leczenie domowymi sposobami - tak od wielu miesięcy wygląda codzienność w części bielskich placówek Podstawowej Opieki Zdrowotnej. Nie wszystkich, ponieważ niektóre przychodnie przyjmują pacjentów mimo ograniczeń sanitarnych. W ostatnim czasie słyszy się jednak o znacznej liczbie przypadków, którym nie udzielono satysfakcjonującego świadczenia medycznego.

W warunkach pandemii często słyszy się o „pozamykanych na cztery spusty” przychodniach, gdzie możliwość dodzwonienia się graniczy z cudem, a pomoc szczęśliwcom, którym się to powiedzie ograniczona jest do teleporady. Publiczna służba zdrowia działa w mocno ograniczonym trybie i zdarzają się sytuacje, gdy pacjent nie otrzymuje satysfakcjonującej pomocy medycznej.

Pomoc lekarska nie jest potrzebna

- W okresie letnim doświadczyłam ukąszenia kleszcza, zadzwoniłam do mojej przychodni, gdzie poinformowano mnie, że wizyta osobista jest niemożliwa, nakazano mi jednak samodzielnie usunąć owada i zrobić zdjęcie miejsca po ukąszeniu. Następnie otrzymałam telefon z informacją, że skoro nie wystąpił rumień, to pomoc lekarska nie jest potrzebna. Nie przepisano mi żadnych leków, aby zapobiec boreliozie - opowiada Czytelniczka.

- Kilka dni temu spadłem z oblodzonych schodów. Niemal natychmiast wystąpił ogromny ból w nodze, która mocno spuchnęła i miałem problemy z chodzeniem. Próbowałem skontaktować się z jednostką POZ, do której należę „z rejonu”. Po dwóch godzinach i kilkunastu próbach telefon został odebrany, jednak poinformowano mnie, że jedyną możliwością otrzymania pomocy jest udanie się na SOR. Nikt nie zechciał mi nawet wystawić skierowania do specjalisty. Ostatecznie do lekarza udałem się prywatnie i w efekcie, choć kosztowało to kilkaset złotych, w godzinę miałem zrobione badanie, prześwietlenie i wystawioną diagnozę. Dlaczego jest tak, że płacimy składki, a gdy zajdzie potrzeba to musimy leczyć się prywatnie? - pyta retorycznie inny Czytelnik.

Placówka nie może odmówić pomocy

Publicznej służbie zdrowia od dawna wiele można zarzucić, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że sytuacja epidemiologiczna w ostatnich miesiącach bardziej obnażyła jej mankamenty. Czy aby na pewno tak powinna wyglądać ochrona zdrowia w cywilizowanym kraju? A może to znak, że powinniśmy wrócić do porad znachorów i stawiania baniek w zaciszu domowym?

Od początku epidemii wszelkie inne schorzenia niż COVID-19 zeszły na dalszy plan. Zapytaliśmy więc w śląskim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia czy praktyki, jak te sygnalizowane powyżej przez Czytelników odpowiadają prawdzie oraz czy placówka POZ może odmówić udzielenia pomocy pod pretekstem teleporady.

- W celu minimalizacji ryzyka transmisji infekcji COVID-19 poprzez ograniczanie osobistych kontaktów z pacjentami, na podstawie zarządzenia Prezesa NFZ możliwe jest udzielanie świadczeń w postaci teleporad w zakresach lekarza POZ, pielęgniarki POZ i położnej POZ. Fakt udzielania świadczeń w formie teleporad nie uprawnia jednak świadczeniodawcy do zaprzestania udzielania porad ambulatoryjnych lub wizyt domowych w przypadkach, w których konieczność udzielenia takich świadczeń jest niezbędna. W sytuacji, gdy stan zdrowia tego wymaga, pacjent ma prawo do skorzystania z osobistej wizyty w gabinecie lekarza rodzinnego - poinformowało nas biuro prasowe Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia.

Konsekwencje finansowe teleporad

Kto zatem decyduje, czy pacjent powinien zostać zbadany? Należy to do poradni i lekarza, który zobowiązany jest uprzednio przeprowadzić telefoniczny wywiad i ocenić sytuację. Jak udało się ustalić portalowi, lekarz pierwszego kontaktu ostatecznie decyduje, czy teleporada wystarczy i tym samym ponosi odpowiedzialność za podjętą decyzję. Teleporada może być traktowana jako pełnoprawna pomoc medyczna jedynie z zastrzeżeniem, że nie spowoduje pogorszenia stanu zdrowia przez opóźnienie rozpoznania stanu chorobowego lub braku zastosowania właściwego postępowania diagnostyczno-leczniczego.

Jak dowiedział się portal, placówki leczące pacjentów wyłącznie za pośrednictwem teleporady rozliczane są w ramach stawki kapitacyjnej bez możliwości rozliczenia jednostkowego. Oznacza to, że poradniom przysługuje wówczas tylko finansowanie roczne w ramach gotowości lekarza do udzielania świadczeń bez możliwości finansowania „za wykonaną usługę”.

Co, jeśli pomocy nie otrzymamy

Nierzadko zdarza się, że w słuchawce nie usłyszymy lekarza, a jedynie osobę z rejestracji pacjentów. Co zatem w przypadku, gdy jedyną pomocą, jaką otrzymamy jest zalecenie udania się do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego?

- W sytuacji odmowy udzielenia świadczenia w ramach ubezpieczenia zdrowotnego skargę należy złożyć do oddziału wojewódzkiego Funduszu, opisując okoliczności zdarzenia. Każdy przypadek ograniczonego dostępu do świadczeń medycznych można również zgłosić na infolinii Narodowego Funduszu Zdrowia. Jeżeli placówka medyczna odmówiła świadczeń, pacjent nie dodzwonił się do poradni/przychodni, drzwi do placówki były zamknięte - należy zgłosić to konsultantowi. Każdy sygnał rozpatrywany jest indywidualnie. Natomiast w sytuacji, gdy pacjent ma zastrzeżenia do zastosowanego procesu diagnostyczno-leczniczego, właściwym do rozpatrzenia sprawy jest Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej przy Izbie Lekarskiej - precyzuje śląski NFZ.

Adam Kanik