Obawa przed koronawirusem sprawia, iż część rodziców unika wizyty w Szpitalu Pediatrycznym w Bielsku-Białej lub długo z nią zwleka, choć stan zdrowia ich dzieci ewidentnie wymaga kontaktu z lekarzem specjalistą. Takie zachowanie może mieć bardzo poważne konsekwencje. - Zdarza się, że muszę usuwać jakiś narząd, bo nie ma już innej możliwości, ale jednocześnie wiem, że gdyby pacjent trafił do nas kilka dni wcześniej, to ten narząd dałoby się uratować - mówi chirurg.

Ze względu na pandemię niektórzy dorośli pacjenci cierpiący na groźne, przewlekłe choroby unikają porad czy zabiegów w specjalistycznych placówkach medycznych, bojąc się zakażenia. Podobne przypadki dotyczą również małych pacjentów, których rodzice lub opiekunowie z obawy przed koronawirusem rezygnują z wizyty w Szpitalu Pediatrycznym w Bielsku-Białej.

Błąd obarczony dużym ryzykiem

- Pandemia i wynikające z niej obawy to nie jedyny powód rezygnowania z pomocy specjalistycznej opieki medycznej przez rodziców czy opiekunów dzieci lub zwlekania przez nich z szukaniem takiej pomocy. Jednak bez względu na motywy tego typu zachowanie to błąd obarczony dużym ryzykiem i groźnymi konsekwencjami. Przecież dzieci także cierpią na groźne, przewlekłe choroby, które mogą ulec zaostrzeniu w przypadku braku fachowej opieki medycznej - mówi lek. med. Mirosław Harężlak, ordynator Oddziału Chirurgii Dziecięcej oraz zastępca dyrektora Szpitala Pediatrycznego do spraw lecznictwa.

Dyrektor Haręźlak apeluje, aby nie zwlekać z wizytą w szpitalu w sytuacji nagłego pojawienia się jakiś niepokojących, poważnych objawów lub w przypadku urazu, którym powinien zająć się lekarz - Jako przykład powiem coś z własnego doświadczenia lekarza chirurga. Zdarza się, że muszę usuwać jakiś narząd, bo nie ma już innej możliwości, ale jednocześnie wiem, że gdyby pacjent trafił do nas kilka dni wcześniej, to ten narząd dałoby się uratować. Widząc więc poważne objawy wskazujące na istotne zagrożenie zdrowia dziecka, nie czekajmy z szukaniem pomocy medycznej bojąc się zakażenia koronawirusem, bo taka pomoc i tak będzie potrzebna, a w tej sytuacji im później, tym gorzej - podkreśla.

System minimalizujący ryzyko

W bielskim szpitalu działa system zabezpieczeń minimalizujący ryzyko zakażenia, który składa się z kilku elementów. Po pierwsze, jeżeli do placówki trafia dziecko z objawami infekcji górnych dróg oddechowych, to kierowane jest do izolatki i ma wykonywany szybki test antygenowy. W przypadku wyniku dodatniego sprawa jest jasna, natomiast w przypadku wyniku ujemnego chore dziecko trafia do specjalnie wydzielonej obserwacyjno-zakaźnej części szpitala, gdzie nadal jest izolowane od innych pacjentów i gdzie oczekuje na wynik testu PCR, który jest dokładniejszy niż test antygenowy. Dopiero gdy ten kolejny test również da wynik negatywny, mały pacjent jest kierowany na konkretny oddział.

Po drugie, testy PCR mają wykonywane również inni pacjenci przyjmowani do szpitala - dzieje się tak w przypadkach uzasadnionych klinicznie oraz gdy był kontakt z osobą zakażoną. Po trzecie, każdy rodzic lub opiekun zgłaszający się do szpitala z dzieckiem wypełnia ankietę, w której informuje nie tylko o objawach zaobserwowanych u dziecka, ale także o jego możliwym kontakcie z osobą zakażoną COVID-19. Wreszcie po czwarte, personel szpitala ma i stosuje środki chroniące przed zakażeniem.

- Wprowadzone zabezpieczenia oczywiście nie eliminują do zera ryzyka zakażenia, ale znacząco je minimalizują. Z pewnością więc obawa przed koronawirusem nie powinna powstrzymywać rodziców i opiekunów małych pacjentów od odwiedzin w naszym szpitalu wówczas, gdy stan zdrowia dziecka jasno wskazuje, że potrzebna jest specjalistyczna pomoc medyczna - dodaje lekarz Mirosław Harężlak.

bb