Okoliczni mieszkańcy od dawna zwracali uwagę na niepokojący stan dębu. Drzewo zostało zabudowane chodnikami tuż pod konarami. W system korzeni wbetonowano tablice, poprowadzono w nim kable. Ostatnio jednak piękny, stary dąb rosnący przy skrzyżowaniu Młyńskiej i Reymonta, pamiętający dwie wojny światowe został poddany zabiegom pielęgnacyjnym, które zatrzymały jego powolną agonię. Czy drzewo będące siedliskiem ptaków i owadów, m.in. roju dzikich pszczół, nadal będzie cieszyć mieszkańców? Dlaczego warto walczyć o walczyć o stare drzewo?

- Od wielu lat trwa zaduszanie systemu korzeniowego. Zabija je ludzka megalomania - mówi Joanna Kostecka-Wal, przewodnicząca Rady Osiedla Bielsko-Biała Południe.

Przestał być pomnikiem przyrody

Jeszcze dziesięć lat temu nie było w bielskim magistracie sprzyjającego klimatu, aby ktoś wydał decyzję o zbadaniu drzewa i otoczeniu go opieką. - Dąb na wniosek ówczesnej Rady Miejskiej przestał być chroniony statusem pomnika przyrody po to, aby móc wystąpić do Marszałka Województwa o zgodę na jego wycinkę - dodaje przewodnicząca. Wiele podobnych pomników przyrody w Bielsku-Białej przez lata obumarło, zmurszało lub zostało wycięte, nie doczekawszy specjalistycznej pomocy.

O drzewie myślano wtedy w kategorii: ma być ładne, nie zasłaniać widoku, nie brudzić opadłymi liśćmi, nie stwarzać zagrożenia. Drzewo chore należy wyciąć, a nie poddawać pielęgnacji czy leczeniu. Nikomu w ówczesnym Urzędzie Miejskim nie przyszło do głowy zatrzymać postępującej destrukcji tego pięknego świadka historii.

Zmiana świadomości urzędników i mieszkańców

Wraz ze zmianami klimatycznymi i coraz bardziej uciążliwym smogiem zmieniło się podejście rządzących do pielęgnacji starodrzewia, zmieniła się także świadomość mieszkańców, którzy poczuli, że mogą mieć wpływ na swoje „małe światy”. Choć wycinki drzew nadal są na porządku dziennym, to wiele wspaniałych okazów udało się ocalić. To właśnie dzięki mieszkańcom Osiedla Bielsko-Biała Południe, którzy wychowali się w cieniu majestatycznego dębu, udało się powstrzymać decyzję o jego wycięciu.

Ostatnio przeprowadzone badania tomograficzne pnia pokazały prawdziwy obraz zniszczenia. Okazało się, że drzewo jest w środku niemal puste, co oznacza, że ciężkie konary mogły zagrozić bezpieczeństwu ludzi. Konsultacje specjalistów dendrologów, arborystów i ogrodnika miejskiego doprowadziły do wykonania cięć pielęgnacyjnych korony drzewa, mocno ingerujących w ich objętość.

- Były dwie możliwości - albo drzewo wyciąć, albo pozostawić w formie tzw. świadka - mówi Marcin Szczotka, właściciel firmy arborystycznej, który nadzorował prace. - Zdając sobie sprawę, że w tych warunkach tak duże drzewo tutaj nigdy już nie wyrośnie, postanowiliśmy pozostawić duży pień, po przycince już nie tak okazały i bujny, z nadzieją, że na wiosnę wypuści liście i nadal będzie siedliskiem bioróżnorodności. Podczas prac pielęgnacyjnych wybrano rój dzikich pszczół będących pod ścisłą ochroną i przeniesiono w inne miejsce.

Nadzieja, że na wiosnę się odrodzi

Przed zimą zostanie wykonane jeszcze jedno badanie dębu - próba obciążeniowa, aby sprawdzić, czy w tym stanie wytrzyma on pod naporem wiatru i śniegu. Drzewo będzie pod stałym monitoringiem. Pomoc przyszła wprawdzie o wiele lat za późno, ale tli się jeszcze nadzieja, że dąb w letnie upalne dni nadal będzie dawać cień człowiekowi szukającemu ochłody.

Na tę chwilę wiekowy dąb został uratowany, ale lata zaniedbań mogły przyczynić się do jego nieodwracalnych uszkodzeń. Przykład tego konkretnego egzemplarza pokazuje, że determinacja ludzi jest skuteczna i warto dbać o to, co dzieje się wokół, na co mamy wpływ w najbliższym otoczeniu.

***

Dlaczego warto walczyć o ten dąb i inne stare drzewa? Choćby dlatego, że są siedliskiem wielu małych stworzeń, ptaków i owadów. Drzewo o wysokości ok. 25 m pochłania tyle dwutlenku węgla, ile dostarczają dwa domy jednorodzinne. Dziesięciometrowe drzewo produkuje średnio około 118 kg tlenu rocznie, a człowiek zużywa go 176 kg. Łatwo obliczyć, że dwa drzewa średniej wielkości zaspokajają potrzeby jednej osoby. Jedno dorosłe drzewo może wytranspirować latem do 450 litrów wody dziennie. Taki efekt daje pięć dużych klimatyzatorów działających 20 godzin na dobę i obniżających temperaturę otoczenia o 3-7 st. C.

Agnieszka Ściera-Pytel

Foto: Joanna Kostecka-Wal