Kilka dni wystarczyło, by 30-osobowy oddział dla pacjentów z koronawirusem w Beskidzkim Centrum Onkologii-Szpitalu Miejski w Bielsku-Białej został zapełniony. Zgodnie z wytycznymi NFZ, szpitale onkologiczne miały kontynuować prowadzone terapie, ale wojewoda śląski nakazał utworzenie przy ul. Wyspiańskiego oddziału zakaźnego. Placówka ma leczyć chorych z COVID-19, lecz nie ma potrzebnego sprzętu i leków. Teraz konieczne jest wstrzymanie planowanych operacji onkologicznych, bo pacjenci z koronawirusem trafiają pod respirator na intensywną terapię.

W czasie gdy pomiędzy dyrekcją BCO-SM a Urzędem Wojewódzkim w Katowicach trwała wymiana uprzejmości w sprawie utworzenia kilku łóżek obserwacyjnych dla pacjentów z podejrzeniem zakażenia koronawirusem (tzw. I poziom zabezpieczenia COVID-19), przyszła decyzja o konieczności utworzenia 30-osobowego oddziału w celu leczenia osób z koronawirusem (tzw. II poziom).

Brak sprzętu i leków

Placówka lecząca dziesiątki tysięcy pacjentów onkologicznych rocznie nie była przygotowana na utworzenie oddziału zakaźnego, ale wobec decyzji wojewody śląskiego dyrekcja BCO-SM nie miała innego wyjścia. By minimalizować ryzyko zakażenia pacjentów onkologicznych, 30-osobowy oddział dla pacjentów z COVID-19 utworzony został przy ul. Wyspiańskiego w miejscu dawnej neurologii.

Szpital, który specjalizuje się w leczeniu nowotworów, nie był przygotowywany również na hospitalizację osób z COVID-19. Wysiłkiem lekarzy i służb technicznych udało się uruchomić oddział zakaźny. Jak słyszymy w BCO-SM, obecnie problemem nie jest dostępność łóżek czy personelu, ale brak odpowiedniego sprzętu. Potrzebne są m.in. dwa aparaty do tlenoterapii, które posiadają możliwość dużych przepływów tlenu, ale ze względu na znaczny popyt urządzenia te są obecnie niedostępne na rynku.

BCO-SM nie posiada także aparatury do wykonywania testów genetycznych (metodą PCR, która dotychczas uznawana była za jedyny wiarygodny rodzaj badania potwierdzającego zakażenie SARS-CoV-2), więc szuka na rynku testów antygenowych, które mają być traktowane na równi z badaniami genetycznymi. Dotychczas udało się zakupić 120 sztuk, ale to kropla w morzu potrzeb.

Pacjenci trafiają pod respirator

Problemem jest także brak remdisiviru. To lek antywirusowy o szerokim spektrum działania, który aktualnie uważany jest za najskuteczniejszy w leczeniu pacjentów z COVID-19. Dyrekcja BCO-SM nie zabiegała dotychczas o ten lek w Minsterstwie Zdrowia, gdyż placówka nie leczyła i nic nie zapowiadało, że będzie leczyć także pacjentów zakażonych koronawirusem.

Jak dowiedział się portal, uruchomiony w poniedziałek oddział zakaźny był w piątek praktycznie zapełniony. Czterech pacjentów wymagało przeniesienia na intensywną terapię i zastosowania leczenia z użyciem respiratora. W ten sposób ze względu na deficyt miejsc na oddziale intensywnej terapii ograniczone zostało wykonywanie zabiegów operacyjnych, głównie onkologicznych.

Bartłomiej Kawalec