Policja wysyła wezwania na przesłuchania do osób, które brały udział w Strajku Kobiet w Bielsku-Białej. Jedno z wezwań dotyczy używania słów wulgarnych w miejscu publicznym, a kilka innych utrudniania ruchu drogowego podczas tzw. motoprotestu.

- Pamiętacie radość i wdzięczność, że w naszym mieście policja nie spisuje spacerowiczów, nie wywozi na przesłuchania, nie używa siły fizycznej? Pamiętacie róże rozdawane policjantom za to, że „są z nami” i nas „chronią”? Dziś już możemy powiedzieć, że te róże i gromkie podziękowania były zdecydowanie przedwczesne! Okazało się, że bielska policja działa po prostu w innym rytmie… - wpis o takiej treści pojawił się kilka dni temu na bielskim profilu Strajku Kobiet.

Jak dowiedział się portal, wezwana na przesłuchanie w charakterze osoby podejrzanej o popełnienie wykroczenia jest jedna z kobiet uczestnicząca w manifestacjach. Zarzuca się jej popełnienie art. 141 kw, czyli używanie wulgaryzmów w miejscu publicznym w formie słów, rysunków lub napisów. Za wykroczenie grozi kara nagany, grzywny do kwoty 1,5 tys. zł lub ograniczenie wolności.

Poproszony o komentarz do sprawy p.o. oficera prasowego bielskiej policji przyznaje, że wysyłane są zawiadomienia w związku z protestami, jakie jesienią ub. roku miały miejsce w Bielsku-Białej. - Wezwania dotyczą głównie osób biorących udział w tzw. motoproteście i są związane z wykroczeniem z art. 90 kw, czyli utrudniania ruchu drogowego - przyznaje asp. szt. Roman Szybiak. Wykroczenie to podlega karze grzywny lub nagany.

Zdaniem policjanta, mogą być wysyłane również zawiadomienia związane z pieszymi protestami, bo w ich trakcie lub po zakończeniu demonstracji legitymowane były osoby biorące w nich udział (pisaliśmy o tym TUTAJ). Wszystkie te sprawy prowadzone są przez wydział prewencji KMP w Bielsku-Białej.

bak